Utopione auta z Niemiec w Olsztynie. To zagrożenie czy tania sensacja? [VIDEO]

2021-08-19 09:02:03(ost. akt: 2021-08-19 15:40:39)
Kiedyś straszyło się czarną wołgą. Teraz to samochody po powodzi?

Kiedyś straszyło się czarną wołgą. Teraz to samochody po powodzi?

Autor zdjęcia: pixabay.com

Samochód po powodzi to potencjalna mina i finansowa studnia bez dna. W związku z sytuacją w Niemczech i Belgii szykuje się napływ takich aut do Polski, w tym na Warmię i Mazury. Czy naprawdę jest jednak czego bać? A może powódź to nie jedyna pułapka?
Okazja. Roczne auto z Niemiec za połowę ceny. W środku niepalone, pierwszy właściciel. Auto kupione dla żony, ale okazało się nietrafionym prezentem. Jak nowe”. Takie "perełki" być może zalewają już polski rynek aut używanych. Problem w tym, że kupując taki samochów można albo ustrzelić świetną okazję, albo nadepnąć na minę. Bo lipcowe ulewy w Niemczech i Belgii dają do myślenia. Spowodowały liczne podtopienia, a samochody były dosłownie porywane z ulic. Woda zmieniła te auta w złom. Zatem czy na pewno takie samochody są teraz sprzedawane w Polsce?

„Rzeczpospolita” pisze o prognozach jednego największych dealerów samochodów używanych. Według nich auta popowodziowe będą stanowić 1-2 proc. oferty. Z wypowiedzi Karoliny Topolovej, dyrektor generalną marki, wynika, że po każdej powodzi nieudolnie naprawione po zalaniu auta prędzej czy później trafiają na rynek wtórny. "W przeszłości próbowano sprzedać nam samochody, które nie były nawet zarejestrowane, ale już zostały zalane na terenie zakładów produkcyjnych w Europie Zachodniej, jeszcze przed opuszczeniem fabryki" — tłumaczy Karolina Topolova.


Z kolei serwis money.pl cytuje Łukasza Szaramę, eksperta branży motoryzacyjnej i biegłego sądowego, który uważa, że auta popowodziowe już są w Polsce. Ekspert powołuje się na informacje z pierwszej ręki od handlarzy z województwa lubuskiego. „A jak są tam, to i w całej Polsce — podkreśla. — To nawet kilkanaście tysięcy samochodów”.

„Szuwarki” na lawecie


Na Warmii i Mazurach z zalanymi autami mieliśmy do czynienia w 1997 roku, po wielkiej powodzi na południu Polski. Wyczyszczone samochody jechały na północ do nowego właściciela. Wtedy nie było jeszcze internetu, więc informacje nie rozchodziły się tak szybko jak dzisiaj. Zanim się zorientowaliśmy, utopiliśmy już pieniądze. Obyśmy dzisiaj nie dali się nabrać.

— Widziałam kilka dni temu lawetę, na której poustawiane były samochody. Jechała drogą krajową nr 51. Z każdego auta wystawały „szuwarki”. Wyglądały jak wyjęte z jeziora — opowiada pani Danuta, która mieszka pod Olsztynem. — Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, bo byłby to dowód, że do zalewają nas auta po powodzi.

Mina z opóźnionym zapłonem


Niestety zakup auta z powodziową przeszłością najczęściej tonadepnięcie na minę. Woda podczas podtopienia dostaje się niemal w każdy zakamarek samochodu siejąc spustoszenie. Nawet jeśli auto wygląda na nowe bo zostało wyczyszczone, skutki powodzi mogą zacząć wychodzić na jaw po czasie. W popowodziowych samochodach dochodzi do zupełnie niespodziewanych awarii i to niestety często w najmniej oczekiwanych momentach. Po czasie usterek jest już tak wiele, że koszt napraw przewyższa wartość samochodu. Dać się we znaki może elektronika. Wariować mogą kolejne systemy aż w końcu pojazd przestanie nadawać się do użytku. Trudno będzie też wywietrzyć auto z zapachu stęchlizny. Można go na pewien czas skutecznie zabić środkami chemicznymi. Używają ich handlarze. Pojawia się też korozja.


W czasie zakupu warto zajrzeć w różne zakamarki samochodu — podnieść dywaniki, zerknąć w trudno dostępne miejsca, m.in. w okolice uszczelek czy pod siedzenia. Po co? Mogą tam być jeszcze ślady wilgoci, resztki mułu i piachu, które nie zostały dostatecznie dobrze usunięte. Warto sprawdzić też, czy pod osłoną lamp, zegarów i reflektorów samochodu nie osadza się para wodna. Wiele może powiedzieć nam również stan tapicerki pojazdu. Warto też maksymalnie rozwinąć pasy bezpieczeństwa. Jeśli u nasady będą wilgotne, to znak, że auto było zalane.

