Komunikacja publiczna zamiast szkolnej? Zdaniem rodziców to zły pomysł

2019-09-14 20:03:00(ost. akt: 2019-09-13 17:58:57)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: pixabay.com

Kiedyś uczniów do szkoły w Barczewku dowoził szkolny autobus. Teraz komunikacja publiczna. Rodzice się denerwują, bo według nich takie dojazdy są mniej bezpieczne, a kierowca może nie dać sobie rady, gdy coś się stanie.
W pierwszy dzień szkoły uczniowie z Barczewka dowiedzieli się, że nie będą już mieli autobusu, który będzie dowoził ich do szkoły. Zawsze jeździł i rodzice się do tego przyzwyczaili.

— Wszyscy myśleliśmy, że będzie tak, jak w zeszłym roku. Że nasze dzieci będą dojeżdżały jak dawniej. Ta wiadomość spadła więc na nas jak grom z jasnego nieba — opowiada jedna z mam, której dziecko uczy się w Barczewku. — Do szkoły mam dwa kilometry. Jeśli dziecko miałoby iść piechotą, musiałoby zmierzyć się z bardzo ruchliwą drogą. Teraz wożę je własnym samochodem, choć nie jest mi łatwo, bo mam drugie, mniejsze dziecko. Autobus szkolny był dla mnie wielką wygodą. Przede wszystkim wiedziałam, że dziecko jest bezpieczne.

I właśnie to bezpieczeństwo leży najbardziej rodzicom na sercu. Poszli nawet w tej kwestii do burmistrza Barczewa, bo to pod jego pieczą kursował autobus szkolny.

— Usłyszeliśmy, że autobusu na pewno nie będzie. Że nie mamy o co walczyć. Ale za to nasze dzieci mogą jeździć komunikacją publiczną. Że dojazd jest i gmina za niego zapłaci. Ale nie o to chodzi! — podkreśla kobieta. — Wcześniej w autobusie była opiekunka, która miała na dzieci oko. Bo jechały nim nie tylko uczniowie podstawówki, ale nawet przedszkolaki. A dzieci są przecież różne. Czasem siedzą cicho, a czasem rozrabiają. W autobusie publicznym jest tylko kierowca, która ma zająć się jazdą, a nie uspokajaniem uczniów. Zresztą do takiego autobusu może wejść każdy — i pijak, i pedofil. Nigdy nie wiemy, kto będzie jechał. A co w sytuacji, gdy dziecko się zakrztusi? A jeśli zasłabnie? Przewróci? Kto weźmie odpowiedzialność, gdy coś się stanie?


I dodaje: — Kiedyś nie było takiej komunikacji publicznej na terenach wiejskich, a teraz jest. Dziś mamy siedem linii i każda z nich dojeżdża do szkoły. Wcześniej kursowały tylko cztery linie. A dzieci, gdy dojeżdżały autobusem szkolnym, jechały na lekcje nawet czterdzieści minut. Miały wycieczkę krajoznawczą. Owszem, miały wtedy opiekuna i nikt nie mógł wsiąść do tego autobusu. Ale z tej przyczyny wiele miejscowości było wykluczonych komunikacyjnie — to między innymi Leszno, Radosty czy Lamkowo. Dzisiaj tamtejsi mieszkańcy mają kilka autobusów dziennie i problemów dojazdowych nie ma. Cieszę się, bo dziś wszyscy mieszkańcy gminy ma dostęp do autobusu. Myślę, że większość z nich ma lepiej, ale są też tacy, którym się pogorszyło. Takich osób jest pięć, może siedem. Poza tym mamy też gimbusa i komunikację indywidualną dla dzieci niepełnosprawnych.

Dlaczego więc rodzice się denerwują?

— Bo do tej pory autobus podjeżdżał praktycznie pod dom. Kierowca zatrzymywał się tam, gdzie go o to poproszono — tłumaczy burmistrz. — Teraz dziecko musi się natrudzić i dojść na przystanek. Jedna rodzina ma dalej, inna bliżej. A przystanki znajdują są w takich miejscach, żeby było bezpiecznie, a nie nie tam, gdzie ludziom pasuje.

ADA ROMANOWSKA

Komentarze (14) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. bolo #2791318 | 195.136.*.* 15 wrz 2019 20:20

    w Olsztynie też dzieci jeżdżą do szkoły komunikacją publiczną, do której mogą wsiąść pedofile i w której nie ma opiekunów- zgroza, nawet nie wiedziałm na co narażam dziecko!

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. dr Hayd #2791261 | 88.156.*.* 15 wrz 2019 18:20

    Problem nie tkwi w autobusie, lecz w braku opiekuna. Czy na wybranych ("szkolnych") kursach autobusu publicznego nie mógłby jeździć opiekun? Przecież można nawet wydzielić : w tej części autobusu jadą dzieci przedszkolne i szkolne z opiekunem, a tamta część jest publiczna. Takim opiekunem może być pracownik szkoły jadący do pracy lub rodzic. Są też bezrobotni - niech zarobią na swoje zasiłki. Wcześniejsi emeryci. Wystarczy odrobina dobrej woli i zrozumienia by rozwiązać problem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  3. ~xyz #2791255 | 81.190.*.* 15 wrz 2019 18:17

    Niech się rodzice zrzucą na autobus. Jest kilku przewoźników, którzy takie kursy zrealizują. Koszt niewielki - pensja kierowcy i opiekunki, paliwo do autobusu, opłaty za korzystanie z przystanków, koncesje, serwis i amortyzacja. A jeszcze ZeUS i podatki. Dzieci będą zadowolone.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. Xyz #2791076 | 95.160.*.* 15 wrz 2019 10:42

    Jak nie pasuje to niech sami rodzice wożą.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  5. mega #2791052 | 89.228.*.* 15 wrz 2019 10:23

    Jakby nie było, będzie źle. Ludziom nie dogodzisz.

    Ocena komentarza: warty uwagi (19) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (14)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5