"Wiem, co to jest przemoc w szkole. Niejedna osoba by się poddała". Daniel Rupiński szczerze o sobie [wywiad]

2017-06-23 14:11:50(ost. akt: 2017-06-25 18:00:29)
Daniel Rupiński

Daniel Rupiński

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Od urodzenia jest niewidomy. Nie przeszkadza mu to realizować marzeń. To jego trąbkę codziennie słychać z balkonu ratusza, skąd od ośmiu lat gra hymn Warmii. A ostatnio napisał swoją biografię. Rozmawiamy z muzykiem Danielem Rupińskim.
— W wieku 8 lat wystąpił pan w programie telewizyjnym „Od przedszkola do Opola”. Dziś w Olsztynie jest pan już rozpoznawalny. Co pan czuje, kiedy myśli o przebytej drodze?
— Satysfakcję, że mogę odgrywać w Olsztynie hymn „O, Warmio moja miła”. Jestem też muzykiem jazzowym. Śpiewam, gram na fortepianie, trąbce i akordeonie. To, że jako niewidomy gram hymn w Olsztynie, jest dla mnie wyróżnieniem.
Jestem osobą niepełnosprawną, ale za taką się nie uważam. Jestem szczęśliwy, że urodziłem się, że żyję. Przyszedłem na świat jako wcześniak w 29 tygodniu ciąży. Nie przypuszczałem, że tak się potoczy moje życie.
A w programie „Od przedszkola do Opola” zaśpiewałem „Żółte jesienne liście” z repertuaru Janusza Laskowskiego. Ten program był przełomem. Ale śpiewać zacząłem już w wieku 4 lat.

— Kto panu otworzył świat muzyki?
— Zainspirowali mnie rodzice i znajomi. Sugerowali, żebym poszedł do szkoły muzycznej. Była trema. Dziś już mam za sobą sukcesy. Nagrałem autorską płytę „Muzyka porywająca serca” do tekstów Marcina Urbana. Śpiewam i gram. Napisałem też swoją biografię. Opowiadam w niej o swoim życiu, o edukacji.

— Co zadecydowało o wyborze tych, a nie innych instrumentów?
— Zasugerowali mi to nauczyciele ze szkoły muzycznej. Kiedy kończyłem szkołę pierwszego stopnia, przechodziłem obok sali, w której słychać było dźwięk trąbki. I od tego właśnie zaczęła się moja przygoda z trąbką.

— Czy mimo niepełnosprawności korzysta pan z oferty kulturalnej?
— W tej chwili nie. Ale jestem na to otwarty. Dobrze by było, gdyby sztuki były z audiodeskrypcją. Jeśli chodzi o filmy, to po prostu ich słucham. Fajnie by było, gdyby ktoś siedział obok i mi opowiadał, co się w nich dzieje. Staram się jednak pokonywać wszystkie bariery.

— Właśnie. Jakie przeszkody napotyka pan w codziennym życiu?
— Poruszanie się po mieście jest największą barierą. Nie mam żalu do nikogo, bo wiem, że nie wszystko da się przystosować. Świat nie składa się tylko z osób niewidomych. Trzeba mieć tolerancję, a nie myśleć tylko o sobie.
Chciałbym jednak, żeby ludzie nie patrzyli na mnie tylko jak na niewidomego. Chciałbym, żeby nie bali się mnie zaczepiać, rozmawiać. Chciałbym, żebyśmy wszyscy darzyli się szacunkiem, rozumieli się.

— Ma pan obok siebie taką bliską osobę, która pana rozumie?
— Mam narzeczoną Justynę. Jesteśmy ze sobą dwa lata. W najbliższym czasie będzie ślub. Modliłem się o taką osobę, z którą będę mógł spędzić życie.

— Jak pan poznał narzeczoną?
— Pojawiłem się z minirecitalem w jednym z domów samopomocy. Każdy z tego ośrodka zaczął się przedstawiać. Justyna krzyknęła, że jest najmłodsza. Kiedy zacząłem śpiewać i grać na fortepianie, zareagowała. Wszyscy mówili, że była we mnie bardzo wpatrzona. Ona po prostu odpowiedziała na mój głos.
Nie było nawet przyjaźni. Od razu uznaliśmy, że chcemy spędzić ze sobą życie pomimo niepełnosprawności. Justyna ma lekki niedowład i problemy neurologiczne. Ale osoby, które się nie przyjrzą, nawet jej choroby nie widzą. Dogadujemy się, rozumiemy. Nie ma przeszkód, żeby brać ślub. Nieważne, co o nas myślą. Ważne, żebyśmy byli szczęśliwi.

— Spotkał się pan z brakiem akceptacji?
— Wiele razy, w szkole. Byłem kopany, raniony cyrklem. Wiele razy zmieniałem klasę. Wiem, co to jest przemoc w szkole. Niejedna osoba by się poddała i popełniła samobójstwo. Znosiłem to w pokorze, chociaż było ciężko. Pomogło mi wsparcie rodziny i bliskich. Teraz Justyna mi mówi: „Patrz, ile wokół ciebie jest dobrych ludzi”.

— Miał pan pretensje do losu, że nie widzi?
— Miałem, szczególnie wtedy, kiedy dojrzewałem. Pytałem rodziców: „Dlaczego ja?”. Mama jest wierząca. Powiedziała, że Bóg tak chciał. Ja jestem chrześcijaninem, baptystą. Mówiłem: „Panie Boże, nawet jeśli nie dasz mi wzroku, będę dziękował ci za to, że żyję”.
Cieszę się, że mam Justynę. Nie wiem, jak się życie ułoży, czy będę miał dzieci? Ale na pewno będziemy szczęśliwi razem.

— Jakie ma pan plany na przyszłość?
— Chciałbym być motywatorem i coachem. Chciałbym mówić ludziom, że inność nie jest zła i nie należy się jej bać. Bo inność nie przeszkadza w realizacji marzeń. Jest mi przykro, że nie widzę bliskich, przyrody wokół mnie, kolorów. Ale jak poznaję jakąś miłą osobę, to chcę się do niej przytulić. Wyrażam w ten sposób szacunek.
Ludzie z boku nie rozumieją tego, że się tulę. Że to jest mój sposób bycia. Nawet znajomy nazwał mnie „boskim przytulakiem” (śmiech).
at

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. endrju od bębnów #2273534 | 83.9.*.* 26 cze 2017 18:31

    Danielu, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia ! Pamiętasz jeszcze orkiestrę akademicką? Pozdrowienia od "pana od perkusji" :)

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Panie Danielu życzę SZCZĘŚCIA #2273496 | 88.156.*.* 26 cze 2017 16:55

    Niech Pana Bóg prowadzi przez zycie tylko dlaczego..... BAPTYSTA ??

    odpowiedz na ten komentarz

  3. HappyHappyPeople #2273158 | 89.228.*.* 25 cze 2017 22:42

    Miło przeczytać taki artykuł :) Jak śpieał Niemen - ludzi dobrej woli jest więcej..

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5