Brud i śmieci. Smutny koniec Kolejowej

2021-04-05 18:11:00(ost. akt: 2021-04-02 16:34:26)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

To miejsce umiera, a ratusz na razie nie chce robić rewolucji. Dopóki interes się kręci, pawilony na Kolejowej będą miały swoje miejsce na mapie Olsztyna. Problem w tym, że zarobić w tym miejscu trudno. Swoje dołożyła pandemia, ale i przerażający bałagan w okolicy.
Kiedyś to miejsce tętniło życiem. Można tu było kupić wszystko. Perfumy zachodnich marek, odzież, biżuterię... Towar był często spod lady, z przemytu, ale w latach 80. nikomu to nie przeszkadzało. Każdy chodził na Kolejową. To targowisko było wręcz kultowe. A dziś? Straszy.

— Pamiętam, jak stawiali te budki, bo mieszkam tu w okolicy. Było to w połowie lat 70. Dużo się później tu działo i można było wszystko kupić. Co dusza zapragnęła — mówi pani Elżbieta. — Ale potem przyszły supermarkety i pawilony zaczęły upadać. Jedna budka po drugiej padały jak muchy. Ludzie coraz rzadziej tu zaglądali. Teraz, jak ludzie mówią, mają zrobić tu parking. Ale najpierw muszą posprzątać, bo to miejsce jest jak z horroru.

Od lat 90. wszystko zaczęło upadać. I końca tego upadku nie widać — dodaje pani Janina, która też mieszka w okolicy. — Wyrzucało się ludzi na ulicę. Sama to przeżyłam. Pracowałam w dużym zakładzie, który został zlikwidowany. Nic nikogo nie obchodziło. PGR-y też poniszczyli. Ludzie sobie nawet życia odbierali, bo jak żyć bez pracy? Z tymi budkami na Kolejowej było podobnie.


Na Kolejowej, choć wiele pawilonów już nie istnieje, można jeszcze zrobić zakupy. Dwóch sprzedawców cały czas nie daje za wygraną. Nie chcą pokazać twarzy i proszą o anonimowość.

— „Korona” dała nam w kość. Bywa tak, że przez cały tydzień nie ma nikogo, ale zdarza się, że w następnym już kilka osób przyjdzie. To jak gra w ruletkę. I nie to, co było kiedyś. Mieliśmy tu przecież centrum handlowe. Ludzie przyjeżdżali nawet z terenu na zakupy. Kolega miał tu budkę i biznes miał nieziemski. Dziś jest paskudnie. Trzy pawiloniki mimo wszystko jeszcze są otwarte — mówi jeden ze sprzedawców, który ma 82 lata. — Młodzi lubią kupować w wielkich sklepach, w których mają wszystko. Do nas przychodzą raczej starsi. Ale może i jakiś młody przyjdzie? Teraz znowu będę sprzedawał. Otwieram po świętach, bo jestem już po dwóch dawkach szczepionki. A że mam ciuchów za kilkadziesiąt tysięcy, więc muszę je jakoś sprzedać. Pomału to robię, po obniżonych cenach. Mam odzież damską i męską. Ładne, modne sukienki… Z Warszawy, z Łodzi… Na szczęście z emerytury nie muszę jeszcze dokładać. Wychodzę na zero. Ale przynajmniej nie zanudzę się w domu. Trzeba mieć jakieś zajęcie.

— Ten starszy pan ma paski skórzane w cenie 35 zł. Ma też fajne swetry. Kupiłam synowi taki zapinany na zamek za 45 zł. Bardzo dobry gatunkowo. Naprawdę to dobra odzież, a nie jakaś z łapanki. Dlatego nie chodzę po supermarketach, bo tam sama tandeta. Wolę kupić na Kolejowej, choć tylko do końca roku będzie taka możliwość — mówi o osiemdziesięcioletnim sprzedawcy pani Elżbieta. — Tylko nie mogę zrozumieć, dlaczego te budy są w takim stanie. Owszem, chodnik jest sprzątany, a zimą był odśnieżany. Ale reszta woła o pomstę do nieba! Tylko co taki biedny człowiek, który mieszka w pobliżu i patrzy na to wszystko, może zrobić? Gdybym miała sprzęt, sama bym się za ten bałagan wzięła. Rękami przecież tego wszystkiego nie zbiorę. Ten starszy człowiek też nie…


Miasto przedłużyło umowę dzierżawy pawilonów do końca roku.

— Czynsz, jak na takie warunki, jest wysoki. Ja mam dwie budki. Miesięcznie za jedną płacę 250 zł, a za drugą 310 zł. To prawie 600 zł. Do tego trzeba jeszcze doliczyć prąd. Płacić trzeba, a zarobek stąd marny — mówi nam drugi z handlarzy, który ma nie tylko sklepik, ale i punkt usług krawieckich. — To końcówka tego miejsca. Ono umiera. Pandemia przyszła i wszystko pozamiatała. Chociaż pozamiatać powinno miasto. Tu jest taki bałagan, że aż przykro. Kto tu przyjdzie, jak tu są takie warunki? Ludzie pewnie nawet nie wiedzą, że ktoś tu sprzedaje. Te pawilony wyglądają jak wymarłe, opuszczone… Ile razy dzwoniliśmy z prośbą o porządek, ale nikt nie zareagował. Olsztyn to miasto bałaganu.

Jak pawilony zaczęły upadać, pomysłów na to miejsce było kilka. Mówiło się, że w planach miała tu powstać ulica łącząca al. Wojska Polskiego z Zientary-Malewskiej. Miała tu też powstać kładka lub tunel łączący Śródmieście z Zatorzem i wychodząca po drugiej stronie torów na wysokości ul. Kajki. Z kolei projekt OBO „Nowe Budy Kolejowe” miał znowu w to miejsce tchnąć życie. Ale został odrzucony.


— Aktualnie przy ul. Kolejowej zostało kilka pawilonów, które są czynne i kilka zamkniętych, które wkrótce będą zlikwidowane. W okresie największego rozkwitu były tu 74 sklepy i punkty usługowe — mówi Marta Bartoszewicz, rzeczniczka olsztyńskiego ratusza. — Okazuje się, że rynek weryfikuje takie miejsca i coraz mniej osób tu zagląda. Pawilony w naturalny sposób, po kolei są likwidowane, gdy ich właściciele przechodzą na emeryturę lub z powodów ekonomicznych postanawiają zamknąć te obiekty. 
Nie będziemy tu nic zmieniać na siłę, robić rewolucji. Zdajemy sobie sprawę że dla wielu osób to jedyne źródło dochodu, dlatego dopóki przychodzą klienci i interes się kręci — nie ingerujemy w ten teren.

I dodaje: — Opracowujemy program Zatorze, który pokaże jak powinna wyglądać ta część Olsztyna. Wstępnie chcemy tu stworzyć ciąg pieszo-rowerowy z miejscami do wypoczynku i rekreacji oraz usługami. Docelowo o przeznaczeniu tego terenu zdecydują konsultacje społeczne.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5