Boom mieszkaniowy w Olsztynie. Nie budowaliśmy tyle od czasów Gierka

2020-02-15 14:12:54(ost. akt: 2020-02-14 14:15:09)
Olsztyn jest jednym z miast, w którym dobrze widać boom mieszkaniowy. Dobrze ilustruje to sytuacja na Zatorzu

Olsztyn jest jednym z miast, w którym dobrze widać boom mieszkaniowy. Dobrze ilustruje to sytuacja na Zatorzu

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Takiego boomu mieszkaniowego nie było w Polsce od lat. Na Warmii i Mazurach najwięcej buduje się w Olsztynie i w powiecie olsztyńskim, gdzie oddawanych do użytku jest niemal połowa wszystkich mieszkań w regionie. I na razie to się nie zmieni.
W ubiegłym roku zaczęto budowę 237 tys. mieszkań. To niemal tyle, ile mieszkań rocznie powstawało w Polsce za czasów Edwarda Gierka. Z tą jednak różnicą, że tamte mieszkania z lat 70. XX wieku pod względem jakości mocno ustępowały obecnie oddawanym do użytku.

Boom mieszkaniowy widać gołym okiem. Wystarczy tylko popatrzeć na Olsztyn. W ubiegłym roku w regionie oddano do użytku 5811 mieszkań, a w 2018 roku — 5206. Wzrost jest więc spory. Z danych Urzędu Statystycznego w Olsztynie wynika, że w ubiegłym roku najwięcej mieszkań oddano do użytku w Olsztynie — 1279, a następnie w powiecie olsztyńskim — 1181. Dwa lata temu było odwrotnie. Najwięcej lokali oddano do użytku w powiecie olsztyńskim — 1170, w Olsztynie — 665. Tak więc w przypadku stolicy regionu w ciągu roku liczba oddawanych mieszkań wzrosła prawie dwukrotnie.

Deweloperzy budują na potęgę, bo na mieszkania jest popyt.
— Dobra koniunktura na regionalnym rynku deweloperskim wynika z dużego zapotrzebowania na nowe własne M na rynku pierwotnym — tłumaczy Beata Myszkiewicz, główny specjalista ds. marketingu i sprzedaży deweloperskiej w Iławskim Przedsiębiorstwie Budowlanym. — Eksperci zapowiadają, że taki trend w budownictwie mieszkaniowym utrzyma się również w tym roku.

Jakich mieszkań szukają klienci? Z danych Eurostatu za 2019 rok wynika, że Polacy najczęściej w Europie wybierają mieszkania nowe, a nie używane. Udział rynku deweloperskiego w całym obrocie mieszkaniami jest w Polsce cztery razy większy niż we Francji i trzy razy większy niż w Niemczech. Jednak ten rosnący popyt na mieszkania już niekoniecznie wynika z braku własnego dachu nad głową, choć ocenia się, że w Polsce brakuje obecnie ok. 2,1 mln mieszkań.

— Przeważająca część nabywców szuka małych mieszkań, około 30-40 mkw., głównie w celach inwestycyjnych — dodaje Beata Myszkiewicz. — Na tę sytuację wpływa niski poziom stóp procentowych, brak konkurencyjności depozytów bankowych oraz duża dostępność kredytów mieszkaniowych. Dlatego zamiast lokować środki finansowe w bankach, bardziej opłacalne jest inwestowanie w nieruchomości.

To jeden z głównych powodów drożyzny na rynku. Własne M staje się coraz droższe. W ciągu roku mieszkania w największych miastach w Polsce zdrożały prawie o 13 proc. — wynika z danych opublikowanych przez NBP za IV kwartał 2019 roku. W ciągu ostatnich trzech lat średnie ceny mieszkań w sześciu głównych aglomeracjach poszły w górę o ponad 30 proc.

— Od 2017 roku mamy wzrost cen mieszkań na rynku — mówi Danuta Nalazek, doradca rynku nieruchomości z Olsztyna. — Niskie oprocentowanie lokat w bankach sprawia, że ludzie szukają innych form inwestycji i taką najprostszą jest rynek mieszkaniowy, kupno mieszkania. Oba rynki pierwotny i wtórny są ze sobą powiązane, choć klienci wola kupować mieszkania nowe, traktując to jako inwestycje na przyszłość.

