Spacerkiem po Zatorzu

2010-04-02 00:00:00

Zatorze dla rodowitych olsztyniaków to trochę jak Praga dla warszawiaków. Legendarne bywają dzielnice, podwórka, ludzie. Zatorze to trzy w jednym. Po najbardziej mitycznej dzielnicy Olsztyna oprowadza dziennikarz naszej "Gazety" Władysław Katarzyński.

Pan Heniek siedzi na skwerku przy Józefa (tak zatorzacy mówią o kościele świętego Józefa: idę na mszę do Józefa, wracam od Józefa) i jajeczko wielkanocne na twardo z pagórka turla. Jak stoczy się na lewo, to na piwko do Marka Biekszy pójdzie, jak na prawo, nad Łynę, żeby zerknąć, czy już szczupaki na tarło ruszyły. Tak czy siak, musi ze sobą fajki mieć, bo kopci. "Koziołki" kupuje u ruskich.
— Pożycz piątkę! — zwraca się do mnie.— Jutro oddam.
Pożyczam, chociaż obaj wiemy, że nie odda nigdy.

A Wiosenkę pamiętasz?
Gdzie jest stare Zatorze i majówki nad Trackiem
I handelek po bramach, po kątach
Gdzie jest stare Zatorze i te nasze szczeniackie
Pierwsze schadzki ulicą Reymonta?

Jan Roganowski przyjechał do Olsztyna zaraz po wojnie. Dostał pracę w kancelarii ratusza, potem kwaterunkowe mieszkanie na Jagiellońskiej. Zatorze zna jak własną kieszeń.
— A bo to mało razy się najeździłem po nim moją służbową, poniemiecką damką, na którą miałem kwit po polsku i rosyjsku, że jej nie wolno rekwirować. Napisano to na niemieckim druku.
Ulice Niedziałkowskiego i część Limanowskiego leżały wtedy w gruzach. Wśród tych, co przystąpili do odbudowy, byli kolejarze.
— Również ci z Jagiellońskiej! — podkreśla. — To było zamknięte środowisko. Chyba rozpieściły ich tak różne przywileje.
Jego żona, Barbara Roganowska-Puszkin śmieje się, że kiedyś często pytano ją, czy nie jest spokrewniona z poetą Puszkinem.
— Już chyba więcej mam związków z ulicą Puszkina! — żartuje.

Dla mnie, który się tutaj urodziłem, w sąsiedztwie pana Roganowskiego, wędrówka po Zatorzu to spacer wspomnień. Tu znajoma brama, tam podwórko, gołębnik. Jest taki, jeden z ostatnich na Zatorzu, w podwórku ulicy Niedziałkowskiego.
— A Wiosenkę pamiętasz? — pyta pana Heńka, który tymczasem zdążył wrócić z bazaru z ruskimi fajkami. A jakże, pamiętam.
Chodziła z podniesioną głową, zawsze w kolorowych fatałaszkach, bez względu na pogodę i porę roku. Opowiadano o niej, że to na pamiątkę po tragicznie zmarłym mężu. Poznali się wiosną, a ona tak właśnie wtedy była ubrana, w tenże kolorowy ciuch.
Albo Bondżiorno. Kto go napotkał, słyszał: Bongiorno! ( wł. dzień dobry). Skąd to wytrzasnął? Przyznał, że we Włoszech nigdy nie był!

Za to w Pradze Czeskiej na wycieczce zakładowej był Szwejk, tak nazywaliśmy starszego pana z bloku za piekarnią. W Pradze pokochał czeską kulturę. Od niego mam "Przygody dobrego wojaka Szwejka".
— Moja laska nebeska! — chodził i nucił. — Na shledanou!
A wysoki, prawie dwumetrowy Józek, który uważał się za misjonarza, wkładał sutannę i udzielał rozgrzeszenia?
A spacerujący po Zatorzu z laską Piwek (może nadużywał piwa?), który na okrzyk "Piwek!", gonił nas z tą lagą po chodniku.
A Kobra, milicjant z drogówki w okularach, wyjątkowy służbista, który własnemu teściowi wlepił mandat? To już też przeszłość.

