Covid cały czas zabija mieszkańców Warmii i Mazur. Co drugi wykonany test jest pozytywny

2023-12-09 14:00:00(ost. akt: 2023-12-08 14:24:25)
Mamy sezon grypowy. Uważajmy na siebie

Mamy sezon grypowy. Uważajmy na siebie

Autor zdjęcia: Freepik

Pandemie mają to do siebie, że prędzej czy później się powtarzają. Cały czas też zmagamy się z covidem, ale ludzkość przecież wciąż mierzy się ze starymi i nowymi chorobami. To kwestia czasu, gdy będziemy walczyć z nowym wrogiem. Tylko skąd przyjdzie?
Jak zaczęła się pandemia koronowirusa? Spokojnie. Co prawda pojawiały się doniesienia o przypadkach zapalenia płuc o nieznanym pochodzeniu w Chinach, ale nikt nie brał tego do siebie. Wystarczyło jednak kilka tygodni, żeby sytuacja się zmieniła. Do dzisiaj cały czas koronawirus o sobie przypomina. 1 grudnia zanotowano 2412 nowych przypadków infekcji koronawirusem, z czego 1679 to zakażenia nowe, a 733 stanowią te ponowne. Na Warmii i Mazurach zdiagnozowano 90 osób. Ale zachorowań może być nawet 10 razy więcej, niż mówią oficjalne statystyki. Wielu ludzi nie wykonuje testów, a infekcje przechorowuje w domu. Obecnie koronawirus najczęściej przybiera postać zakażenia górnych dróg oddechowych. Może objawiać się zapaleniem zatok, katarem, bólem gardła, gorączką, ogólnym złym samopoczuciem. Czy jest się więc czym martwić?

— Covid cały czas zabija. W zeszłym tygodniu mieliśmy u nas siedem zgonów. Cztery osoby miały choroby współistniejące, a trzy były potencjalnie zdrowe. W dalszym ciągu jest groźnie — zauważa Janusz Dzisko, szef olsztyńskiego sanepidu. — Codziennie, pomimo skąpych danych, mamy około 100 potwierdzonych przypadków covida. Jeżeli chodzi o ilość testów wykonywanych, to trafialność mamy 50 proc. Ale proszę pamiętać, że niedługo będziemy mieli grypę, więc powinniśmy zmienić trochę swoje zachowanie.

Chorują dzieci


W cieniu globalnej walki z COVID-19 pojawiają się nowe zagrożenia. Mamy tzw. sezon grypowy, więc infekcje mają się świetnie. Ale poza tymi znanymi, do głosu dochodzą też nieznane choroby, które sprawiają, że się zastanawiamy, czy pandemia może się powtórzyć. W Chinach notuje się dużą liczbę zachorowań na chorobę układu oddechowego, która przypomina w objawach zapalenie płuc. Sytuacja ma być kryzysowa — cztery lata po pierwszym pojawieniu się koronawirusa w tym kraju dochodzi do zgonów z powodu „tajemniczej choroby”. Najpierw zaczęły chorować dzieci. Od połowy października w całym kraju odnotowano tysiące przypadków „chorób grypopodobnych”. Wydłużono godziny pracy i utworzono większą liczbę przychodni, by poradzić sobie z gwałtownym wzrostem liczby zachorowań. Gdy statystyki zaczęły być niepokojące, WHO zażądało wyjaśnień. Chiny wyjaśniły, że zakażenia to skutek połączenia się znanych już wirusów grypy i RSV oraz bakterii Mycoplasma pneumoniae. Tamtejsi urzędnicy uważają, że wzrost zachorowań powodowany jest m.in. zniesieniem działań profilaktycznych po zakończeniu pandemii COVID-19. Nie podano jednak konkretnych danych na temat zachorowań i zgonów, ale przyznano, że do śmierci dochodzi. Niektórzy obawiają się jednak, że urzędnicy w Chinach ukrywają wczesne stadia kolejnej epidemii — podobnie jak było na początku pierwszej fali zachorowań na koronawirusa.

Również w Europie zanotowano dziwny wzrost liczby przypadków chorób płuc wśród dzieci. Wirus więc się przemieszcza. Przypadki pojawiły się w Holandii oraz Irlandii.

