Zdzisława Kobylińska: temat Gietrzwałdu mnie „rozpala”

2023-10-07 08:55:15(ost. akt: 2023-10-07 08:59:46)

Autor zdjęcia: Andrzej Sprzączak

Poseł powinien mieć dużą wiedzę o swoim regionie, o społeczności lokalnej, ale także o swoim kraju, powinien posiadać doświadczenie społeczne, a nie tylko partyjne i dobrze orientować się w otaczającej rzeczywistości. Bez tego będzie, jak to się mówi powszechnie, „partyjną maszynką do głosowania”. A do tego nie chciałabym się nigdy redukować — mówi prof. Zdzisława Kobylińska w rozmowie dotyczącej istoty polityki.
— W życiorysie zawodowym pani profesor jest już doświadczenie parlamentarne w III kadencji Sejmu RP. Dlaczego podjęła pani wyzwanie startu w wyborach do Sejmu? Co o tym zadecydowało?
— III kadencja Sejmu była już dość dawno, ale doświadczenie pozostaje i z pewnością jest ono szczególne. Nie wszyscy bowiem mają możliwość oraz chęć podjęcia się tej szczególnej misji. Polityka, już od czasów studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w trudnych czasach komuny, była i jest wpisana w mój życiorys. Wybór studiowania na KUL-u nie miał dla mnie tylko charakteru czysto naukowego. W jakimś stopniu był to także wybór polityczny. Nie chciałam mieć nic wspólnego z reżimową edukacją, która narzucała określony standardy zdobywania wiedzy, zwłaszcza w obszarze humanistyki. A ja chciałam studiować filozofię.
W kandydowaniu przyświeca mi też maksyma Luigiego Sturza, wybitnego księdza i… polityka, którego myśl propaguję w Polsce: „Chrześcijanie mają obowiązek moralny uczestniczenia w życiu publicznym swojego kraju”. Mają obowiązek umoralniania życia społeczno-politycznego, a także szukania najlepszych rozwiązań dla ludzi w sferze gospodarki, kultury i szkolnictwa. Nie można oddać naszej rzeczywistości w ręce osób, które swoje papierowe serca noszą tylko na garniturach i koszulach, obojętnie czy z lewej, czy z prawej strony i czy są białe, czy czerwone, ale w prawdziwych sercach nie mają ani Boga, ani mądrości oraz autentycznej troski o sprawy Polski.

— Patrząc na pani aktywność znaną z przekazów medialnych, widać, że poza swoją działalnością zawodową na uniwersytecie podejmuje pani różne działania w społeczeństwie lokalnym na Warmii. Czy to doświadczanie miało wpływ na pani decyzję o starcie w wyborach?
— Owszem. Przecież na całość naszego doświadczenia wpływa zawsze wszystko to, czym się zajmujemy, kim jesteśmy, jakie podejmujemy wybory. Bycie naukowcem, zasiadanie w różnych gremiach naukowych i społecznych – bycie m.in. w Radzie Naukowej Ordo Iuris, w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, w „Solidarności” na mojej uczelni, bycie przewodniczącą komisji edukacji, kultury, zdrowia, polityki społecznej Rady Miejskiej oraz bycie prezesem Uniwersytetu Trzeciego Wieku na pewno miało wpływ na podjętą przede mnie decyzję o starcie w wyborach. Poseł powinien mieć dużą wiedzę o swoim regionie, o społeczności lokalnej, ale także o swoim kraju, powinien posiadać doświadczenie społeczne, a nie tylko partyjne, i dobrze orientować się w otaczającej rzeczywistości. Bez tego będzie, jak to się mówi powszechnie, „partyjną maszynką do głosowania”. A do tego nie chciałabym się nigdy redukować.

