Prof. Wojciech Maksymowicz posłużył się fałszywym dokumentem?

2021-12-14 15:54:55(ost. akt: 2021-12-14 16:11:48)
Od lewej: prof. Wojciech Maksymowicz i mec. Sławomir Trojanowski

Od lewej: prof. Wojciech Maksymowicz i mec. Sławomir Trojanowski

Autor zdjęcia: Marta Wiśniewska

Wirtualna Polska donosi, że dokument, którym prof. Wojciech Maksymowicz posłużył się w swojej sprawie, mógł zostać sfałszowany. Konkretnie chodzi o podpis krajowego konsultanta w dziedzinie radiologii, który mógł zostać podrobiony.
Prof. Wojciech Maksymowicz wyjaśniając wątpliwości w sprawie angiografii tętnic szyjnych 81-letniej pacjentki, którą wykonywał młody lekarz bez specjalizacji, pokazywał pismo będące zgodą krajowego konsultanta w dziedzinie radiologii na to, żeby Mariusz S. ten zabieg wykonał. Jednak jak donosi portal Wirtualna Polska, prof. Jerzy Walecki powiedział, że ten podpis nie należy do niego.

— Nagłówek pisma konsultanta krajowego jest różny od używanego przez mój sekretariat, zaś podpis, a raczej nieczytelny zygzak, nie jest moim podpisem — powiedział prof. Walecki dodając, że złożył już w tej sprawie wyjaśnienia w prokuraturze.

Podczas wykonywania zabiegu starszej pacjentki miał być obecny zespół w następującym składzie: anestezjolog, dwie pielęgniarki, prof. Wojciech Maksymowicz jako lekarz prowadzący i Mariusz S. – młody lekarz w trakcie specjalizacji. S. miał wykonywać zabieg pod okiem prof. Maksymowicza i w taki sposób szykować się do przyszłych samodzielnych zabiegów. Wirtualna Polska twierdzi, że prof. Maksymowicza tam nie było.

Na zwołanej kilka tygodni temu konferencji prasowej, poseł Polski 2050 Szymona Hołowni przyznał, że nie było go na sali operacyjnej, ale w każdej chwili był dostępny, gdyby potrzebna była jego pomoc.

— Lekarz, który przeprowadzał tę operację, miał dużo wcześniej wydaną zgodę konsultanta krajowego na jej wykonanie, bo jest jednym z najzdolniejszych w Polsce specjalistów. Przeprowadził samodzielnie 162 interwencje naczyniowe, a wymagane jest 50. Mogę zacytować biegłego, który powiedział, że prof. Maksymowicz był osobą, która miała prawo uznać, że kwalifikacje tej osoby są wystarczające. Zapytałem w trakcie zabiegu, czy nie ma jakichś problemów, a byłem w odległości kilkunastu metrów i w każdej chwili mogłem działać. Ta procedura była jednoosobowa, a ja byłem po to, że gdyby np. urwał się stent i dostał się do mózgu, to musiałbym otworzyć głowę i go usunąć — wyjaśniał prof. Maksymowicz.

Po operacji stan operowanej się pogorszył. Konieczna były kolejne zabiegi, a także badania. Kobieta zmarła 12 września 2015 roku w szpitalu wojewódzkim w Olsztynie.

Więcej o tej sprawie, a także o innych można przeczytać tutaj: https://gazetaolsztynska.pl/779047,Prof-Maksymowicz-odpiera-zarzuty-VIDEO.html

mw

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5