Prawo jazdy zawsze w modzie, czyli nie taki diabeł straszny…

2017-12-28 13:13:51(ost. akt: 2017-12-28 13:20:33)   Artykuł sponsorowany
Jak kursantowi pomóc opanować stres? Gdzie z nim pojechać, aby poczuł się komfortowo, a na koniec zdał egzamin i stał się świadomym i bezpiecznym kierowcą? Rozmawiamy o tym z Agnieszką Orzoł oraz Pawłem Kukuciem, instruktorami ze szkoły nauki jazdy Auto Start.
— Przychodzi kursant do szkoły nauki jazdy i... wsiada zestresowany do samochodu.
A.O. : — Dlatego tak ważne są wykłady i wiedza teoretyczna. Od nich zawsze zaczynamy kurs, a pierwsza jazda odbywa się w spokojnej okolicy, gdzie ruch samochodowy jest znikomy, i to my, jako instruktorzy, ich tam zawozimy. Po takiej jeździe zawsze słyszę, że to jednak nie jest takie trudne. Kursanci martwią się, że wsiądą do samochodu i będziemy im kazali jeździć po centrum miasta. Słyszałam o takich przypadkach w niektórych szkołach. To nie jest dobre rozwiązanie, bo potęguje ich stres. W nauczaniu zawsze powinno pojawić się stopniowanie trudności. Tylko wtedy może być ono efektywne. Nie wrzucamy kursantów od razu na głęboką wodę.

— Pierwsze więc, co musi zrobić, to opanować stres.
P.K.: — To, co dla doświadczonego kierowcy jest oczywiste, nie jest tak łatwe dla kogoś, kto po raz pierwszy wsiada do samochodu. Dlatego instruktor jest również psychologiem. Przede wszystkim jednak musi lubić uczyć kursantów. Istotne jest podejście do drugiego człowieka. Dobry kierowca nie zawsze oznacza dobrego instruktora, bo wiedzę trzeba umieć przekazać.

— Słyszałem jednak, że nauczyciele nie są najlepszymi kursantami. Z kolei pielęgniarki mają należeć do tych bardziej pojętnych.
A.O.: — Też tak słyszałam, ale szkoliłam kilku nauczycieli i ta opinia nie jest prawdziwa. Co do pielęgniarek, akurat mam kursantkę, która wykonuje ten zawód, i faktycznie radzi sobie dobrze.
Paweł: — Generalnie bardzo dobrze radzą sobie osoby, które są aktywne i wszechstronne. Są otwarte na nowe wyzwania.

— Czy to oznacza, że prawo jazdy jest dziś dużym wyzwaniem? Kiedy zdawałem egzamin niemal dwie dekady temu, bolączką były manewry na placu. Mało kto z niego wyjechał za pierwszym razem. A co dziś jest najtrudniejsze do przebrnięcia? Może testy?
P.K.: — Dziś manewry na placu są bardzo okrojone. Pozostała tylko jazda po pasie ruchu (tak zwany łuk) i ruszanie na wzniesieniu z wykorzystaniem hamulca awaryjnego. A propos teorii, nie widzimy, aby nasi kursanci mieli z nią jakiś szczególny problem. Co prawda kiedy pytania były niejawne, nie brakowało tych, którym teoria sprawiała problemy. Dziś nie ma tego problemu, bo pytania są jawne. Wystarczy przysiąść i się pouczyć. Zresztą jak ktoś opanuje dobrze teorię, to nieważne, czy pytania są jawne czy niejawne, i tak zawsze sobie poradzi.

— Mniej manewrów znaczy mniej nauki...
A.O.: — Hmmm... Niestety zdarza się, że niektórzy instruktorzy ograniczają się do nauki tylko tych manewrów, które trzeba zaliczyć na egzaminie. Na przykład nie uczą parkowania prostopadłego tyłem, bo przecież tego nie ma na egzaminie. Tylko że egzamin to nie życie. Powinniśmy przygotować kandydata na kierowcę tak, aby zawsze poradził sobie na drodze.

— Na olsztyńskim rondzie Bema kiedyś było widać mniej elek. Egzaminatorzy nie jeździli tam, to i instruktorzy też zaczęli unikać tego miejsca.
A.O.: — Rzeczywiście był taki czas kilka lat temu, że zdający nie pojawiali się na rondzie Bema. Było to związane z przebudową wiaduktu na ulicy Artyleryjskiej. My jako instruktorzy mimo to i tak jeździliśmy z naszymi kursantami po tym rondzie. Musieli poznać jego charakter i specyfikę. To jest jedyne takie rondo w Olsztynie, które chociaż trochę odzwierciedla duże ronda, które są w Warszawie, Krakowie czy innych aglomeracjach. Trzeba umieć po nim jeździć bez względu na to, czy jest to sprawdzane na egzaminie, czy nie. Osobiście wychodzę z założenia, że kandydata na kierowcę muszę wyszkolić najlepiej, jak potrafię. Przecież spotkam się kiedyś z nim na drodze i naprawdę nie chciałabym, aby zarysował mi samochód podczas parkowania czy doprowadził do kolizji na skrzyżowaniu, bo nie rozumie, kto i kiedy ma pierwszeństwo.

— Czym więc się kierować przy wyborze szkoły nauki jazdy? Co jest ważne? Może doświadczenie instruktorów?
P.K.: — Ludzie generalnie patrzą na cenę, ale przecież ona nie może być jedynym kryterium. W Olsztynie kurs można zrobić już od około 1000 złotych, ale czy za tę cenę można odpowiednio przygotować początkującego kierowcę do jazdy po mieście? Chyba nie. Trzeba nauczyć kursanta teorii, wyjeździć z nim odpowiednią liczbę godzin, a do tego utrzymać samochody w dobrym stanie. Coś za coś. Najpierw wypada się rozeznać, co takiego otrzymamy za te pieniądze.

— Na co więc patrzeć? Na zdawalność?

A.O.: — To też jest śliski temat, bo można mieć superwyszkolonego kursanta, ale na egzaminie coś nie zagra... Tu rolę odgrywa jednak wspomniany stres. Zdawalność jest ważna, ale ważniejsze jest to, jak przebiega kurs. Sposób i ilość przekazywanej wiedzy przez instruktora, zaangażowanie i atmosfera, która temu towarzyszy.

— No tak, podczas egzaminu łatwo się spalić...
P.K.: — Dlatego powtarzamy, że egzamin nie jest niczym strasznym. Nie wolno nim straszyć kursanta. Stres bierze się trochę z niewiedzy. Jeżeli wybierzemy dobrą szkołę, egzamin powinien pójść nam łatwiej. Jedno wynika z drugiego. Na kursie musi być trudniej, aby na egzaminie było łatwiej. Warto się rozeznać, popytać znajomych i poczytać opinie o szkołach w internecie. Chociaż te ostatnie nie są zawsze tak wiarygodne, jak świadectwo osoby, którą dobrze znamy.

— A jeżeli okaże się, że nasz wybór był nietrafiony. Czy w każdej chwili możemy zmienić szkołę nauki jazdy?
A.O.: — Jak najbardziej. Nie każdy o tym jednak wie. Można zmienić również instruktora, który nam nie pasuje. Warto wybrać dobrą szkołę, bo podczas kursu zdobędziemy nawyki, które zaważą na tym, jakimi kierowcami będziemy w przyszłości.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5