"Nikogo nie będę prosił o pomoc". Jak żyją bezdomni w Olsztynie? [VIDEO]

2017-12-16 19:58:00(ost. akt: 2017-12-16 16:20:34)
Bezdomni

Olsztyn- Nagórki. Nz. koczowisko Cezarego i Jerzego Gryglasów. Ojciec i syn mieszkają we wspólnym koczowisku od ok. roku.

Bezdomni Olsztyn- Nagórki. Nz. koczowisko Cezarego i Jerzego Gryglasów. Ojciec i syn mieszkają we wspólnym koczowisku od ok. roku.

Autor zdjęcia: Przemysław Getka

Każdy ma inną historię. Pełną rodzinnych dramatów, złych wyborów, braku szczęścia. Nikt jednak nie chce być bezdomnym i nie decyduje się na taki los. W mrozy podkręcamy kaloryfery, a oni nakładają na szałas kolejną warstwę folii.
Kilkaset metrów od tego miejsca w markecie rozbrzmiewają kolędy. Olsztyniacy robią świąteczne zakupy, gorączkowo szukają prezentów. Potem wracają do swoich domów. Są jednak osoby, które nie spędzą świąt z rodziną w swoich domach, bo ich nie mają. Za dom służy im szałas. Namiot przykryty folią. A żyją tuż obok nas. W zagajnikach między wieżowcami, tuż obok centrów handlowych.

Koczowiska odwiedzamy ze strażnikami miejskimi Adamem Kaczyńskim i Sławomirem Kowalczykiem. — Jeździmy, sprawdzamy, kiedy robi się zimniej, częściej. Dopytujemy, czy potrzebują pomocy. Kiedy potrzeba, zawozimy na izbę wytrzeźwień. Czasem trzeba wezwać pogotowie. Niestety zdarza się, że zimą przyjeżdżamy za późno — relacjonuje Adam Kaczyński.

Ruszamy w trasę. W samochodzie strażnicy pokazują nam listę. Jest na niej 26 koczowisk, w których żyje teraz 45 osób. Odwiedzamy jedno z takich miejsc. W okolicach Nagórek do niedawna mieszkał ojciec z dwójką synów. Dziś zastajemy tu Jerzego Grygasa i jego syna — 28-letniego Cezarego. — Mieszkaliśmy kiedyś na Generałów. Co się stało? Brat alkoholik, któremu zostawiliśmy pieniądze za stancję, wszystko przepił — wspomina Cezary Grygas. — Nie ma ani grosza z tego. Musieliśmy się wyprowadzić i przenieść tutaj — mężczyzna wskazuje ręką namiot, nad którym rozciągnięte są kolejne worki.

— Pracowałem, ale co z tego. Po budowach, przy zieleni miejskiej, układaniu kostki, ale żeby jeszcze chcieli płacić. A to nie chcieli. Dali zaliczki 100 złotych i na tym się kończyło — opowiada pan Cezary. — To później wolałem wyjść w miasto, pozbierać puszki, sprzedać i lepiej na tym wychodziłem. Przecież nie będę chodził i kradł.

Miał dziewczynę, widoki na przyszłość. Nie udało się. — Zostawiła mnie. Rodzinę też mam dużą, ale wszyscy się odwrócili — wspomina pan Cezary. — Mam brata w Olsztynie. W sumie dziesięciu braci i trzy siostry. Z nikim nie mam kontaktu. Nie chcą mnie widzieć. Święta? Już tu spędzałem Boże Narodzenie, to mogę i drugi raz. Posiedziałem sobie przy kominku, pogadałem z kolegą i poszedłem spać. Co tu robić. Pomoc? Powiedziałem, że nie będę o nią nikogo prosić. Dam sobie radę. Marzenia? Z tego już dawno wyrosłem.

Obok nas stoi 60-letni Jerzy Grygas, ojciec pana Cezarego. Pracował w nadleśnictwie, w zieleni miejskiej, przez 12 lat był grabarzem na cmentarzu w Barczewie. — Potem wszystko zaczęło się psuć, zakład przejęli, a teraz do pracy bierze się ludzi z interwencji i nie muszą za to płacić. I pięć miesięcy tutaj jestem — opowiada Jerzy Grygas. — Zimy się nie boję. Przyzwyczajony jestem do trudnych warunków. A pieniądze? Złom się trafi. O, tu ramy okienne leżały pod śmietnikiem, wzięliśmy do palenia. A obiad to sami sobie ugotujemy. Schronisko? Kiedyś już tam byłem. Nie chcę tam wracać.

