Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Ach, te nasze bale w karnawale!

2020-01-26 08:11:00(ost. akt: 2020-01-24 13:18:32)
Certyfikat udziału w balu sylwestrowym w hali Urania, 2000 rok

Certyfikat udziału w balu sylwestrowym w hali Urania, 2000 rok

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

No i mamy karnawał. Ale najpierw kilka zdań o tegorocznym sylwestrze. Spędziłem go z żoną i grupką przyjaciół i znajomych w jednym z olsztyńskich pubów. Dobra muzyka, własny alkohol i przekąski domowej roboty. A kiedyś, ach, kiedyś to były bale!
Bal, który zapamiętam, odbył się w Hotelu Park na powitanie roku 1979. Przyjechaliśmy ubrani na zimowo, ale dość lekko, bo i temperatura w pobliżu zera, ale nic nie wskazywało na to, że zima nas zaskoczy. I zaskoczyła! Nad ranem zaspy miały pół metra. Taksówek jak na lekarstwo.

I drugi bal, na dwieście par, powitanie roku 2000 w hali Urania. Dostaliśmy zaproszenia od prezydenta miasta. Usadzono nas przy stole, przy którym nikt się nie znał. Ale wystarczyło pół godziny, żeby wszyscy mówili sobie na ty. Na parkiecie tłok był niesamowity. Została mi z tego balu pamiątka — upamiętniająca go plakietka. A potem rozpoczął się — jak co roku — karnawał. Nie było tygodnia, żebyśmy jakiegoś balu nie zaliczyli. Pierwszeństwo w pomysłowej organizacji balów karnawałowych należy oddać plastykom z Domu Środowisk Twórczych. Była kapela na żywo oraz pomysłowe stroje i maski. Kiedyś olsztyński malarz Janusz Wierzyński, jak wspomina, przebrał się za trupa. Obficie upaprany sokiem pomidorowym, umocował sobie na piersiach ostrze noża, którego druga część, trzonek, wystawała mu z pleców. Przebranie było efektowne, ale nieco kłopotliwe dla właściciela.

— Żadna z pań, w obawie o garderobę, nie chciała ze mną tańczyć! – żalił się po latach Wierzyński.

Inne przebranie wsławiło po wsze czasy Sylwina Mydlaka, rzeźbiarza i szybownika, posiadacza trzech diamentów. Sylwin przebrał się mianowicie za smoka. Niestety, długa smocza paszcza nie pozwalała mu przyjmować pokarmu, co było jeszcze do zniesienia, ale również alkoholu. Na próżno przymierzał się do kieliszka, nijak nie szło! W końcu zlitowali się nad nim koledzy, używając jako przedłużacza do jamy gębowej rury od klubowego odkurzacza. Fotografia Mydlaka w tym stroju się nie zachowała.

Należy też odnotować bale karnawałowe w ówczesnej restauracji „Pod żaglami”. Organizowali je np. bankowcy, lekarze, prawnicy. Lekarze wystrzegali się nakładania strojów... lekarzy. I tam grała kapela na żywo, a potrawy i alkohol podawali kelnerzy ubrani na ciemno z białą, przewieszoną przez ramię serwetką. Potem tych kelnerów zmienili ich koledzy z branży przebrani za marynarzy. W menu karnawałowym obowiązkowo był lin w śmietanie.

Z karnawałowych balów słynęła kawiarnia „Teatralna”, wyprowadzona później po remoncie teatru. Organizowano je w niedzielę, bowiem w tym dniu artyści mieli wolne. O umówionej porze jeden z klientów, pan Krzysio, przez bywalców Fasolą zwany, zwijał leżący na środku kawiarni dywan, co było hasłem do rozpoczęcia tańców. Do fortepianu zasiadała pani Marta ze służby zdrowia albo zawodowa muzyczka i kompozytorka Inna Andrejewa, Rosjanka. Inna była autorką muzyki do kilku moich tekstów, między innymi „Deszczowej dziewczyny”, który to utwór był później wielokrotnie prezentowany w rozgłośni polskiej Radia Chicago. W przerwie wychodził aktor Radek Ciecholewski, lider kabaretu W.A.N.N.A. i śpiewał z akompaniamentem gitary kilka piosenek z kabaretowego repertuaru. Długo nie dawali się prosić do udziału wokalnego w balu Wieśka Niemiaszek (piosenka francuska) i jej kolega, też aktor, Jarosław Borodziuk z swoją sztandarową piosenką „Cukierki”.

Swoje bale organizowali zawsze byli ziemianie. Kiedyś, już jako dziennikarz „Gazety Olsztyńskiej”, zostałem przez nich zaproszony do NOT-u. Eleganckie stroje, tytuły przy stolikach: pani mecenasowo, panie profesorze itp. Na początek polonez. Kolega fotoreporter uwieczniał to wszystko na fotografii. Nazajutrz reportaż z balu ziemian ukazał się w Gazecie. A około południa wpadł do redakcji z pianą na ustach czytelnik.

— Panie, co wyście narobili, ja tam znalazłem się przypadkowo, z ulicy! Z kochanką, a w dodatku od tygodnia jestem na zwolnieniu lekarskim! Żona wystawiła mi walizki na klatkę schodową, szef mnie wyrzuci z pracy! — krzyczał.
Okazało się, że szef jest moim znajomym, więc dało się to jakoś załatwić, żony niestety nie znałem.