Ile trzeba zapłacić za mieszkanie w Olsztynie? — Tu trudno o jedną cenę metra kwadratowego. Zależy to od lokalizacji, technologii, wielkości lokalu — wylicza Danuta Nalazek.

Przeciętne ceny nowych lokali wahają się w granicach 5,8-6,8 tys. zł (choć były jeszcze wyższe, bo nawet 17,7 tys. zł za metr, ale chodziło o luksusowe, duże, 150-metrowe apartamenty w centrum miasta). Natomiast w przypadku lokali używanych ważny jest metraż. Zdarzają się mieszkania duże w starym budownictwie, gdzie za mkw. trzeba zapłacić nieco ponad 3 tys. zł. Ale już w przypadku małych mieszkań, ok. 35 mkw., dwupokojowych cena metra kwadratowego przebija grubo 5 tys. zł. Takie mieszkania są bardzo poszukiwane, dlatego tak dobrze się sprzedają.

Jak wynika z danych NBP za IV kw. 2019 r., mieszkania w największych miastach zdrożały w ciągu roku o niemal 13 proc. Według raportu HRE Investments na podstawie danych NBP wynika, że ceny lokali rosły we wszystkich największych miastach Polski, m.in. Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Szczecinie, Gdańsku czy Olsztynie.

Najdrożej jest w Warszawie. Średnia cena transakcyjna za metr kwadratowy to już 9,5 tys.zł w przypadku nowych lokali i 9,3 tys. zł w przypadku lokali używanych. W Gdańsku przeciętna cena metra kwadratowego zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym, przekroczyła już 8 tys. zł. W Krakowie nowe lokale kosztowały także ponad 8 tys zł a mkw. We Wrocławiu cena metra w nowym mieszkaniu wyniosła 7,6 tys. zł, a w Poznaniu — 7,4 tys. zł

Olsztyn w tym rankingu plasuje się w dolnej strefie. I tak cena transakcyjna za mkw. nowego mieszkania wyniosła 6130 zł, o 9 proc. więcej niż rok wcześniej. Natomiast przeciętna cena mkw. mieszkania używanego wyniosła 5316 zł i w ciągu roku wzrosła o 14 proc.

Główny analityk HRE Investments Bartosz Turek uważa, że to, że ceny są rekordowe, nie oznacza występowania bańki na rynku nieruchomości na miarę tej sprzed 12 lat (z 2008 r., gdy też mieliśmy do czynienia z podobnym boomem na rynku nieruchomości). Jak przypomina, wszystkie analizowane dane dotyczą cen niekorygowanych o inflację, a to ma istotne znaczenie, bo za to samo, co w 2007 r. kosztowało 100 zł, dzisiaj trzeba zapłacić na rynku 128 zł.

I ceny dalej szybują. Z danych serwisu RynekPierwotny wynika, że ceny mieszkań wciąż utrzymują się na wysokim poziomie. I tak w Warszawie za każdy metr kwadratowy w styczniu 2020 roku trzeba było wydać ponad 10 tys.zł. Drugie najdroższe miasto w Polsce to Kraków, gdzie na początku roku trzeba było zapłacić 9,1 tys.zł. W Gdańsku metr kwadratowy kosztował średnio 8,5 tys. zł. We Wrocławiu — 8,3 tys. zł. A w Łodzi — 6,1 tys. zł.

Jak przyszłość czeka rynek mieszkaniowy? Na razie trwa wielkie budowanie i nie widać symptomów załamania się koniunktury. Z danych Urzędu Statystycznego w Olsztynie wynika, że w 2019 roku wydano w regionie pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym na budowę 8209 mieszkań (w tym 5045 na sprzedaż i wynajem), z czego zaczęto budowę 5701 lokali.

Jak długo utrzyma się jeszcze ta hossa na rynku mieszkaniowym?
— Na rynku nieruchomości nie ma mądrych. Zależy to od wielu czynników: siły nabywczej, koniunktury czy sytuacji politycznej — odpowiada Danuta Nalazek. — Najgorsze byłoby to, gdyby deweloperzy rzeczywiście tak się rozpędzili, że całe kwartały stałyby niezasiedlone, tak jak w Irlandii czy w innych państwach, które trzeba będzie rozbierać. Mam nadzieję, że to nas nie czeka. Na razie jednak mieszkania bardzo dobrze się sprzedają.