Strażnicy miejscy patrzą z uwagą na mężczyzn. W czasie zimy wrócą tu jeszcze wielokrotnie. Idziemy w kolejne miejsce w tej okolicy. Pan Mariusz ma 43 lata. Bezdomny od niemal siedmiu lat. Może dziesięciu. Nie może się doliczyć. Rozwiedziony. Do Olsztyna przyjechał spod Małdyt. — Mieszkałem w różnych miejscach — wspomina pan Mariusz. — A robota? Taka na telefon. Nie ma jej za dużo. Na budowę się nie nadaję. Wcześniej pracowałem z teściem w lesie i coś mi w kręgosłupie strzeliło. Odśnieżę, trawę zgrabię, skoszę. Stancję można znaleźć, ale za pokój chcą 300-400 złotych. To trzeba mieć stałą pracę. A tej nie ma. Byłem w MOPS-ie, ale nie można się z nimi dogadać.

Żyje więc z dnia na dzień. — Święta? Gdzie się da. Może do rodziców pojadę — mówi. — A tam nie mogę wrócić. Tam pracy też nie ma. A na wigilię do Caritasu chodzimy. A czy tu zimno? Nie. W środku mam kuchenkę turystyczną. Jak zimno, to sobie włączę.

Tuż obok, w namiocie zakrytym niebieską plandeką, mieszka 52-letni Zygmunt. Kiedyś żonaty, z mieszkaniem. Przyszedł kiedyś do nich sąsiad, pogadać. Wkrótce okazało się, że żona już nie chce z nim być. — Jestem na dnie, na samym dnie. Ale nie potrafię się z niego wydostać. I nie ma nikogo, kto chciałby mi w tym pomóc — stwierdza z rezygnacją.

Jak mówią strażnicy i pracownicy socjalni, osoby bezdomne najczęściej pokonuje nałóg i przywiązanie do wolności. Nie umierają z głodu. Pijani zwykle krztuszą się swoimi wymiocinami i umierają. Do historii przechodzą więc kolejne postacie. Nie żyje bezdomny, który na koncie miał rekordową liczbę pobytów w izbie wytrzeźwień. Umarł ten, który wylądował na izbie z 12 promilami we krwi.

— Zmienia się obraz bezdomności. Nie jest to już bezdomny tuptuś, z którym takie osoby nam się dotąd kojarzyły — stwierdza Robert Kuchta, dyrektor olsztyńskiego schroniska dla bezdomnych. — Zdarzają się osoby dobrze wykształcone, ubrane. Coraz więcej jest osób młodych. Przyczyną są uzależnienia od alkoholu, dopalaczy, coraz częściej młode osoby mają problemy ze zdrowiem psychicznym.

Kajot



Komentarze (47) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Menel z Barczewa #2649153 | 37.47.*.* 23 gru 2018 23:29

    Ja jest4m bezdomny i mam nawet w swym magicznym domku zwanym kubłem na smieci iternet lte

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. los #2401209 | 107.2.*.* 19 gru 2017 20:14

    za komuny nie bylo tylu bezrobotnych a jak sie nie ma postawowych srodkow do zycia, to jest sie zepchnietym na margines ,takie czasy ze bezrobotnym moze zostac kazdy ,tez dlugi ,pozyczki i komorniki moga zniszczyc zycie , czy to zyciowy pech czy wina losu lub rodziny ,na ktora jednak nie mozna liczyc ,jak sie jest bez kasy .

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Kasia #2400638 | 217.99.*.* 19 gru 2017 07:21

    Nie wszyscy bezdomni to pijący jeden bezdomny podchodził nie raz do mnie przy biedronka i nie chciał żadnych pieniędzy tylko prosił o jedzenie oczywiście dałam mu to był tak uczciwy człowiek ze zaprowadził mi wuzek i przyniósł pieniądze takim ludziom to trzeba pomagać

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  4. brawo bezdomni #2400568 | 91.193.*.* 18 gru 2017 23:05

    Oni, czyli bezdomni robią dobrą robotę, czyli jak mawiają anglosasi :"good job" Oni, mianowicie siusiają i walą kupy, pod okolicznymi drzewkami i krzaczkami. Ku zadowoleniu okolicznych piesków i ich właścicieli,czyli tzw."psiarzy", bo pieski te mają co wąchać i co lizać, a właściciele, którzy im mordy liżą, też!! smacznego!!

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz

  5. abc #2400346 | 46.77.*.* 18 gru 2017 17:43

    ja to bym ich zmusza L do pracy choć z drugiej strony na prawdę może jej nie być ale na budowę na przykład po winno być ze 3 godziny po pracuje za 30 zl czy tam 4 godziny i zrobi coś leskiego tylko robi se badania ze nie może dźwigać do ileś kilo i proste a we dwóch nie wierze ze by nie mieli na stancje w zimę

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (47)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5