Powstała nowa czcionka - "Zatorze". Stworzył ją olsztyński grafik

2017-09-23 19:00:55(ost. akt: 2017-09-22 15:45:15)
Tadeusz Burniewicz zakłada suples profesorowi malarstwa na UMK, Bronisławowi Kierzkowskiemu
Rys. Kazimierz Jałowczyk

Tadeusz Burniewicz zakłada suples profesorowi malarstwa na UMK, Bronisławowi Kierzkowskiemu Rys. Kazimierz Jałowczyk

Autor zdjęcia: Rys. Kazimierz Jałowczyk

Olsztyński artysta grafik Tadeusz Burniewicz zaprojektował nowy krój pisma, który nazwał „Zatorze”. Opowiada też, jak stał się bohaterem książki obrazkowej o życiu studenckim w latach 70.
— Znasz ducha Zatorza. Przeniknął do zaprojektowanych przez ciebie literek?
— Mam nadzieję! Urodziłem się nie w Ameryce, nie w Rosji, czy we Francji, tylko na Zatorzu. Ale inspiracje są zawsze z wielu stron. Zatorze nie jest jedyne. Nie mogę powiedzieć, że tylko ono. Lubię tę dzielnicę, tutaj mam pracownię, tu lubię się poruszać, znam ludzi i to jest fajne miejsce. Czuję się tu dobrze.

— Na czym więc polega „zatorzańskość” nowego kroju liter?
— Jakby to powiedzieć... Na pewnym nie trzymaniu się zasad, dowolności w stosunku do reguł. Starałem się, by zatorzańska litera była raczej niestaranna i robiła wrażenie, że… nie została zaprojektowana.

— Roztrzepana?
— Tak, roztrzepana, zatorzańska, zawiana literka.

Zatorzański krój zaprojektowany przez Tadeusza Burniewicza imituje pismo odręczne.

— Do czego służy ten nowy krój?
— Potrzebowałem stylu imitującego pismo odręczne. Już parę rzeczy złożyłem tą literą. Teksty mało oficjalne, zaproszenia.

— Kazimierz Jałowczyk, kolega ze studiów, dziś profesor, uczynił cię jednym z bohaterów swoich książek obrazkowych. Jak do tego doszło?
— Pewnego dnia Kazio do mnie zadzwonił, że przygotowuje książkę wspomnieniową i zapytał, czy mogę mu przy niej pomóc. Usiedliśmy i zrobiliśmy taką książeczkę z jego rysunków. Pomogłem Kaziowi od strony, że tak powiem, technologicznej.

— Dodajmy, że obrazkowe książeczki prof. Kazimierza Jałowczyka „Nić Ariadny”, „Drugi Kłębek” i „Trzeci Kłębek” dotyczą życia studenckiego na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na początku lat 70. XX wieku.
— Kazik rysuje z pamięci postaci i twarze. Jakby odtwarzał film, który zapisał się wiele lat temu w jego głowie. Ponieważ jest naukowcem, efekt jest bardzo ciekawy. Mam wrażenie, że Kazik bada, czym jest pamięć. Dokumentuje też epokę. Studiowanie było wtedy wesołe, a nie smutne, jak, takie mam wrażenie, jest dzisiaj.

— Ale czy jest coś, w czym Jałowczyk się myli?
— W jednym szczególe. Nie założyłem Bronisławowi Kierzkowskiemu (profesor malarstwa na UMK — red.) podwójnego nelsona, tylko suples (reprodukujemy ten rysunek prof. Jałowczyka — red.). Cztery lata trenowałem zapasy w Klubie Sportowym Energetyk w Poznaniu. Byłem niesamowicie wysportowany.

— Uczestniczyłeś niedawno w Lublinie w spotkaniu dotyczącym życia i twórczości Edwarda Stachury (pisarz i poeta, 1937-1979 — red.).
— Jak wiadomo, Edward Stachura studiował filologię romańską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Spotkanie odbywało się w klubie studenckim Chatka Żaka. Siedzieliśmy na scenie, a słuchający nas studenci na widowni. Opowiadałem o olsztyńskich epizodach życia Stachury. W Lublinie poznałem jego kolegów ze studiów. Wielu z nich jest profesorami.
Opowiadali, jak pisarz, gdy nie dostał akademika, waletował na pawlaczu. Gdy potrzebował pieniędzy, to grał w karty i wygrywał, jak opowiadali jego koledzy, duże sumy. Potem obawiali się z nim grać. Z tych wspominków Stachura wyłonił się jako bardzo kolorowa postać. Tam też dowiedziałem się, że w Lublinie przygotowywana jest książka z jego wystąpień w Pracowni (w olsztyńskiej Interdyscyplinarnej Placówce Twórczo-Badawczej Stachura gościł w końcu lat 70. — red.).

— Spotkaniu towarzyszyła wystawa?
— Tak. Wystawiono listy, różne dokumenty, okładki książek Stachury, wśród nich te, które ja zaprojektowałem.

— Czym się teraz zajmujesz?
— Cały czas pracuję z komputerem i jestem tak zajęty, że nie mam na nic czasu.

— Do pracy jeździsz rowerem?
— Z Gutkowa. Dzisiaj to nie, bo padało. Staram się, jak jest pogoda, jechać rowerem.

— Jaką trasą?
— Z Gutkowa jadę do przejazdu kolejowego w Likusach, potem przez rezerwat leśny dojeżdżam do Łyny i od Łyny jadę w stronę dawnego WDK-u (obecnie CEiIK — red.). I wyjeżdżam odświeżony, przemyty…

— Czym przemyty?
— Powietrzem.

— Przemyty zatorzańskim powietrzem?
— Tak. Czuję wtedy, że żyję.

— I to jest pozytywna pointa!
mb


Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Za To, Rze #2335861 | 89.228.*.* 25 wrz 2017 11:49

    Zat Orze

    odpowiedz na ten komentarz

  2. bazylio #2335383 | 83.9.*.* 24 wrz 2017 15:29

    Bury to fajny facet, ale taką czcionkę to zrobić może każdy przeciętny grafik

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Eeee #2335125 | 79.163.*.* 23 wrz 2017 23:32

      Bury super gość!

      Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5