Zaczynała od opowiadań dla dorosłych, teraz pisze dla dzieci

2017-07-29 12:00:00(ost. akt: 2017-07-28 13:44:11)
beata sarnowska

beata sarnowska

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Zadebiutowała opowiadaniami dla dorosłych. Ale teraz zawładnęła nią pasja tworzenia dla dzieci. Kocha Olsztyn i to on do tej pory był miejscem akcji jej opowieści. Rozmawiamy z Beatą Sarnowską.
— Jesteś autorką dwóch książek dla dzieci „Tajemnicy zaginionej kotki” oraz niedawno wydanej „Afery w Teatrze Lalek”. Piszesz o dzieciach i dla dzieci. Swoje dzieciństwo też pewnie jeszcze dobrze pamiętasz. Jak duży wpływ ma ono na twoje pisanie?
— Bardzo ważną postacią mojego dzieciństwa była moja babcia. To u niej spędzałam każde wakacje. To ona jest prototypem dobrej, ciepłej staruszki, która teraz przewija się w moich książkach. W mojej prozie babcie to nigdy nie wiedźmy, ale miłe, starsze panie. Pamiętam też biwaki w lasach nad jeziorami z moim tatą. Jest typem takiego faceta, który zawsze na wszystko znajdzie rozwiązanie. Właśnie tacy ojcowie pojawiają się w moich książkach.

— Jedną z bohaterek swojej pierwszej powieści uczyniłaś kotkę Teośkę. Znika ona w niewyjaśnionych okolicznościach, nadając tym samym bieg akcji. Dziecięca brygada wyrusza na jej poszukiwanie...
— Historia Teośki kończy się dobrze, kotka się odnajduje. W momencie, gdy pisałam „Tajemnicę....” moja kotka Kicia wiernie mi w tym towarzyszyła. Niestety, jakiś czas po wydaniu powieści wyszła z domu i już nie wróciła. Nie ma jej już kilkanaście miesięcy. W związku z tym, że moja książka jest pewnego rodzaju grą miejską i dobrze się z nią zwiedza miasto, pocieszam się myślą, że Kicia zainspirowała się fabułą i po prostu poszła zwiedzać. Tylko coś długo jej nie ma... Jak wróci, będzie musiała dogadać się z Zoją, która w międzyczasie zamieszkała w naszym domu.

— Masz 11-letniego syna Dominika. Czy inspirowaną nim postać znajdziemy w twoich książkach?
— Nie. Świadomie staram się nie robić z syna bohatera moich powieści. Gdy trzy lata temu pisałam swoją pierwszą powieść, szukałam jak największych różnic między nim, a moimi bohaterami. Moje książkowe dzieciaki namiętnie grają w piłkę nożną. Dominik wtedy zupełnie się nią nie interesował. Ale historia zatoczyła krąg. W tym momencie Dominik jest bramkarzem.

— Syn jest na pewno twoim pierwszym recenzentem?
— Tak, moje dwie pierwsze powieści jeszcze przed wysłaniem do wydawnictwa przeczytaliśmy wspólnie. Powiedział: Mamo jest OK! I wtedy nabrałam pewności siebie. Często rozmawiamy o tym, co piszę i syn ma swoje pomysły na to, co mogłoby być tam dodane. Niektóre spostrzeżenia są fajne, jakoś je do książek przemycam, ale sporo z nich jest jak na mój świat za bardzo „odjechanych”. Niemniej szanuję jego inwencję.

— Napisałaś już dwie olsztyńskie książki. Możesz zdradzić jakieś szczegóły następnych?
— Kolejna moja fabuła przeniesie nas na drugi koniec Polski, czyli do Krakowa. W październiku światło dzienne ujrzą „Tajemnice krakowskich pocztówek”. Cała paczka przyjaciół z Olsztyna wraz z dziadkiem jedzie do miasta królów. Tam w tajemniczych okolicznościach ginie kolekcja drogocennych krakowskich pocztówek. Dzieci próbują dociec, co się z nimi stało. Książka po raz kolejny jest pisana w konwencji gry miejskiej, takiego questu. Razem z bohaterami wędrujemy po Krakowie po drodze zwiedzając miasto, rozwiązując zagadki, poznajemy krakowską historię i legendy. Na 2018 rok również jest już gotowy tekst. Tym razem bohaterem będzie Toruń. Będą moje dzieci, będzie zagadka, będzie zwiedzanie.

— Widzę, że wiele robisz, żeby za pomocą książek wyciągnąć dzieci sprzed komputerów.
— Nowe technologie to spory problem. Dlatego będę robiła wszystko, by promować literaturę i podróże. Bo czy w życiu jest coś wspanialszego?

— Teraz wciągnęła cię literatura dziecięca, ale tak niewinnie to ty nie zaczynałaś. Zadebiutowałaś kryminałem....
— Jestem nałogowym czytaczem, więc swoją przygodę z pisaniem zaczynałam od pisania recenzji. Potem były dwa konkursy organizowane przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Olsztynie. Wzięłam w nich udział. Pierwszy konkurs nie doczekał się swojego papierowego zwieńczenia, wszystko zostało w formie elektronicznej. Nastęnego roku ogłoszono kolejny konkurs. Tam napisałam całkiem poważne kryminalne opowiadanie, którego akcję umiejscowiłam w Kamienicy Naujackiej w Olsztynie. Zostałam jedną z laureatów. To opowiadanie można znaleźć w antologii „Kryminalny Olsztyn. Koszary”. W tym momencie pochłonęła mnie literatura dziecięca, ale mam jeszcze w szufladzie kilka próbek prozy dla dorosłych. Ludzi się pytają, czy coś jeszcze dla dorosłych wydam... i pewnie tak zrobię.

Agnieszka Porowska



Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. JatoJa #2298762 | 91.233.*.* 31 lip 2017 21:08

    Po Waszych komentarzach wnioskuję, że piszą sami nieudacznicy? To może Wy coś napiszcie- widzę już literackiego Nobla.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. olek #2297690 | 84.40.*.* 29 lip 2017 21:00

    ...Zostałam jedną z laureatów. Tego typu błędy osobie piszącej nie uchodzą.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. zdenon #2297465 | 81.190.*.* 29 lip 2017 13:00

    w masterszefie ttez byla taka pisarka pod rozlewiskiem naapisala hit, tak a kurpulentna co jej w zyciu nic nie wychodzzilo 25 roznych zawodow i potem napisala. specjaalizowala sie w kucni koreanskiej anawet kotleta nie potrafila zroic ot takie to....

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5