— Co przez lata aktywności publicznej, społecznej oraz samorządowej udało się pani osiągnąć?
— Udało mi się napisać kilka książek, w tym jedną po włosku, mnóstwo artykułów na tematy społeczne, polityczne, religijne i etyczne. Założyłam przedszkole, które w mojej gminie służy od lat także dzieciom ubogim i dawno temu zostało wpisane do Katalogu Przykładów Dobrych Praktyk. Założyłam też, jak obiecywałam w swojej kampanii wyborczej do samorządu, Uniwersytet Trzeciego Wieku. Dziś jest on prężną wspólnotą liczącą około 130 osób. Seniorzy są zachwyceni, ponieważ tu znaleźli miejsce budowania wspólnoty lokalnej, w której mogą rozwijać swoje pasje, poszerzać swoje horyzonty wiedzy, w tym także dotyczącej zdrowia, co jest niezwykle istotne w ich wieku. Muszę dodać, że jestem dumna z tego, jak pięknie nam się rozwija ta uniwersytecka wspólnota.

— Czy decydując się na start w wyborach parlamentarnych, wykorzystała pani poznane potrzeby i oczekiwania wyborców na Warmii i Mazurach?
— Oczywiście. Bez tego ani rusz. Spotkania, kontakty, działalność w mediach społecznościowych, bezpośrednie rozmowy, konferencje, praca w samorządzie – to wszystko sprawiło, że poszerzyłam znacznie swoją wiedzę o bieżące potrzeby naszych mieszkańców. A jest ich wciąż wiele, mimo że rządy Prawa i Sprawiedliwości znacznie zniwelowały poziom biedy i ludziom żyje się po prostu lepiej, co ostatnio przyznają nawet niektórzy przedstawiciele opozycji. Mama mojej przyjaciółki mówi wprost: „mam teraz co odłożyć z mojej emerytury”. Nie mówiąc już o dzieciach, które z wyśmiewanego przez oponentów 500+ mają lepsze jedzenie, ubrania, mogą coś zwiedzić, wyjechać na wakacje. Notabene, nie znam nikogo z tych, kto nie lubi PiS-u, aby nie brał 500+ lub pieniędzy na wyprawkę szkolną czy nie chciał otrzymywać 13. czy 14. emerytury.

— Jaki jest zatem pani plan działania i pierwsze cele wyznaczone do zrealizowania?
— Nie sięgajmy tak daleko w przyszłość. Porozmawiamy na te tematy, gdy zostanę posłem. Z moich wieloletnich doświadczeń i realizacji różnych projektów wynika, że skuteczne osiąganie celów nie jest możliwe w pojedynkę, a tylko zespołowo.

— Jak pani wspomniała, lepsze efekty dają działania w zespole. Czy dotychczasowe doświadczenie zarówno parlamentarne, zawodowe, jak i samorządowe pokazało zalety takich działań i ich większą skuteczność?
— Jasne! Jako lider projektu takiego jak choćby UTW, cóż bym sama zrobiła bez moich współpracowników Doroty, Wiesławy, Wiktora, Danuty, Darka i wielu innych. A w mojej placówce oświatowej bez pracy pani Eli, Danusi, Tereski, Bożeny, śp. Heli – osób oddanych dzieciom bez reszty. Wymieniam konkretne imiona, aby podziękować im za tę współpracę. Uważam, że zawsze trzeba pracować zespołowo, a nawet kandydować zespołowo, pracując na całą listę. Jestem na liście PiS, bo wspieram ją, wspieram tę formację, gdyż jej skuteczne, efektywne działania pokazują, jak należy realizować cele, które są tak ważne choćby dla naszego regionu. PiS wsparł nasz region naprawdę ogromnymi środkami. Cieszę się z każdej otrzymanej złotówki, bo nasze potrzeby wciąż są duże. Ale nie byłoby to możliwe, gdyby nie ekipa ludzi, którym leży na sercu rozwój Warmii i Mazur.