Tylko czy na pewno zalane auta trafią na nasz rynek?


Maciej Szymajda, prezes Stowarzyszenia Komisów i właściciel komisu w Olsztynie, uważa, że to ten temat jest za bardzo rozdmuchany.

— To bzdura, że większość zalanych samochody trafią do Polski. W mediach pojawiają się takie informacje, bo ludzie chcą je czytać. Dziennikarze szukają taniej sensacji. Kiedyś mówiło się o czarnej wołdze. Też straszyła. Teraz, moim zdaniem, realia będą zupełnie inne — podkreśla Maciej Szymajda. — W jakiejś części te samochody pojawią się w Polsce. W większości trafią jednak z przeznaczeniem na części. Zalana zaawansowana elektronika eliminuje je z obrotu. Na przykład w mercedesie klasy S jest aż 27 różnych baterii. Wszystkie elementy, które są nimi zasilane, od razu się psują. Bo gdy dojdzie do zwarcia, palą się niektóre elementy. To się nie wydarzy za jakiś czas, ale dzieje się od razu. W nowych samochodach jest coraz więcej takich systemów. Próba przywrócenia do sprawności takiego samochodu byłaby na tyle kosztowna, że ratowanie ich nie jest opłacalne. Mowa zwłaszcza o samochodach, które są warte docelowo 20 tys. zł. Takie na Warmii i Mazurach sprzedają się najlepiej. Żeby miało to więc jakikolwiek ekonomiczny sens, a o oto tutaj chodzi, trzeba byłoby przywozić samochody nowe lub prawie nowe. A one wszystkie są naszpikowane elektroniką. Owszem, nie mówię, że takich samochodów w Polsce nie będzie wcale. W większości jednak zostaną rozebrane na części.

A części są odporne na zalanie?


— Na przykład felgę aluminiową możemy trzymać w wodzie nawet przez tydzień i nic się jej nie stanie. Powódź więc też jej nie zagraża. Gdy jednak wrzuci się do wody sterownik silnika na 15 minut, będzie już po nim — tłumaczy Maciej Szymajda. — Do kosza nadają się też elementy wnętrza po powodzi czy cała elektronika. Ale plastikowe części jak zderzak, lusterko, klosz lampy już mogą służyć innym. Również aluminiowy wahacz zawieszenia jest odporny na wilgoć. Moim zdaniem nawet sam goły silnik, mówię o mechanicznych jego częściach, który długo nie stał w wodzie, też nadaje się do ponownego użycia. Elektronika silnika oczywiście już nie.

Co jest więc największym problemem?


— Żeby nie kupować kota w worku, ważne jest wiedzieć od kogo kupuje się samochód. Problemem jest sprzedaż „na Niemca”. Handlarz na umowie wpisuje dane nie swoje, ale osoby, od której kupił samochód za granicą. Niestety, zdarza się, że są one fałszywe. Jeśli okaże się, że samochód jest po powodzi, czyli po szkodzie całkowitej — tak zalanie jest określane w Niemczech i we Francji — wtedy trudno będzie walczyć o swoje prawa. Inaczej wygląda sprawa, gdy kupuje auto w komisie. Najczęściej to sprawdzone samochody. Ale jeśli okaże się inaczej, łatwiej jest się porozumieć — podkreśla Maciej Szymajda. — Gdy chce się kupić używany samochód, trzeba przede wszystkim szukać rozsądnie. Gdy zauważmy cenę o 30-40 proc. niższą niż średnia cena danego modelu z tego rocznika, to na pewno nie jest to okazja. Takie auto będzie problemowe. Albo będzie po przejściach technicznych albo będzie miało problemy z dokumentami. Może też być z szarej strefy. Nie wierzę w takie okazje. Zajmuję się samochodami ponad 20 lat i dużo w życiu widziałem. Pewne rzeczy można w samochodzie zatuszować. Nigdy jednak nie ukryje się wszystkiego. Pułapek jest mnóstwo. To nie tylko powódź.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. hehe #3073264 19 sie 2021 12:00

    Pan specjalista zapomniał wspomnieć, że wystarczy sprawdzić VIN auta i wszystko o nim wiemy, za 50-100zł w internecie można dostać pełną historie auta, z wyszczególnionymi wszystkimi zdarzeniami i naprawami.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. hehe #3073263 19 sie 2021 11:51

      "Takie perełki być może zalewają już polski rynek aut używanych" czemu nie dać "z pewnością" zamiast "być może" ;) pozdro dla kumatych

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5