Piotr Paliński z Olsztyna pomaga Ukraińcom. Rozdaje dzieciom rowery. Skąd je bierze?

2022-10-09 20:30:00(ost. akt: 2022-10-10 08:24:02)
Piotr Paliński:  Niech każdy przypomni sobie uczucie, gdy dostał swój pierwszy rower. I taką radochę właśnie widzę w oczach tych dzieci

Piotr Paliński: Niech każdy przypomni sobie uczucie, gdy dostał swój pierwszy rower. I taką radochę właśnie widzę w oczach tych dzieci

Autor zdjęcia: pixabay.com

— Niech każdy przypomni sobie uczucie, gdy dostał pierwszy rower. I taką radochę właśnie widzę w oczach tych dzieci — mówi Piotr Paliński z Olsztyna, który organizuje zbiórkę rowerów, żeby po naprawieniu dać je ukraińskim dzieciom.
— Jest pan mechanikiem, naprawia pan samochody. A od jakiegoś czasu rowery dla dzieci.
— Mam swój warsztat, choć tak naprawdę zaczynałem kiedyś od rowerów. Ale trzeba było zarabiać pieniądze, więc zacząłem naprawiać samochody. Można powiedzieć, że historia zatacza koło. Gdy wybuchła wojna, znajomy szukał kierowcy. Zawoził Ukraińcom „humanitarkę”. Pojechałem wtedy do Lwowa. Później jeździliśmy na granicę, a teraz w Karpaty. Raz, jak wracałem do Polski, wziąłem ze sobą kobietę z ośmiolatkiem. Miała ze sobą tylko jedną walizkę. Jej syn miał na imię Dima. Jechali z Charkowa. Chłopak opowiadał, że lubi jeździć rowerem, ale swój zostawił w domu. Pomyślałem wtedy, patrząc na jego smutek, że coś z tym trzeba zrobić. Wrzuciłem ogłoszenie na Facebooku z prośbą o rower dla niego. Było to w kwietniu. Myślałem, że uda mi się znaleźć jeden rower, a dostałem ich aż piętnaście. Dima dostał jeden.

Piotr Paliński: Gdy daję rowery, cieszą się nie tylko dzieci, ale ja też
Fot. archiwum prywatne
Piotr Paliński: Gdy daję rowery, cieszą się nie tylko dzieci, ale ja też

— A co z resztą?
— Znowu dałem ogłoszenie na Facebooku, że mam do oddania rowery dla Ukraińców. Szybko zostały odebrane. I wtedy pomyślałem, że znowu potrzebuję rowerów, żeby rozdać je kolejnym dzieciakom. Poszedłem do cerkwi w Olsztynie. Poprosiłem tamtejszych wolontariuszy, żeby pomogli mi wskazywać osoby, które potrzebują dwóch kółek. I tak to się rozkręciło. Oddałem dzieciom ponad 200 rowerów.

— To 200 cudownych chwil.
— Niech każdy przypomni sobie uczucie, gdy dostał swój pierwszy rower. I taką radochę właśnie widzę w oczach tych dzieci. Zawsze, gdy oddaję rower, robię zdjęcie i zamieszczam je na swoim Facebooku. Te dzieciaki nie mają nic, a muszą ułożyć sobie życie na nowo. Siedzą po kilka osób w małej klitce i jedyne, co mogą robić, to wgapiać się w telefon. A teraz mają rowery, więc mogą jechać do przodu. Mogą wyjść z domu.

— Rowery, które trafiają w pana ręce, są sprawne?
— Nie zawsze. Ale naprawia je mój ojciec Witold Paliński. Jest emerytowanym geodetą, a że nudził się w domu, to teraz ma zajęcie. Lubi majsterkować. Schodzi do piwnicy z samego rana i naprawia, co może. Każdy rower zawsze przechodzi gruntowny przegląd. A gdy trzeba go naprawić, tata staje na wysokości zadania. To mój bohater.

