Nocna prohibicja. Właściciele znaleźli sposób, jak obejść zakaz

2018-09-14 12:59:42(ost. akt: 2018-09-18 14:43:08)
zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Archiwum GO/Zbigniew Woźniak

Nocna prohibicja w Olsztynie zaczęła obowiązywać 4 września. Od tej chwili w mieście zaczęły się pojawiać zaproszenia na imprezy eventowe, które organizują… sklepy. Właściciele wykazali się niezwykłą kreatywnością, by obejść zakaz.
Od 4 września w naszym mieście nie można kupić alkoholu od godz. 22 do 6. W godzinach obowiązywania zakazu napoje alkoholowe można kupić tylko w pubach i restauracjach. Wprowadzenie nocnej prohibicji było projektem Miejskiego Zespołu Profilaktyki i Terapii Uzależnień. Jak przekonywał jego dyrektor Błażej Gawroński, była to odpowiedź na potrzeby mieszkańców.

— Problemem nie są sprzedający alkohol, ale ci, którzy go kupują — wyjaśnia. — Policja nie radzi sobie z tym problemem. Popatrzmy więc, jak inni sobie z tym radzą, choćby Litwa, gdzie w całym kraju obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu od 22. Nocna sprzedaż przynosi same szkody, a zyski tylko nielicznym.
Prawo prawem, ale jak zwykle okazało się, że Polak potrafi — sklepy znalazły lukę. W jednym ze sklepów można więc znaleźć regulamin imprezy zamkniętej, która odbywa się na terenie… sklepu. Co ciekawe, odbywają się one od 4 września co wieczór od godziny 21 do 5.

— Sprawdziły się moje przypuszczenia. Prohibicja nigdy nie była rozwiązaniem. Taki zakaz nie przynosił spodziewanych efektów, za to był polem do wyobraźni! Teraz nie będzie trzeba przepłacać za piwo.. Wystarczy być na „imprezie eventowej” — napisał na Facebook Maciej Tobiszewski, radny PiS.

A w rozmowie z nami dodał: — Prohibicja nigdy niczego dobrego nie przyniosła. Ani za czasów Ala Capone, ani za PRL-u. Była tylko powodem kolejnych patologii. Kiedy odbywało się głosowanie przebywałem na zwolnieniu lekarskim. Dziś moje przypuszczenia się potwierdziły. Ludzie nie będą już wykorzystywać pomysłów rodem z PRL-u na obejście zakazu, bo dziś mamy już zupełnie inne czasy. Są bardzo kreatywni i wymyślili sposób na prohibicję. Uchwalane są absurdalne przepisy, których nie można wyegzekwować. Identyczny dotyczy zakazu palenia np. w parkach. I co, jeśli o godz. 22.30 przejdę przez park paląc papierosa, to wyskoczy straż miejska i dostanę mandat? Przepisy prawa muszą być dostosowane do społeczeństwa, a nie kompletnie oderwane od rzeczywistości. Jeśli chciano zlikwidować problem, który dotyczył głównie osiedla Grunwaldzkiego, to trzeba było wprowadzić tam zakaz.

Za zakazem obowiązującym tylko w konkretnym miejscu optowali też radni PO.
— W czasie audycji radiowej wspomniano, że w Olsztynie jest impreza „Komuno wróć”, a jedyną atrakcją jest stanie w kolejce — mówi Łukasz Łukaszewski. — Od początku mówiłem, że zakaz doprowadzi do patologii. Głosowałem przeciwko tej uchwale i byłem też autorem wniosku o przeprowadzenie konsultacji społecznych. Mieszkańcy opowiedzieli się przeciwko zakazom, a i tak go wprowadzono. Zakaz powinien obowiązywać wyłącznie tam, gdzie występuje problem, czyli na os. Grunwaldzkim.

A co na to radni, którzy głosowali za uchwałą?
— Naszą intencją było, żeby był to przepis, który jest przestrzegany. Chcemy pomóc wszystkim, którzy cierpią z powodu hałasu i nieprzespanych nocy — mówi Ewa Piotrkowska, radna. — Wciąż brakuje nam świadomości, jakie szkody wyrządza uzależnienie od alkoholu nie tylko w rodzinie, ale też w społeczeństwie. Wiem, o czym mówię, bo pracowałam w Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Sami mieszkańcy uważają, że trzeba wprowadzić większe kary.
— Jestem za tym, żeby nie sprzedawać alkoholu nocą, a jeśli już, to nie później niż do 23 — mówi Wiesław Kopeć z Zatorza. — U nas jest z tym ogromny problem, bo wciąż przychodzą i piją na naszym podwórku. Czasem aż strach przejść.

Wprowadzenie zakazu miało utrudnić dostęp do alkoholu. Być może, jeśli ktoś musiałby kombinować, gdzie kupić alkohol i jechać na inny koniec miasta, to może kilka osób by zrezygnowało — wtrąca pani Ewa, również z Zatorza. — Poza tym ci pijący powinni za złamanie prawa płacić więcej. Nie 100, a 500 złotych. Może to by ich powstrzymało.

Niektórzy mówią, że zakazy i wyższe kary nic nie dadzą, dopóki alkohol będzie tak tani. — Alkohol powinien być drogi. Gdyby ceny były wyższe, byłby święty spokój — uważa Eugeniusz Skibiński.
— Każdy sklep powinien być kontrolowany, a jeśli właściciel nie dostosowuje się do obowiązującego prawa, to kary powinny być dotkliwe — dodaje Grażyna Saniewska. — Muszą być takie kary, które taki właściciel odczuje.

kjm

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5