Te chłopaki szemrane
Gdzie jest stare Zatorze, i chłopaki szemrane
Co chodzili na Warmię w niedzielę
Gdzie jest stare Zatorze i wieczory pijane
Od miłości do pustych butelek?

Są i tacy, którzy legendę Zatorza tworzyli w sposób negatywny. Na Reymonta spotykam Arka. Pracuje w zakładzie stolarskim. Stolarstwa nauczył się w Zakładzie Karnym w Barczewie. Siedział za chuligaństwo. Wyszedł, założył rodzinę. Teraz przykładny mąż i ojciec. Albo Gołąb, który zawsze otaczał się mięśniakami. Podchodzili do obcego, który zapędził się do dzielnicy i Gołąb pytał gościa: Skąd jesteś?

Jeśli odpowiedział, że z Kolonii Mazurskiej lub Grunwaldzkiej, dostawał "w dziób". Jeśli pochodzi z Rucianego-Nidy, Gołąb dawał mu "grabę".
— Bo sam urodził się w Rucianem-Nidzie! — śmiejemy się.
Mieszkająca na Zatorzu Teresa Abramska, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wspomina, że jako zatorzanka, kiedy znalazła się w centrum Olsztyna, czuła zawsze opiekę swoich.
— Kiedyś jedni zaczęli mnie, wtedy panienkę, podrywać na mieście, jeden ich na to: A chcecie oberwać od chłopaków z Zatorza?!

Spotykam czasem naszego dawnego dzielnicowego, dzisiaj emeryta Jurka Rudzińskiego, fanatyka "Warmii", "OKS-u", "Travelandu". — Nie bywam już na Zatorzu — wyznał. — Nie mam auta, a na pieszo? Mam problemy z krążeniem. Rozumiesz, lata patrolowania, chodzenia po domach. To się potem na człowieku odbija.
W bramie na Jagiellońskiej, gdzie piliśmy tanie wina, graffiti: "Mirelka to to k. . .", " OKS na drzewo!", " Jeb. . . policję!".

Rybczyński zwany Rybą
Gdzie jest stare Zatorze, kto przejmuje się losem
Tych budynków, co takie są stare
Gdzie jest stare Zatorze, kino letnie za grosze
Gdzie gierojem był sołdat Czapajew

Tu "Biedronka" tam "Niezapominajka", gdzie było przedszkole, teraz zakład ubezpieczeniowy. Jednak nie poznikały ze starego Zatorza sklepiki, zakłady usługowe. Zatorzacy są bardzo zaradni, wykorzystują każdą wolną powierzchnię. Tu sklep piekarniczy, tam krawiectwo, sprzedaż zniczów, stomatolog, radca prawny.
— A krawców Steckich pamiętasz? — pyta Zbyszek Milczarek, Zatorzak, były operator filmowy stałego i objazdowego kina.
Jakżeby nie! Do małżeństwa Steckich z Jagiellońskiej, chodziło się zamawiać spodnie dzwony, rozszerzane u dołu.
— Ale nie tylko! — przypomina Zbyszek, który niecierpliwie wyczekuje emerytury, bo na "1948", przyspieszoną, się nie załapał. — U Steckich zamawiało się nawet garniturki komunijne!
— I alby dla ministrantów, a księża mogli tam sobie uszyć sutanny — uzupełnia Jurek Mróz, ten od memoriału Huberta Wagnera.

Ja zaś wspominam poniemiecką maszynę "Singer" i cierpliwe wyczekiwanie, kiedy pani Stecka wyjmie wreszcie ze spodni "do przymiarki" te liczne szpilki. Ruszyłeś się, dotkliwe ukłucie!
Jednym z ostatnich rzemieślników, którzy na Zatorzu mieszkają, jest Andrzej Rybczyński, Ryba, prowadzący z żoną zakład introligatorski na Warmińskiej. Mieszka przy Jagiellońskiej 31. W tej samej klatce, co mój syn Mariusz z rodziną. Rośnie tu już czwarte pokolenie Katarzyńskich, wnukowie Bartek i Natalka.
"Ryby" poświęcają urlopy na podróże. Ostatnio byli w Chinach.