Pisząc o balach, warto też wspomnieć wodzirejów, bez których nie mogłyby się odbyć. Pierwszeństwo należy oddać kobietom. Urodzonym wodzirejem jest Grażyna Bałabańska, Grajką zwana. Grajka potrafi wyciągnąć do tańca każdego i każdą podpierających ściany. Wodzirejem starej daty był bankowiec pan Orłowski, imienia nie pamiętam. Opowiadał mi o balach szlacheckich, jakie zapamiętał z dzieciństwa na Mazowszu, kiedy to szlachta jeździła w kuligu od posiadłości do posiadłości, w każdej uczestnicząc w balu. Pan Orłowski, kiedy go poznałem, prowadził bale z figurami, np. panie w lewo, panowie w prawo, „koszyczek!”. I wybór królowej balu, gdzie każdy stolik desygnował do oceny obecnych jedną panią. Wspominał, że kiedyś wytypowano dwie panie. Na nieszczęście przybyły w takich samych kreacjach. Skoczyły sobie do oczu. Na szczęście żadna królową balu nie została.

Innym wodzirejem był Janusz Dąbrowski, aktor, przez jakiś czas dyrektor Domu Środowisk Twórczych. Kiedyś Janusz ogłosił w trakcie balu sylwestrowego w DŚT konkurs na fraszkę karnawałową, a we fraszkach specjalizowałem się właśnie ja. Konkurs, jak dla mnie skrojony, miał być rozstrzygnięty po północy, a nagrodę stanowiły cztery szampany. Ponieważ na sali panował rozpraszający mnie gwar, zamknąłem się w jednej z toalet, żeby utwór w spokoju napisać. Tuż przed wybiciem 24 wróciłem na salę. Niestety, Janusza tam nie znalazłem, jakby wyparował! Spełniliśmy bez jego udziału noworoczny toast, ale myśl o wynikach konkursu nie dawała mi spokoju. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem wodzireja dyrektora w jego gabinecie. Było pod dobrą datą.

— A co z konkursem na fraszkę? — zapytałem z wyrzutem.
— Czytaj! — powiedział.
Przeczytałem.
— A teraz moja! — wyjął tomik z fraszkami Jana Sztaudyngera i zaczął czytać. Po czym ogłosił wyniki konkursu, w którym obaj wygraliśmy.
— Masz swoje dwa szampany! — podsumował.

Wśród balujących na sali innych uczestników rywalizacji nie było.
Wodzirejem bywał również Wojciech Sobol, artysta kabaretowy. W programie tanecznym u Wojtka była zawsze podróż z muzyką dookoła świata. Wojtek ogłaszał, w jakim kraju właśnie jesteśmy, a kapela grała charakterystyczny dla niego utwór. Był to istny maraton, bo wszak świat jest ogromny. Kiedyś jeden z tańczących podczas bodajże rosyjskiej „Kalinki” skręcił nogę. Tańczono jeszcze kwadrans, zanim został podniesiony z parkietu i odstawiono karetką na pogotowie.
Wodzirejem z dużym stażem jest Tadeusz Michalski. To on zapoczątkował w restauracji „Kolorowa” bale samotnych serc.

— Nauczyłem się tego, przebywając dość długo w Stanach Zjednoczonych — wyznaje. — Bale samotnych organizował w jednej z polskich parafii miejscowy proboszcz. Przyjęły się i w „Kolorowej”. Ileż to par ja tam skojarzyłem. Zaproszono mnie potem dwa, trzy razy na wesele.

Na balach samotnych tańczyło się tango i walca oraz modne tańce jak kaczuszki czy lambadę. Obowiązkowy był tzw. „wąż” czy też „pociąg”. Co nam zostało z tych lat...

Minęła noc sylwestrowa. Fajerwerki i petardy były jak co roku, mimo prób zastopowania tego obyczaju ze względu na dobro zwierząt.

— Panie, mój pies był przeszczęśliwy! — mówi mój znajomy, pan Gustaw, myśliwy. — Kiedy coś strzeliło i inne zwierzaki dostawały szału ze strachu, rwał się do drzwi, bo myślał, że za chwilę wyjeżdżamy na polowanie. A ja w sobotę idę na potańcówkę!

Władysław Katarzyński


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kriss #2859272 | 83.31.*.* 30 sty 2020 18:13

    Panie Tadku, nie wspomniał pan o balach kochających inaczej LGBT w restauracji "pod samowarem" na starej Dąbroszczaków

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Emirat PRL #2859067 | 88.156.*.* 30 sty 2020 12:57

      Zakatarzył się przewlekłe wirusem z przeszłości. Cienias.

      Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

    2. Ram tam tam #2858568 | 188.147.*.* 29 sty 2020 15:42

      Zramolał dziennikarzyna. Staroci się trzyma. Lęk przed podjęciem współczesnego tematu na ostro? Pismak.

      Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

    3. rttyyuytty #2857561 | 23.129.*.* 27 sty 2020 19:25

      biedny Władzio juz mu sie wszystko miesza...

      Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

    4. Amira #2857423 | 5.174.*.* 27 sty 2020 15:06

      Ach, jakie to były wspaniałe czasy, aż się wzruszyłam na te wspomnienia

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (9)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5