Wprowadzenie stanu wojennego oczami olsztynianina: do dziś niektóre z naszych, internowanych wtedy, koleżanek budzą się w nocy z płaczem
2018-12-13 10:00:04(ost. akt: 2018-12-13 10:49:02)
Dzisiaj, w 37 rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, tamte czasy wspomina Wojciech Ciesielski, działacz Solidarności, internowany wtedy historyk z olsztyńskiej WSP.
„Dążył do obalenia siłą ustroju sprawiedliwości społecznej, rozpowszechniając jednocześnie nieprawdziwe informacje na temat życia obywateli PRL. W końcu dosięgła go ręka ludowej sprawiedliwości” — takim językiem oficjalna propaganda Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej kwitowała zaangażowanie działaczy, takich jak Wojciech Ciesielski, w obronę praw obywatelskich mieszkańców PRL. Pod takimi zarzutami otrzymywali wyroki więzienia od PRL-owskich sądów. Po latach działalności podziemnej sytuacja w kraju dojrzała do powstania wielkiego ruchu społecznego Solidarność, którego rządzący Polską komuniści przestraszyli się nie na żarty.
13 grudnia 1981 roku, 20 minut po północy, do drzwi Wojciecha Ciesielskiego, jednego z ponad trzech tysięcy aresztowanych tej nocy w całym kraju — w naszym województwie było to 41 osób, a do końca roku 1982 jeszcze 147 — załomotał patrol milicyjno-wojskowy.
— W domu mały syn, przedszkolak, nie czekałem, aż go obudzą żołnierze z długą bronią — wspomina Ciesielski. — Jeden tylko poradził: „ubierz się pan, bo zimno”, skuli mnie kajdankami i tak trafiłem z kolegami do Iławy, gdzie dojechaliśmy ściśnięci jak śledzie w więźniarce, pilnowani przez ubeków z długą bronią.
Tam przetrzymywano ich — nocą w samej bieliźnie — w nieogrzewanych, zrujnowanych pomieszczeniach starego, pruskiego więzienia. Koce, które dostali, były tak brudne i śmierdzące, że nie można było z nich skorzystać. Do tego powybijane szyby i w celach „zimowa” temperatura.
Tam przetrzymywano ich — nocą w samej bieliźnie — w nieogrzewanych, zrujnowanych pomieszczeniach starego, pruskiego więzienia. Koce, które dostali, były tak brudne i śmierdzące, że nie można było z nich skorzystać. Do tego powybijane szyby i w celach „zimowa” temperatura.
— Kibel nie był niczym osłonięty, co było bardzo krępujące, tak się załatwiać na oczach wszystkich. Przez szpary w ścianach wchodziły do celi wielkie szczury, które potem łaziły po nas. A jedzenie? Ja wymiotowałem co chwilę tą kapustą gotowaną na łoju. Do picia podawano mlekopodobny napój, którego nie brałem w ogóle do ust. Piłem wodę z kranu. Spacerniak to był duży pokój z siatką od góry, po którym należało chodzić w kółko i nie oglądać się na boki. To było 10 minut świeżego powietrza, bardzo cennego, kiedy w naszych zimnych celach panował zaduch. Do tego jeszcze oddziałowy, zakompleksiony kurdupel, wpychał cię do celi kolanem, waląc przy okazji kluczem w brzuch — Ciesielski pamięta każdy szczegół. — Traktowali nas jak kryminalnych. A do tego jeszcze z tzw. „kukuruźników”, czyli głośników umieszczonych na ścianach wszystkich cel, leciały przemówienia Urbana „nic się nie dzieje, w kraju panuje spokój” itd., a oficer do spraw politycznych „umoralniał” więźniów, wciskając drętwe, polityczne gadki. Biskup warmiński Jan Obłąk próbował przyjść do nas ze słowami pociechy, ale nie wpuszczono go na teren więzienia.
— Zamknij tylu indywidualistów na tyle miesięcy w ciasnej celi — dodaje Ciesielski. — To jest dopiero kara, kiedy nie masz centymetra kwadratowego przestrzeni dla siebie. To było normalne, paskudne więzienie. W tych warunkach nawet sen przychodził z trudnością. Dodatkową „atrakcją” każdego miejsca odosobnienia były słynne ścieżki zdrowia, czyli katowanie więźniów biegnących wzdłuż szpaleru uzbrojonych w pały zomowców. To była taka ich zabawa. Ćwiczyli na nas nowe pałki, robili sobie zdjęcia, filmowali. To wtedy mój przyjaciel Władek Kałudziński został inwalidą.
