Łyna tonie w tonach śmieci [ZDJĘCIA]

2020-06-28 11:11:00(ost. akt: 2020-06-26 16:03:36)
Sylwester Pepel poszukiwacz

Sylwester Pepel poszukiwacz

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Trzeba najpierw sięgnąć dna, żeby dawać dobry przykład. Żeby pokazać, ile złomu i śmieci zalega na dnie Łyny. Z Sylwestrem Pepelem ze Stowarzyszenia Klub Sportowy Magnes Neodymowy rozmawiamy o tym, czego nie widać gołym okiem.
— Co pan robi w Łynie?
— Sprzątam. A właściwie pokazuję zaledwie jedną tysięczną tego, co leży na dnie. Jeśli wypompowano by wodę z rzeki, złapalibyśmy się za głowę. W Łynie nie znajdziemy butelki koło butelki. Tam butelka leży na butelce. Do tego są opony, śmietniki i przedmioty różnego kalibru. I celowo robię to w weekendy, żeby działać na podświadomość ludzi. Bo wtedy ich najwięcej spaceruje. I wtedy najwięcej mogą zobaczyć. Pomyśleć.

— Dlaczego zdecydował się pan sprzątać Łynę? Jest pan przecież z Ostródy…
— Oglądam dużo filmów tzw. magnesiarzy w internecie. Na jednym z nich chłopaki z Łyny pod mostem kolejowym przez cztery godziny wyciągnęli 24 kg złomu. Pojechałem w to samo miejsce z kolegą, też nagraliśmy filmik, ale wyciągnęliśmy 600 kg. Po roku pojechałem tam ponownie i wyciągnąłem 300 kg. Tylko w jednym miejscu! Dwa tygodnie temu też byłem i… wyciągnąłem bębenkowy pistolet magnum. Przyjechali policjanci i przy nich w ciągu 15 minut wyciągnąłem jeszcze ponad 200 kg żelastwa.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Pistolet wyłowiony z Łyny

Pistolet wyłowiony z Łyny

— Ale Łyna ciągnie się przez cały Olsztyn…
— Dlatego w ostatnią niedzielę szedłem od mostów kolejowych w stronę starówki. Z tego kawałka wyciągnąłem 16 koszy na śmieci i ponad 70 opon. Zabrałem wszystkie śmieci — złom, folię i szkło. Wszystkich opon niestety nie dałem rady wziąć.

— Co pan potem z tym wszystkim robi?
— Pakuję na przyczepkę, a zawsze jest czubata. Potem utylizuję na własny koszt. Czyszczenie Łyny jest więc jak wolontariat. Ale wychodzę z założenia, że Matka Ziemia kiedyś mi za to podziękuje. Dzięki wodzie zresztą chodzę. Dzięki temu, że spędzam w niej dużo czasu i pływam. W 2011 roku lekarze chcieli mi amputować obydwie stopy. Nie dałem się.

— Wolontariusz, magnesiarz, szczęściarz… A z zawodu?
— Mam firmę i od 2012 zajmuję się fotowoltaiką. W wolnych chwilach albo między klientami wyławiam śmieci z rzeki. Często jest tak, że gdy klient przekłada mi spotkanie o dwie godziny, wkładam wodery i sprzątam. Nie tylko w Olsztynie, ale i w rodzinnej Ostródzie czy w Iławie. W całej Polsce.

— W garniturze?
— Za każdym razem zakładam strój na garnitur. Bo klienci, którzy zakładają fotowoltaikę, mają piękne dworki, więc muszę być dobrze ubrany. Całe niezbędne wyposażenie mam jednak zawsze w samochodzie. A nawet często przyjeżdżam do klientów z samochodem załadowanym po brzegi. Dziwią się wtedy, a ja im opowiadam o swojej pasji. Tłumaczę, że wydobywam rzeczy porzucone i zgubione. Zdarzyło się raz, że jeden klient był na rybach, machnął ręką i zgubił obrączkę. Osiem lat wcześniej. Pojechałem, minęła godzina i wyłowiłem mu tę obrączkę. Ależ był zadowolony! Innym razem facetowi wypadł telefon. Karmił kaczki i się pochylił. Telefon nie miał dla niego znaczenia, ale zdjęcia zapisane na nim już tak. Też był wdzięczny.

— Skąd ta pasja?
— Z Iławy. Widziałem, jak dwóch chłopaków wyłowiło z Jezioraka granaty kolbowe z czasów wojny. Zadzwoniłem na policję, ale nikt się tym nie przejął. Ale przecież te granaty cały czas mogą być aktywne! Przecież zostały zrobione po to, aby zabijać. Zainteresowałem się, jakim cudem ci chłopcy zdołali je wyciągnąć. Na forum w internecie dowiedziałem się, że zrobili to używając magnesu. Następnego dnia taki pożyczyłem. Poszedłem nad jezioro i wyłowiłem dwa pociski moździerzowe. Też mogły wyrządzić szkodę. A ile tego leży jeszcze na dnie jeziora?
Powiedzmy, że jakiś 12-latek mógłby coś wyłowić, a potem rozkręcać w domu. Przecież mógłby rozwalić pół bloku! Ile razy słyszałem, że jakiś wędkarz wyłowił jakiś pocisk przeciwczołgowy i wyrzucił go z powrotem? Dlatego jadę w to miejsce i podejmuję działania.

— Jest coś, co chciałby pan wyciągnąć?
— W niedzielę w Olsztynie wyciągnąłem dwie kasetki pancerne i kasę fiskalną najprawdopodobniej z kradzieży. Policjanci nie byli tym zainteresowani. Jeszcze ich nie otworzyłem. Zrobię to komisyjnie. Marzeń wielkich dotyczących znalezisk nie mam. Każde jest ciekawe. Ale najbardziej marzę o zdrowiu. Tylko i wyłącznie.

ADA ROMANOWSKA



Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl

Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Rr #2940130 | 83.9.*.* 29 cze 2020 09:12

    Najwięksi syfiarze mieszkają jak widać w Olsztynie!

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. olsztyn #2940124 | 83.31.*.* 29 cze 2020 09:04

    To wyborcy AD ,tacy dobrzy ludzie , przykładni katolicy . Dostają wszystko w gratisie ,to i dbać o nic nie nauczeni.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Tom #2940059 | 145.237.*.* 29 cze 2020 06:51

    Po dnie Łyny widać jakim dnem jest nasze społeczeństwo. Brudasy i ignoranci.

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

  4. Xyz #2940046 | 95.160.*.* 29 cze 2020 05:35

    Poprawka, wieśniaki z Olsztyna.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Xyz #2940045 | 95.160.*.* 29 cze 2020 05:34

      Wieśniak z Olsztyna

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (6)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5