— I przywieźliśmy kolejną nalepkę od piwa do kolekcji! — pokazują. — Kolekcjonowanie etykietek od piwa to nasza pasja.
Zaglądam na nasze stare podwórko. Tam, gdzie graliśmy w piłkę, ani śladu dzieciaków. Teren zastawiony samochodami.
Przybywa nowych zatorzaków. Jedną z nich jest pani Anita. Kupiła mieszkanie przy Jagiellońskiej. Zrobiła remont. Wychowuje samotnie dwoje dzieci. Mówi, że na Zatorzu czuje się rodzinnie, bezpiecznie.

Jajeczko znowu na lewo
W uliczce mojej, w starej dzielnicy
Siedzą chłopaki, już emeryci
Uliczko moja, uliczko mała
Gdzie stara miłość przetrwała

Legendę dzielnicy podtrzymują dzisiaj ci, którzy tu nadal mieszkają, jak artysta - malarz Artur Nichthauser, który ujął m. in. "zatorskie" tematy w swoich felietonach "Przy kufelku", również ci którzy przeprowadzili się stąd do innych dzielnic, ale pisują o Zatorzu, jak dziennikarz i wydawca Tomasz Śrutkowski w "Kalendarzu Olsztyna", a czy też pisarz Mariusz Sieniewicz, który sportretował dzielnicę w powieści "Czwarte niebo". Z Zatorzem związani byli prócz piszącego te słowa także inni autorzy, mieszkający tu kiedyś: poetka Alicja Salczyńska-Bykowska, prozaik Włodzimierz Kowalewski, nasz kolega redakcyjny Marek Barański, artysta kabaretowy Piotr Bałtroczyk, fotografowie przyrody Mieczysław Wieliczko i Ryszard Czerwiński, bracia Tadeusz i Józef Burniewiczowie , kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc, adwokaci Józef Lubieniecki i Rajmund Żuk, mój kolega z podwórka, syn mecenasa Józefa Żuka, z zamiłowania zielarza. Na Zatorzu mieszkali nie żyjący już: aktor i reżyser Jewgienij Priwieziencew , pisarze Stanisław Piechocki i Jerzy Ignaciuk oraz Maria Zientara-Malewska
Zatorzacy objawiają swoją miłość do dzielnicy w różny sposób.

Irek Kempski, też zatorzak, zachował stare fotografie.
— Popatrz, to wieża spadochronowa, a to fontanna koło wudeku (Wojewódzki Dom Kultury, obecnie CEiIK-red) — pokazuje. — A tu Stadion Leśny, z czasów, kiedy był czynny. A to olsztyńska taksówka z numerem 1 na ulicy Radiowej.
— Czym jest dla mnie Zatorze? — zastanawia się Tomasz Śrutkowski. — Andrzej Wakar określił je jako Nova Civitas, wyjątkową dzielnicę. To tak jak Praga w Warszawie, Zatybrze w Rzymie czy paryski Moutmartre. To taki "magiczny" teren.
Chłopaków z Zatorza ubywa, ale jeszcze ich trochę zostało.
Na skwerku przy Józefa siedzi pan Heniek, jajeczko wielkanocne z górki turla. Jak poleci na lewo, na piwo pójdzie. Jak na prawo, wybierze się nad Łynę, żeby zobaczyć, czy szczupak już idzie.
— Znowu na lewo! — wzdycha. — Człowiek nie chce, a musi.
Władysław Katarzyński

Zatorze powstało w latach 1871-1872, kiedy wybudowano linię kolejową, która oddzieliła je od pozostałej części miasta. Najważniejsze budynki: Kościół św. Józefa z 1932 r. Kościół Franciszkanów z 1932 r. III LO im. Mikołaja Kopernika. Szkoła Podstawowa im. Ryszarda Knosały. W reportażu zamieszczono tekst piosenki "Gdzie jest stare Zatorze?" słowa: Władysław Katarzyński, muzyka: Tadeusz Machela, śpiewa Kapela Jakubowa.

Tekst pochodzi z Reportera Gazety Olsztyńskiej
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5