— Do tego rodziny nie wiedziały, gdzie jesteśmy — czasem żony jeździły na drugi koniec Polski, na przykład w Bieszczady, na krótkie widzenie, a tam internowanego już nie było. I nie wiadomo było, gdzie go przeniesiono. Czasem wychodził z pudła, wypuszczony z wszelkimi szykanami, a już na schodach czekali na niego esbecy z kolejnym nakazem aresztowania.
Walczyliśmy o nową Polskę i opór społeczny trwał dalej. Wiele osób wspierało więźniów, którzy wyszli na wolność. We wszystkich diecezjach powstały Diecezjalne Komitety Pomocy Internowanym i Aresztowanym, które rejestrowały wszystkie przypadki represji, organizując także pomoc materialną i prawną dla osób represjonowanych. Zamiast budować swój kraj, musieliśmy znosić represje ze strony władzy, co zatrzymało nas w rozwoju na wiele lat — podsumowuje Wojciech Ciesielski. — Do dzisiejszego dnia nikt nie poniósł za to bezprawie odpowiedzialności. Dekret o stanie wojennym nie miał przecież mocy prawnej, zatem wszystkie wydane wtedy wyroki były bezprawne.
— Do tego rodziny nie wiedziały, gdzie jesteśmy — czasem żony jeździły na drugi koniec Polski, na przykład w Bieszczady, na krótkie widzenie, a tam internowanego już nie było. I nie wiadomo było, gdzie go przeniesiono. Czasem wychodził z pudła, wypuszczony z wszelkimi szykanami, a już na schodach czekali na niego esbecy z kolejnym nakazem aresztowania.
Walczyliśmy o nową Polskę i opór społeczny trwał dalej. Wiele osób wspierało więźniów, którzy wyszli na wolność. We wszystkich diecezjach powstały Diecezjalne Komitety Pomocy Internowanym i Aresztowanym, które rejestrowały wszystkie przypadki represji, organizując także pomoc materialną i prawną dla osób represjonowanych. Zamiast budować swój kraj, musieliśmy znosić represje ze strony władzy, co zatrzymało nas w rozwoju na wiele lat — podsumowuje Wojciech Ciesielski. — Do dzisiejszego dnia nikt nie poniósł za to bezprawie odpowiedzialności. Dekret o stanie wojennym nie miał przecież mocy prawnej, zatem wszystkie wydane wtedy wyroki były bezprawne.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Komentarze (19) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
~~Zgred #2761534 | 31.0.*.* 13 lip 2019 13:04
Zakład Karny w Iławie już w latach 70 był najbardziej nowoczesnym Z.K w Polsce.Budynki powstałe w latach 60,mieli najlepsze korty tenisowe i do piłki siatkowej.Wiem bo jako siatkarz młodego pokolenia Juwenni Olsztyn mieliśmy zgrupowania lata 1972-74.Trener Czesław Kolpy.
odpowiedz na ten komentarz
olsztyniak #2761522 | 31.0.*.* 13 lip 2019 12:39
Pan Ciesielski bredzi już na początku " wspomnień".UB funkcjonowało w latach 50- ych.Więcej nie czytam szkoda zdrowia.Jak sytuacja w Polsce w miarę się unormowała mamy więcej bohaterów zwłaszcza dobrej zmiany.
odpowiedz na ten komentarz
az #2643169 | 213.76.*.* 13 gru 2018 19:37
Im więcej czasu mija od wprowadzenia stanu wojennego tym większe szczury, dłuższe ścieżki zdrowia, koszmary nocne, trwałe inwalidztwo, które jakoś nie przeszkadzało jeździć za granicę do pracy. Trochę przyzwoitości.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz
Olsztyniak #2643164 | 91.229.*.* 13 gru 2018 19:33
Od 2 lat po po przejęciu władzy przez Pisiorów mamy to samo.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)
bez przesady #2643123 | 88.156.*.* 13 gru 2018 18:39
ośrodek internowania w Gołdapi dla kobiet.... w ośrodku wypoczynkowym komitetu ds radia i telewizji , miejscowy proboszcz ks Smędzik od razu zorganizował pomoc ....nie było aż tak tragicznie
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz