Pomaga ofiarom wojny na Ukrainie. Odznaczył go Caritas [ROZMOWA]

2017-08-05 20:30:00(ost. akt: 2017-08-05 10:50:01)
Specjalnie ze Szczecina przyjechał do Olsztyna ks. Robert Rosa, dyrektor Caritasu Kościoła greckokatolickiego, żeby osobiście podziękować Bogdanowi Pakoszowi za pomoc

Specjalnie ze Szczecina przyjechał do Olsztyna ks. Robert Rosa, dyrektor Caritasu Kościoła greckokatolickiego, żeby osobiście podziękować Bogdanowi Pakoszowi za pomoc

Autor zdjęcia: Jerzy Derewecki

Mieszkaniec Olsztyna pomaga ofiarom wojny na Ukrainie. Został za to wyróżniony przez Caritas Kościoła greckokatolickiego. Bogdan Pakosz podkreśla jednak, że nie pomaga dla poklasku.
— Mieszka pan w Olsztynie. Czy ma pan związki przez dziadków lub rodziców z Polską południowo-wschodnią?
— Oczywiście. Jestem narodowości ukraińskiej. Moich rodziców w 1947 roku podczas akcji Wisła wywieźli z Bieszczad. Mnie jako dwuletniego chłopca również. Znalazłem się razem z nimi w gminie Sępol w powiecie bartoszyckim. Pracowałem jako kolejarz i doczekałem się emerytury. Dzieci się już usamodzielniły, wnuki już dorastają. Prawie sześć lat temu zmarła mi żona, zostałem sam. I kiedy usłyszałem o tym, co dzieje się na Ukrainie, postanowiłem coś zrobić.

— Ale najpierw jeździł pan do Lwowa i Kijowa turystycznie?
— Tak, byłem na Ukrainie kilka razy. Chciałem zobaczyć, jak Ukraina sobie radzi po odzyskaniu niepodległości i po Majdanie.

— I podobało się panu na Ukrainie?
— Ukraina zaczyna się odradzać. Zawsze uważałem, że gdyby sowiecka okupacja potrwała jeszcze kolejne 50 czy 70 lat, to ludzie by się zrusyfikowali. I wtedy Ukraina stałaby się Małorosją, tak jak sobie życzy Putin i jego zwolennicy. I chociaż Ukraina jest państwem neutralnym, które dobrowolnie oddało broń atomową i miało międzynarodowe gwarancje bezpieczeństwa, została napadnięte przez Rosję. Przecież separatyści są stworzeni przez służby specjalne Moskwy!
Więc kiedy zaczęła się na wschodzie Ukrainy wojna, pomyślałem, że trzeba coś zrobić. Bo w takiej sytuacji zawsze są ofiary. Nie tylko zabici, ale też ranni, są wdowy i osierocone dzieci.
Kiedyś w naszym kościele przy ul. Lubelskiej znalazłem ulotkę o potrzebie pomocy ofiarom wojny na Ukrainie. I postanowiłem sobie, że pomogę. Bo do mnie, Bogu dzięki, nikt nie strzela, chleb i coś do chleba mam. Sprawa Ukrainy leżała mi na sercu. Postanowiłem co miesiąc wpłacać pieniądze na konto Caritas Kościoła greckokatolickiego. Jednego miesiąca wpłacam na rzecz pomocy rannym żołnierzom, drugiego na rzecz wdów i sierot.

— Jak długo przekazuje pan pieniądze na te cele?
— Przez ponad dwa lata.

— Domyślam się, że nie jest pan jedynym człowiekiem w regionie czy w Polsce, który pomaga Ukrainie. Ale to pan otrzymał szczególne wyróżnienia. Na przykład od Caritasu, którego dyrektor ks. Robert Rosa specjalnie przyjechał ze Szczecina do Olsztyna.
— Pomagam, bo Ukraina nie jest mi obojętna. Pomagam jako Polak ukraińskiego pochodzenia.

— Czy spotkał się pan z ludźmi, którzy ucierpieli podczas wojny?
— Nie, nie spotykałem się.

— Drugi dyplom otrzymał pan za wsparcie materialne i moralne dzieci oraz obrońców Ukrainy przesiedlonych z Krymu. Otrzymał pan również wyróżnienie od centrum medyczno-psychologicznego Kompas. Sytuacja na Ukrainie się nie zmieniła. Czy nadal będzie pan pomagał jej mieszkańcom?
— Dopóki będę mógł, będę pomagał cierpiącym i przesiedlanym. To przecież dramaty. Ponad 10 tysięcy ludzi zginęło, nie mówiąc o 100 zabitych na Majdanie. Zostali rodzice bez dzieci, wdowy bez mężów, dzieci bez ojców. Miasta są ostrzelane, zniszczone, ludzie nie maja gdzie mieszkać.

— Wy też zostaliście kiedyś wyrzuceni z własnych domów.
— Tak, 70 lat temu. I była to decyzja Stalina i jego wierchuszki. Zresztą, nie tylko nas, Ukraińców, wysiedlono. Inne narody też zostały wtedy wyrzucone.

— Rozumiem, że to doświadczenie wpłynęło na pana decyzję o pomaganiu?
— Oczywiście. Nie spodziewałem się jednak żadnych podziękowań ani dyplomów. Ale skoro dyrektor Caritasu ks. Rosa uznał to za wskazane? Było mi miło, że mnie doceniono, choć nie robiłem tego dla rozgłosu. Uważam, że każdy, kto ma serce i kto rozumie drugiego człowieka, też tak czuje.

Uważam też, że Rosjanie są normalnymi ludźmi i jak my wszyscy chcą żyć w pokoju, współpracując z innymi narodami. Oni też ucierpieli w czasie II wojny światowej i później. Nadal są prześladowani, bo przecież zabito dziennikarkę Annę Politkowską i opozycjonistę Borysa Niemcowa. Jednak jest tam władza, jaka jest i pierze ludziom mózgi.

Ale my, ludzie, powinniśmy być dla siebie jak bracia i sobie pomagać, bo czy będziemy żyć lat 50 czy 100, niczego nie zabierzemy ze sobą do grobu. I chodzi też o to, byśmy razem budowali świat w pokoju, a nie go rujnowali.

Ewa Mazgal
e.mazgal@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. banderowcy #2302682 | 89.228.*.* 7 sie 2017 06:52

    i upowcy jedna banda

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  2. lucek #2302229 | 178.36.*.* 6 sie 2017 08:32

    Ciekawe kiedy Ukraińcy pomogą Polakom, bo nasza historia nie pokazuje powodów do wdzięczności dla Ukraińców

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  3. M. #2302097 | 176.221.*.* 5 sie 2017 21:53

    To dobry i uczciwy człowiek. Naprawdę czuje się, że nie robi tego dla poklasku. Bardzo mądrze mówi też o Rosjanach, nie ma w nim nienawiści. Chciałbym, aby więcej ludzi tak myślało i nie tylko w naszym kraju, rzecz jasna...

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5