Ciastka znikną ze sklepów? Od 2 kwietnia zmiany w prawie

2021-03-24 20:01:17(ost. akt: 2021-03-24 14:42:45)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Już od kwietnia wiele produktów… zniknie ze sklepowych półek? Mowa o margarynie, batonach i chipsach. Wszystko za sprawą unijnego rozporządzenia, które dotyczy ograniczenia zawartości tłuszczów trans w produktach spożywczych.
Od lat Światowa Organizacja Zdrowia walczy ze szkodliwymi tłuszczami trans, które znajdują się w żywności. Nazwała je najgorszymi tłuszczami świata. Ale mówienie o tym, to za mało. Dlatego w 2019 roku Komisja Europejska wydała rozporządzenie wprowadzające limity ich zawartości w produktach spożywczych. Od 2 kwietnia 2021 roku maksymalna zawartość w produkcie to 2 g na 100 g tłuszczu.

— Wyobraźmy sobie taki scenariusz. Fast foody zeszły do podziemia. Na czarnym rynku pączek przebił wartością uncję złota. Przy automatach z chipsami i krakersami wybuchły zamieszki. Diabeł smaży frytki w piekle. Po placach zabaw krążą dilerzy snikersów. Oficjalnie wszyscy wcinają jarmuż z kaszą jaglaną. Kto wie, czy kiedyś  taki obrazek science fiction, nie stanie się realem? A zaczęło się dziać w tym temacie — uważa Ewa Stępień, coach i autorka bloga spiropharm.com. — Spożycie tłuszczów trans powinno być tak niskie, jak to jest możliwe. A najlepiej wcale nie brać ich do ust. Wysokie spożycie tłuszczy trans wiąże się z dużym ryzykiem wielu schorzeń. Podnoszą stężenie złego cholesterolu, obniżają dobrego. Nasilają oporność na insulinę u osób z cukrzycą. Negatywnie wpływają na płodność kobiet i mężczyzn. Przenikają przez łożysko do płodu, a także do mleka matki — dlatego mogą niekorzystnie wpływać na rozwój dziecka. Spożywane w dużych ilościach zwiększają ryzyko depresji aż o 48 proc. Wiążą się z rakiem piersi i jelita.

Gdy dziś weźmiemy pierwszy lepszy produkt w sklepie do ręki, na etykiecie znajdziemy informację, że zawiera na przykład tłuszcz albo olej palmowy. Tylko czy jest to olej tłoczony z owoców i zmielonych nasion palmy oleistej? Pierwotnie olej ten ma kolor pomarańczowoczerwony. Wówczas też ma wiele wartości odżywczych, takich jak betakaroten, witamina E i antyoksydanty. Po przetworzeniu olej palmowy zmienia kolor na biały lub żółty. Jednocześnie, podczas obróbki termicznej pozbawiany jest składników odżywczych. I taki znajduje się w większości produktów.

— I właśnie ten tłuszcz działa na mnie jak płachta na byka. Wystarczy, że widzę go w składzie, włos jeży mi się na głowie. Kiedyś kompletnie nie zwracałam na niego uwagi, ale kiedy dowiedziałam się, że jest niezdrowy, pilnuję składu — twierdzi Agata Kowalska z Olsztyna. — Najgorsze, że ten tłuszcz można znaleźć wszędzie: w wafelkach, czekoladzie, ciastkach, daniach gotowych… Mnóstwo w sobie ma go chociażby najbardziej znany na świecie krem czekoladowo-orzechowy. Na pierwszym miejscu w składzie ma cukier, a zaraz po nim jest tłuszcz palmowy. Czy zatem w kwietniu ten krem zniknie ze sklepowych półek? Na 31,6 g tłuszczu, aż 11 g to tłuszcze nasycone.

Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, olej palmowy w przemyśle spożywczym stosowany jest w formie rafinowanej i utwardzonej. Jest tani, trwały i dobrze komponuje się na przykład z kakao, dlatego znajdziemy go w większości czekolad, kremów czekoladowych, batonów i innych słodkości. Jest również dodawany do ciast i ciastek, chipsów i różnego rodzaju przekąsek. Rafinowany olej palmowy stosowany jest też do produkcji lodów — im tańszy i bardziej przetworzony produkt, tym większe prawdopodobieństwo, że jest w nim olej palmowy. Ale taki olej jest też składnikiem margaryn i masła roślinnego. Nadaje im stałą konsystencję i trwałość. Rafinowany, utwardzony olej palmowy dodawany jest również do tanich bułek do hamburgerów oraz pieczywa tostowego, a także gotowych ciast — na przykład ciasta na pizzę, a także gotowego ciasta francuskiego, które wystarczy jedynie wstawić do piekarnika. Ogólna zasada jest taka: im tańszy produkt i im dłuższy ma termin przydatności do spożycia, tym większe prawdopodobieństwo, że jest w nim olej palmowy. Albo kokosowy, który jest kuzynem palmowego i też często można go znaleźć w produktach spożywczych. Olej palmowy ma ok. 50 proc. kwasów tłuszczowych nasyconych, kokosowy ok. 90 proc. Porównajmy — olej rzepakowy zawiera ich tylko ok. 7 proc.


Oczywiście olej palmowy brzmi naturalnie… Dlatego na etykietach na liście składników nie znajdziemy wymienionego wprost sformułowania „tłuszcze trans”, bo koncerny przeformułowały swoje listy składników tak, by etykiety brzmiały i wyglądały lepiej, a nie kojarzyły się ze szkodliwymi dla organizmu tłuszczami.

— W Polsce producenci nie mają obowiązku informowania o zawartości tłuszczów trans na opakowaniach produktów — podkreśla Ewa Stępień. — Muszą tylko podawać zawartość tłuszczu ogółem. Dlatego należy dokładnie czytać etykiety i nie kupować produktów, na których jest napisane: „uwodorniony”, „częściowo uwodorniony” lub „utwardzony”. To oznacza, że produkt zawiera tłuszcze trans.

Teraz, od kwietnia, może być lepiej, choć tłuszcze trans nie znikną całkowicie ze składu produktów. Musi być go mniej. Producenci musieli zmienić proces powstawania danego produktu tak, żeby spełniał unijne regulacje. Mieli na to 2 lata.

ADA ROMANOWSKA

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5