Przez dług może stracić mieszkanie

2019-11-24 19:11:00(ost. akt: 2019-11-22 13:25:12)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Skreślić człowieka jest łatwo. Ale poznać jego historię i prawdziwy powód niepowodzenia już trudniej. Pani Marzena chce uchronić swoją sąsiadkę przed bezdomnością. Bo ta nie płaci czynszu i przez to może stracić dach nad głową.
— Panią Wiolettę znam z widzenia. Mieszka w klatce obok. Ale dowiedziałam się, że ma ogromne zadłużenie. Że nie płaci czynszu. Dziś jej dług sięga około 15 tys. zł. Jest tak duży, że pani Wioletta nie jest w stanie poradzić sobie z jego spłatą. Tym bardziej, że zadłużenie rośnie. Lepiej nie będzie. A ja bym chciała, żeby właśnie tak było — mówi pani Marzena, sąsiadka pani Wioletty. — Sprawa zadłużenia trafiła do sądu. Prawdopodobnie komornik zlicytuje mieszkanie pani Wioletty. To nic, że jest własnościowe. Jest zadłużone. A dług z dnia na dzień rośnie. Pani Wioletta straci więc dach nad głową. Będzie musiała się wyprowadzić. Ale gdzie? Zostanie bezdomna.

Pani Marzena zna życie. Dlatego nie ocenia z góry ludzi. Sama wiele przeszła, sama trudno wiązała koniec z końcem. Wie, że nie zawsze łatwo jest wyrwać się z takiej sytuacji. Jedni walczą o lepsze jutro, a inni się poddają.

— Nie skreślam nikogo. Nie oceniam. Jeśli ktoś ma jakiś problem, to jest też jego powód. Samo nic się nie dzieje. Tym bardziej, że trudna sytuacja może zastać każdego. Doskonale o tym wiem, bo sama w pewnym momencie zostałam bez środków do życia — opowiada pani Marzena. — Mimo że pani Wioletta ma tak ogromny dług, można jeszcze uratować jej mieszkanie. Tylko w jaki sposób? Być może ktoś ma mniejsze mieszkanie i chce zamienić na większe? Mieszkanie pani Wioletty ma co prawda niecałe 30 metrów, ale są jeszcze mniejsze kawalerki… Mam wrażenie, że pani Wioletta nie jest do końca świadoma swojej sytuacji. Niby wie, że ma dług, ale trudno jej sobie wyobrazić, czym to się może skończyć. Najprościej jest skierować sprawę do sądu, a znacznie trudniej jest znaleźć rozwiązanie. Nie mówię, żeby dać pani Wioletcie rybę, ale chociażby wędkę. Żeby zaczęła działać.

Gdy spotykamy się z panią Wiolettą, trudno jej mówić o problemie. Na oko ma około czterdziestu kilku lat. Mówi, że szuka pracy, ale ma pecha.

— Skończyłam handlówkę i przez długie lata pracowałam w sklepie. Teraz też chcę stanąć za ladą, ale nie mam szczęścia. Jak znajdę pracę, nie potrafię jej utrzymać — opowiada pani Wioletta. — Niedawno zaciągnęłam się do sieciówki. Byłam zadowolona, ale szefowa oskarżyła mnie o kradzież kartonu wódki. To nieprawda! Niczego nie wyniosłam ze sklepu! Ale straciłam tę pracę. Szefowa zapłaciła też mniej, niż miała. Innym razem trafiłam na kierowniczkę, którą musiałam błagać o pensję. Nie chciała płacić. Zwolniłam się sama. Znalazłam też pracę w sklepie na Jarotach, ale nie byłam do niej przekonana. Miałam być kasjerką, a w rzeczywistości nosiłam towar. Po trzech tygodniach spytałam szefowej, czy znajdzie coś więcej dla mnie. Bo jeździłam do pracy na dwie godziny, trzy razy w tygodniu. Nic nie odpowiedziała. Dlatego przemyślałam sobie i zrezygnowałam. Za każdym razem kupowałam bilet, w dwie strony to 6 zł. Pomyślałam, że znajdę coś innego. Porozsyłałam CV i czekam. Do piekarni, do sklepów. Może ktoś się odezwie. Ale w obecnej sytuacji trudno mi związać koniec z końcem.