Andrzej Mielnicki


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


Komentarze (34) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. az #2874074 | 79.184.*.* 23 lut 2020 08:25

    Co za idiota daje pozwolenia na budowę domów w każdej dziurze. Choćby domy stawiane przy ul. Kasprzaka. Mała uliczka , zablokowana. Mieszkający tu od lat ludzie mają utrudniony ruch do własnych domów !! Na zachodzie budowa nowych domów zaczyna się od BUDOWY DROGI do tych przyszłych budynków. A u nas. Trzeba być albo niedouczonym cymbałem albo dobrze w kieszeń brać by dawać pozwolenia na budowę bez ładu i składu. Nigdy nie należy pogarszać warunków mieszkaniowych jednym by postawić nowe budynki.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz

  2. Olsztyniak #2872805 | 84.247.*.* 20 lut 2020 22:29

    Ile w tym czasie zpstało wybudowanych Szkół Podstawowych ???? Ch w deweloperow

    odpowiedz na ten komentarz

  3. pozdrowienia z Gdańska #2869631 | 31.0.*.* 16 lut 2020 16:29

    Nie widzę powodu, by kupić mieszkanie i mieszkać w Olsztynie. Miasto stało się brzydkie, zakorkowane i nudne, jak flaki z olejem. Młodzi ambitni wyjeżdżają stąd za granicę i do dużych miast, a w zamian przyjeżdżają tutaj potomkowie fornali z popegeerowskich wsi i miasteczek. Tu nigdy nie będzie dobrze.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Dużo, ale czy dobrze #2869509 | 95.90.*.* 16 lut 2020 11:31

      Olsztyn staje się coraz bardziej brzydki. Wiąże się to z brzydką architekturą, budowami na styk, budowaniem na bagnach, czy niedługo pod anteną telewizyjną, która emituje niezdrowe promieniowanie. Deweloperka ma Ratusz (jak w większości miast w Polsce) w kieszeni. Budując obok już zasiedlonych miejsc robią co chcą i jak chcą, zakłócając życie sąsiadom. Brak myślenia perspektywicznego powoduje, że miasto nie ma koncepcji jak powiększyć swoje granice jak robią to Rzeszów, czy Zielona Góra. Niektórzy widzą boom, ja widzę chaos i brak koncepcji. I jednego nie rozumiem: tyle nowych budynków, a liczba mieszkańców taka sama, albo i mniejsza? Więc na czym ten rozwój właściwie polega?

      Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

      1. bańka! #2869477 | 5.173.*.* 16 lut 2020 11:01

        Kupiłem dom na gutkowie dokładnie u schyłku koniunktury w 2008 r. Do dzisiaj odczuwam tego skutki w postaci rat kredytów, a i tak miałem szczęście, że przed pęknięciem bańki spekulacyjnej udało mi się sprzedać dotychczasowe mieszkanie. Dzisiaj obserwuję, że sytuacja przypomina tamtą sprzed 12 lat, znów przeważają opinie, źe „taniej nie będzie”. Otóż będzie, nawet na tym małym osiedlu, gdzie mieszkam, obserwuje się już efekty „przegrzania” w postaci wielu niezasiedlonych domów, chociaż na razie dotyczy to tylko takich, gdzie inwestora zgubiło cwaniactwo i pazerność (budowa ciasno upakowanych segmentów lub podział tychże segmentów na mieszkania (po 2 na jeden segment). Gdyby RPP była niezależna od polityki, zaraz po uruchomieniu transferów społecznych podniosłaby stopy procentowe (500+ działa stymulująco na gospodarkę jedynie w taki sposób jak działa impuls inflacyjny). Owszem dziś płacimy jeszcze niskie odsetki, ale jak już wzrosną to nas zabolą! Polityka obecnej RPP nosi wszelkie cechy działalności takich firm jak amber gold lub getback. Nie wszyscy to sobie uświadamiają, a zwłaszcza małpoludy wrzeszczący „zwyciężymy”!

        Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (34)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5