— Wiem, że mocno angażuje się pani w sprawy tego pięknego regionu, choćby w kwestię głośnej sprawy związanej z Gietrzwałdem.
— To prawda. Ten temat mnie „rozpala”. Od dziecka bowiem jestem związana z Gietrzwałdem. I powracając do poprzedniego pytania, to pierwsze działanie, które podjęłabym, to kwestia obrony Gietrzwałdu przed zalewem śmieci. Tak, śmieci! To wynika z „Karty Informacyjnej Przedsięwzięcia pn. Budowa Centrum Dystrybucyjnego LIDL Gietrzwałd”. Wypowiadałam się publicznie wiele razy na temat tego absurdalnego pomysłu. Odsyłam też do moich artykułów na ten temat. Kwestia dotyczy wybudowania przez Lidl centrum logistycznego wciśniętego w krajobraz chroniony. Ładnie się to nazywa, ale będą tam zwożone odpady, oczywiście także spoza Polski, w liczbie 150 tysięcy ton, w tym 3,25 tysiąca ton odpadów niebezpiecznych Jak mówią niektórzy, „odór niemieckich śmieci będzie unosił się nad Gietrzwałdem”. Ta ogromna inwestycja, która obejmie aż 40 ha, z czego 7 ha mają stanowić hale magazynowe, z całą pewnością doprowadzi do degradacji gminy poprzez zwiększony ruch tirów, pogorszy również bezpieczeństwo ludzi oraz zwiększy hałas, co niewątpliwie ma bardzo negatywny wpływ na zdrowie każdego, zarówno dorosłych, jak i dzieci. Wyobraźmy sobie setki tirów, w dni powszednie i święta, w dzień i w nocy, które jadą po wąskiej, pełnej zakrętów, jednojezdniowej drodze, przy której brak poboczy. Wyobraźmy sobie ludzi, mieszkańców nie tylko Gietrzwałdu, ale i okolicznych miejscowości, którzy będą musieli z tym żyć. Dziwi mnie milczenie tych, którzy ze wszystkich stron politycznych powinni robić wszystko, aby ten irracjonalny pomysł nie doszedł do skutku. Szkoda, że kandydaci na posłów i senatorów nabrali wody w usta w tym względzie. Ja bym ich pytała wprost o ten temat, bo odpowiedź wskazywałaby na to, czy myślą po polsku, kategoriami naszego polskiego interesu i utożsamiają się z nim. I nie zagłosowałabym na nikogo, kto wspiera tę odrażającą koncepcję!

— Na koniec pytanie kobiety do kobiety, co według pani powinno decydować o aktywnym udziale kobiet w polityce, życiu społecznym?
— Oczywiście, że kompetencje, umiejętności, wykształcenie i doświadczenie. Dokładnie to wszystko, co w przypadku mężczyzn. Zresztą Konstytucja RP Art. 33. zasada równości kobiet i mężczyzn nam to gwarantuje, gdy czytamy, że kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. I naprawdę u nas nie jest tak źle. Czy pani wie, że w Parlamencie RP jest większy odsetek kobiet – prawie 30 proc. – niż w Kongresie USA, gdzie jest 24 proc.? Jeżeli chodzi o kwestię wykształcenia, to wśród moich studentów zawsze mam większą liczbę dziewcząt. Proszę sobie wyobrazić, że dwa lata temu wśród ogółu mężczyzn tylko 19 proc. ukończyło szkoły wyższe. Z kolei udział kobiet z wykształceniem wyższym wyniósł 26,9 proc., co oznacza, że przeszło co czwarta kobieta posiadała dyplom ukończenia studiów wyższych. Dlatego tzw. parytety według płci uważam za absurdalny i zawstydzający nas, kobiety, pomysł. Wszyscy jesteśmy równi, ale ze względu na to, że jesteśmy kobietami, mamy prawnie mieć coś zabezpieczone? Dziwne… W polityce zawsze będzie mniej kobiet, bo po prostu kobiety mniej się nią interesują. Tak samo w przedszkolu będzie mniej nauczycieli mężczyzn, ponieważ nie chcą tam pracować. A studia są otwarte dla wszystkich. Na pierwszym roku na kierunku edukacja wczesnoszkolna mam jednego chłopaka na kilkadziesiąt dziewcząt. Ktoś mężczyznom broni? Nie! Ktoś kobietom broni kandydowania? Nie! Odrzucają wręcz propozycje brania udziału w wyborach. Musimy wybierać i działać w wolności. Żadne parytety nie są nikomu do niczego potrzebne. Takie jest moje zdanie.

Katarzyna Mazela, Artur Górecki

Dr hab. Zdzisława Kobylińska – nauczyciel akademicki w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWM, filozof, etyk, pedagog, publicystka, posłanka na Sejm III kadencji.
zdzislawa.kobylinska@gmail.com
https://www.facebook.com/zdzislawa.kobylinska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5