Pani Wioletta mieszka z partnerem, który łapie dorywcze prace. Zarobione przez niego pieniądze starczają tylko na jedzenie i opłacenie rachunków za prąd i gaz.

— Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji — opowiada pani Wioletta. — Kiedyś mieszkałam z siostrą i babcią w innym mieszkaniu, zupełnie w innej dzielnicy. Babcia zmarła. Z siostrą miałyśmy opłacać czynsz, który wynosił prawie 500 zł, po połowie, ale ona nie chciała. Dlatego postanowiłam to mieszkanie sprzedać. I teraz żałuję, bo miałam tam trzy pokoje. Mogłam wynajmować, a mieszkać w jednym. Byłoby łatwiej. Pracowałam w pobliskim sklepie i nie narzekałam. Ale straciłam pracę, bo była redukcja etatów. To zbiegło się akurat ze sprzedażą mieszkania. Połowę pieniędzy ze sprzedaży wzięłam ja, połowę siostra. To był 2010 rok. Znalazłam mieszkanie na Zatorzu. Czynsz wynosił wtedy niecałe 200 zł. Ale z pracą było trudniej. Przestałam płacić za czynsz. Ale nie mogłam sobie tego darować. Gdy przyszedł lepszy czas, spłaciłam prawie całe zadłużenie. Wtedy to było ok. 2 tys. zł. Było więc niewielkie, a ja już byłam szczęśliwa, że wychodzę na prostą. Pracowałam, ale znowu miałam pecha… I znowu przestałam płacić czynsz, który po podwyżce wynosił 250 zł. I nie płacę do dziś… Wstyd mi nawet rozmawiać na ten temat. Nikomu nie otwieram drzwi. Wstyd mi się tłumaczyć przed zarządcą, bo co mu powiem? Że jutro zapłacę? A z czego? Znajoma miała podobny problem. Dług mogła odpracować w spółdzielni. Sprzątała. Ja też mogłabym to robić, ale — przyznam szczerze — nie wyszłam z taką propozycją. Ze wstydu. Ale też bym chciała i mogłabym to robić. Wtedy zadłużenie mogłoby być odtrącane z mojej pensji. Nawet cała wypłata mogłaby iść na spłatę zobowiązań. Żylibyśmy tak jak dotychczas, z pieniędzy partnera. Ale głupio mi tak prosić…

A co na to Zakład Budynków Komunalnych, któremu zalega pani Wioletta? Do czasu zamknięcia numeru nie udało nam się porozmawiać. Do tematu wrócimy w przyszłym tygodniu.

ADA ROMANOWSKA


Komentarze (33) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Mondra Glawa Adas #2824626 | 91.160.*.* 26 lis 2019 10:08

    Dlatego rząd powinien wprowadzić 100O+ dla Każdego bez wyjątku aby było sprawiedliwie

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Zosia Samosia #2824345 | 78.88.*.* 25 lis 2019 19:26

    Coś się z narodem stało niedobrego. Z tego powodu z ludźmi pracuję, a ze zwierzętami się przyjaźnię.

    Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

  3. universum #2824233 | 37.47.*.* 25 lis 2019 16:10

    wstyd to jest kraść a nie odpracowywać dług po prostu się nie chce

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. fff #2824150 | 155.136.*.* 25 lis 2019 14:10

    Typowy Pisowski nierob!!!!!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

  5. sąsiadka #2824141 | 83.13.*.* 25 lis 2019 13:50

    PECH, dobre sobie, raczej lenistwo. Pracy jest w bród. Każda wymówka jest dobra, jak chce się żyć na koszt współlokatorów. Pani winna jest nam sąsiadom nie dla Zbk. Bo wspólnotę tworzymy my.To my za Panią płacimy rachunki za wodę i wszystko inne, pokrywamy wszystkie koszty za części wspólne. istnieją takie instytucje jak Mops. Wspólnota nie jest sponsorem dłużników.Jeżeli sąsiadka Pani współczuje to może pokryje Pani długi. To byłoby jakieś konkretne rozwiązanie.Czynsz w naszej Wspólnocie jest bardzo mały.Wiec zamiast ukrywać się za firanką to brać się do roboty.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    Pokaż wszystkie komentarze (33)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5