Czemu służy „golenie” Łyny?

2019-08-14 16:00:30(ost. akt: 2019-08-14 14:10:56)
Hałdy skoszonego zielska zatrzymane w nurcie Łyny oraz zalegające jej brzegi

Hałdy skoszonego zielska zatrzymane w nurcie Łyny oraz zalegające jej brzegi

Autor zdjęcia: Rafał Bętkowski

W okolicy szpitala miejskiego Łynę przegradza przeszkoda zbudowana z wbitych w dno i związanych liną drewnianych palików przywiązanych do nadbrzeżnych drzew. Zatrzymują one spływające rzeką, wcześniej wycięte z niej, rośliny wodne.
Zaskoczył mnie ostatnio widok hałd zielska gnijącego na brzegu Łyny. To resztki roślinności wodnej wyciętej z rzeki i zatrzymanej na przeszkodzie koło szpitala miejskiego — opowiada Rafał Bętkowski, olsztyński pisarz i społecznik. — Jaki wydzielała zapach po kilku upalnych dniach, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć.

Bętkowski, miłośnik historii Olsztyna, dodaje, że lipcowe oczyszczanie nurtu rzeki ma już długą tradycję. Przed wojną koryto Łyny pogłębiano średnio co pięć lat, wycinając też zielsko w jej nurcie. Przyspieszało to prąd wody i obniżało jej poziom.

— Podobnie jest teraz. Zielsko wycina się, aby udrożnić przepływ wody w Łynie. Trzeba jednak potem po sobie posprzątać — podkreśla. — Przed wojną wycięte zielsko wykorzystywano jako nawóz. Czy nie można tego robić również dzisiaj?

Tę sytuację skomentował na FB prof. Stanisław Czachorowski z Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM.
„Wykaszanie roślin wodnych i szuwarowych w korycie Łyny w obecnych warunkach środowiskowych nie jest działaniem adekwatnym. Po ich wyciągnięciu na brzeg giną setki i tysiące przytwierdzonych do nich mikroorganizmów i wodnych bezkręgowców (w tym te z czerwonej listy gatunków zagrożonych). Dodatkowo nieprzyjemny zapach gnijącej na brzegu materii organicznej nie sprzyja spacerom Łynostradą. Ale o wiele ważniejsze są szkody przyrodnicze. Roślinność rosnąca w nurcie rzeki spowalnia spływ wody, co ma kolosalne znaczenie dla odnawiania jej podziemnych zasobów w okolicy. A my wykaszamy, jakby nie groziła Polsce susza...

Bo właściwie po co wykaszać? Czy mamy na Łynie gospodarczo ważny szlag żeglugowy (...)? W wieku XIX była zupełnie inna sytuacja cywilizacyjna i komunikacyjna, nie można bezrefleksyjnie przenosić dawnych nawyków. A może to ochrona przeciwpowodziowa? Również pomyłka. Moim zdaniem to po prostu nawykowe, nieadekwatne działania. (...) Zamiast naturalnej, bezpłatnej małej retencji wykonujemy za spore pieniądze działania naprawdę szkodliwe” — czytamy.

Według Wód Polskich wycinanie roślinności brzegowej oraz przydennej wpływa na przyspieszenie nurtu wody, przez co unika się niebezpieczeństwa powodzi. Ten argument zbija dr Lech Pietrzak z Wydziału Biologii. Jak pisze: „Za krótko tu chyba mieszkam, bo tylko 19 lat, więc pewnie kiedyś Olsztyn był zatapiany przez Łynę, po prostu ja tego nie widziałem, bo jestem elementem napływowym”.

Wtórują mu internauci.
„Mieszkam tu ponad 60 lat, w dzieciństwie blisko Łyny, ale żeby wylała nie kojarzę. Pamiętam za to, jak zamarzała i na łyżwach się śmigało”.
„Ja tu od urodzenia...i rzeknę Wam: zaiste potopu nie było tu, odkąd pamiętam”.
Trzeci z dyskutantów, płetwonurek, zwraca uwagę na potrzebę wspomożenia rzeki w procesie samooczyszczania się właśnie przez wykaszanie roślinności. „W niedzielę w płetwach i z maską przepłynąłem Łynę z Rusi do Olsztyna, oglądając, co się tam dzieje pod wodą. Na niektórych odcinkach rzeka zamieniła się w typowe bagno (brak lustra wody i wyczuwalnego nurtu). Wydaje mi się, że jeśli chcemy, aby Łyna szybko przeszła proces samooczyszczania, utrzymanie nurtu rzeki jest konieczne”.