Witold Paliński, tata pana Piotra, naprawia rowery w swojej piwnicy
Fot. archiwum prywatne
Witold Paliński, tata pana Piotra, naprawia rowery w swojej piwnicy

— Skąd bierze części?
— Na szczęście mamy zaprzyjaźnione sklepy, które wspierają nas w tej akcji. Bez nich byłoby nam trudno. Jeden sklep pochodzi z Olsztyna — rowerysportowy.pl, a Vinci Projekt z Dobrego Miasta. Często zdarza się jednak tak, że ze starych rowerów wyciągamy części i wkładamy je do kolejnych. Jedne rowery dają życie innym.

— Taka transplantacja…
— Czasami nawet chęci nie pomogą, żeby rower naprawić, bo jest w tak fatalnym stanie. Ale rzeczywiście dzięki niemu możemy naprawić inny rower. To niesamowite, że pomagają mi różni ludzie. W akcję włączyła się też harcerka Dorota Limontas, która namawia innych harcerzy, żeby szukali rowerów w okolicznych miejscowościach. Pomaga nam też Irek Grycuk, który jeździ z pomocą na Ukrainę. Dużo dobrego robią też ludzie z cerkwi. Bez nich te rowery nie trafiałyby we właściwe ręce. Dziękuję także stowarzyszeniu She&Bike, którzy organizują jazdy rowerowe wokół Olsztyna dla Ukraińców.

— Czego jeszcze potrzebują Ukraińcy?
— Gdy dzieci są szczęśliwe, ich rodzicom również jest lżej. Ale wszyscy potrzebują mieszkań, normalnej pracy i wsparcia psychologicznego. Potrzebują po prostu się tu odnaleźć. Ci ludzie nie są u siebie. Każdy ma swoją historię, która ściska za serce. Wiem, bo mieszkało u mnie kilku Ukraińców. Niedawno jedna z kobiet wróciła do Sum. Jej córka pojechała na studia do Krakowa, a matka właśnie wróciła do domu. Taka rozłąka dla nich to masakra. Sam sobie nie potrafię wyobrazić tej sytuacji, a co dopiero się z nią zmagać. Ukraińcom nie jest łatwo w Polsce. Coraz trudniej zorganizować jakąkolwiek zbiórkę dla nich, bo Polacy nie mają pieniędzy na pomoc. Inflacja niestety daje o sobie znać.

— Rowery nadal są potrzebne?
— Po miesiącu myślałem, żeby dać sobie z nimi spokój. Rozdałem już tyle rowerów, że starczy. Ale gdy te dzieciaki przychodzą po nie i mają radochę, szukam dalej. Rowerów, które gdzieś zalegają, jest mnóstwo. Stoją w piwnicach, na klatkach schodowych, na kołach bez powietrza. Niedaleko swojego warsztatu mam Punkt Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych. Tam jest kontener, z którego raz na jakiś czas wyciągam rower. Było ich pięć. Ludzie je wyrzucają. Czy to nie jest bez sensu?

— Jest pan bohaterem w swoim domu?
— Nie sądzę. Mam dużo wolnego czasu i lubię go sobie zagospodarować. Akurat życie tak się ułożyło, że chcę pomagać dzieciom z Ukrainy. To daje mi ogromną radość. One się cieszą, ale i ja mam z tego frajdę. To działa w dwie strony. A poza tym mam dwie córki i uwielbiam pływać z nimi żaglówką. Na rower też czasem wsiądę, ale wolę motocykl. W ogóle lubię podróżować. Co jakiś czas jeżdżę też na Ukrainę. Teraz też szykuję się do drogi. Staram się kupić znajomym samochód dla znajomych, którzy mieszkają we wsi Bystrzec w Karpatach. Lubię tam jeździć, bo tam mieszkają fajni ludzie. Po prostu.

— Gdzie można dostarczać rowery?
— Najlepiej najpierw zadzwonić do mnie: 606 349 048. Rowerów nie trzeba osobiście dostarczać. Jeśli jest taka potrzeba, wolontariusze przyjadą je odebrać. Ale jeśli ktoś chce i może, może przywieźć rowery do mojego warsztatu Palina AUTO Naprawa na ul. Towarową 14 albo na al. Przyjaciół 26/1. Można je też przyprowadzić do serwisu telefonów przy ul. Żeromskiego 24F. Ale zbieramy nie tylko rowery. Można przynosić wszystko — hulajnogi, piłki, rolki, wrotki, deskorolki. Pamiętajmy, że one nic tu nie mają.

ADA ROMANOWSKA

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5