— Jeżeli będziemy zachowywać się tak jak trzeba, nie ma się czego obawiać. Niestety robimy teraz wszystko, żeby chorować. Zlekceważyliśmy już dawno wszystkie zalecenia i obostrzenia. Czy wirus, który pojawił się w Chinach, przyjdzie też do Olsztyna? Trudno mi wyrokować. Jeśli szerzy się drogą oddechową, to zakażenia mogą się pojawiać — przyznaje Janusz Dzisko. — Na razie jednak nie ma oficjalnych informacji na temat zagrożenia. Mam nadzieję, że to nie będzie miało aż takiego wyrazu, jaki miał koronawirus. Za mało jeszcze wiemy, żeby cokolwiek mówić. Nie zmienia to faktu, że w okresie jesienno-zimowym, kiedy mamy liczne infekcje, pamiętajmy o ostrożności. To stare abecadło — chorzy nie powinni wychodzić domu, należy myć ręce i unikać większych skupisk ludzkich.

Wirus RSV osłabia układ oddechowy, serce i pogarsza ogólną kondycję, a te skutki mogą być odczuwane nawet po wyleczeniu choroby. Infekcja może też prowadzić do zaostrzenia objawów istniejących już chorób. Szczyt zachorowań przypada na przełom stycznia i lutego. RSV głównie szerzy się drogą kropelkową. Szacuje się, że jedna chora osoba może zarazić trzy kolejne. Na ciężki przebieg infekcji wirusem RSV narażone są dzieci do 2. roku życia oraz osoby po 65. roku życia. Układ odpornościowy seniorów może słabo radzić sobie z infekcją, bo z wiekiem jego efektywność znacząco słabnie. RSV zaostrza też objawy współistniejących chorób.

Znowu świńska grypa?


W Wielkiej Brytanii pojawił się pierwszy przypadek zakażenia się szczepem grypy AH1N2 przez człowieka. Pacjent miał łagodne dolegliwości układu oddechowego. Lekarz rodzinny pobrał mu wymaz, a po jego analizie okazało się, że jest to szczep grypy występujący u świń.

Dlaczego zaraził się człowiek? Przyczyną mógł być bezpośredni kontakt z chorym zwierzęciem, spożycie zakażonego produktu odzwierzęcego lub kontakt z inną zarażoną osobą. AH1N2 to podtyp świńskiej grypy, która wywołała epidemię w 2009 roku. Wówczas najpierw chorowały na grypę świnie (ale one chorują na świńską grypę od dziesiątek lat), potem zarazek zmienił się w taki, który może zakażać ludzi. Spodobał mu się ludzki organizm i szybko zaczął przeskakiwać z jednego człowieka na drugiego. Wirus rozprzestrzenił się na całym świecie. Infekcja dotknęła wtedy blisko 1,4 mld ludzi na całym świecie, a 284 tys. zmarło w wyniku infekcji układu oddechowego. Z kolei zakażenia SARS-CoV-2 doprowadziły do zgonu ok. 7 mln osób.

Pacjent zero z Wielkiej Brytanii przeszedł infekcję łagodnie i powrócił już do zdrowia. Służby weterynaryjne i naukowcy poszukują jednak kolejnych, powiązanych przypadków i robią wszystko, by uniknąć kolejnej epidemii.

Alert sanitarny


Z kolei w Niemczech został ogłoszony alert sanitarny. Pojawił się tam rzadki i śmiertelny wirus Borna. Na chorobę, którą wywołuje, nie ma lekarstwa. Objawy zakażenia Borną zwykle początkowo przypominają te, które odczuwa się podczas przeziębienia — to ból głowy i gorączka. Jednak w miarę postępu choroby pojawiają się poważne problemy neurologiczne, takie jak zaburzenia mowy i chodu, a także śmiertelne zapalenie mózgu. Źródło zakażenia na ten moment nie jest pewne. Lokalne władze wskazują na ssaka z rodziny ryjówkowatych. Prawdopodobnym nosicielem mógł być w tym przypadku zębiełek białawy. Czy wirus może okazać się niebezpieczny na szerszą skalę? Naukowcy wciąż nie są pewni, dlaczego Borna atakuje człowieka. Kilka lat temu wydawało się to niemożliwe. Dziś zakażenie stało się faktem.

— Wirusy zawsze były groźne. To twór biologiczny, który ma wybitną tendencję do mutowania. Najlepszym tego przykładem jest covid i świńska grypa AH1N1. To wszystko się zmienia, więc my ciągle musimy trzymać rękę na pulsie — podkreśla Janusz Dzisko. — W Olsztynie mamy dobre i nowoczesne laboratorium. Próbujemy analizować to, co się dzieje w naszej rzeczywistości. Na razie poza covidem i pojedynczymi przypadkami grypy nic nowego nie ma. Ale to nie znaczy, że możemy być spokojni.

ADA ROMANOWSKA

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5