Ripostuje to prof. Czachorowski. „Chodzi nam o rzekę czy o kanał żeglugowy? Może jeszcze wybetonować? Co do oczyszczania, to właśnie rośliny i porastające je organizmy przyczyniają się do samooczyszczania wód rzecznych. Przy pogłębiającej się suszy w całym regionie przyspieszanie odpływu wód przez oczyszczanie jest po prostu szkodliwe. Także dla gospodarki. Pan proponuje archaiczne i dawno nieaktualne działania. Pogłębianie koryta rzeki nie służy ani jej czystości ani drożności. Wypłycanie wynika z braku wody w krajobrazie. Renaturyzacja (oczyszczanie) to przede wszystkim bioróżnorodność, a nie niszczenie zarówno organizmów żywych jak i naturalnych procesów ekologicznych”.

Całą dyskusję podsumowuje kolejny uczestnik dyskusji na profilu profesora. „Sami sobie szykujemy Saharę, to niesamowite, że w XXI wieku nadal brak jest wśród zarządzających środowiskiem podstawowego szacunku do naturalnych procesów. Lekiem na wszystko jest technokracja i bezsensowne wydawanie pieniędzy. Koszenie koryt rzek, pogłębianie rowów, niszczenie bobrów... smutek. Brak świadomości ekologicznej”.

Wprawdzie na moje próby nawiązania kontaktu z firmą Wody Polskie — i drogą telefoniczną, i za pomocą e-maila — nikt nie zareagował, to jednak stos zielska gnijącego na brzegu Łyny w okolicach szpitala zmalał od tego czasu zdecydowanie. Czy zatem polityka wycinania roślinności zatrzymującej wodę w rzece będzie nadal kontynuowana? Czas pokaże.

Łukasz Czarnecki-Pacyński


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij



Komentarze (20) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kebiz #2777078 | 88.156.*.* 14 sie 2019 17:09

    Nie jestem ekologiem ani specjalista od rzek, ale argumenty prof. Czachorowskiego uważam za niepodważalne. Pora, aby sprawą zajął się sam prezydent !

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (5)

    1. ichtiolog #2777111 | 81.190.*.* 14 sie 2019 19:21

      To co jest robione to niszczenie ichtiofauny tak nie postępuje się z rzeką ona sama sobie poradzi, problem jest inny .To sposób jak okraść miasto, Prezydent zapłaci milion a opinię poinformują że na meliorację Łyny wydano 10 mln.... A RYB W RZECE NIE MA. j. Ukiel zarasta zielskiem, tego nikt nie kontroluje oczywiście ryb typu amur karp nie zarybia się. większość jezior jest zarośnięta ale gospodarza nie ma tylko cena za połów ryb powala . W Łynie jak i w olsztyńskich jeziorach były raki, niech ktoś pokarze mi teraz raka w naszych akwenach. Zniszczyć i zabetonować to nasz Grzymowicz potrafi tak jak wydawać miejską kasę przychodzi łatwo . To daje do myślenia

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (4)

      1. wedk #2777115 | 178.235.*.* 14 sie 2019 19:25

        teraz czas na golenie jez Długiego bo niebawem będzie bagno

        Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

      2. Olsztyniak do Redaktora #2777126 | 37.47.*.* 14 sie 2019 19:49

        Od dawna nie przeczytałem tutaj tak dobrze napisanego artykułu. Dziękuję #Łukasz Czarnecki-Pacyński.

        Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. jasne #2777146 | 88.156.*.* 14 sie 2019 20:58

          jasne, każdą kroplę wody jak najszybciej w świat, nam nie potrzebna, niech Długie wysycha, tak się dzieje od lat!!!!!!! wykaszanie rzeki to BARBARZYŃSTWO

          Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

        Pokaż wszystkie komentarze (20)
        2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5