Zawsze nowatorscy, zawsze po stronie pacjenta

2017-04-27 12:00:00(ost. akt: 2017-04-28 10:07:33)   Artykuł sponsorowany
Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk, dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie

Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk, dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie

Autor zdjęcia: Archiwum szpitala

Środki norweskie nie były łatwe do zdobycia, ale efekty tego projektu będą procentowały przez wiele lat, a w dzisiejszych czasach trzeba cały czas unowocześniać opiekę nad pacjentem — mówi Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk, dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie.
— Miejski Szpital Zespolony dokonał wielkiej ewolucji, jeśli chodzi o pion ginekologiczno-położniczo-noworodkowy. Czy już jest pani usatysfakcjonowana, czy planuje dalsze zmiany?
— To prawda, że dzięki środkom unijnym wiele się zmieniło na naszych oddziałach — położniczym i noworodkowym, natomiast nasze położnictwo zawsze było nowatorskie, oczywiście jak na dany czas. Już w latach 80. prowadziliśmy porody rodzinne, do których kobieta mogła przyjść z mężem, matką, ciotką czy siostrą. Rodząca mogła wybrać najdogodniejszą dla siebie pozycję, a niekoniecznie była to ta najpopularniejsza biedronka. Następnie szkoliliśmy się w zakresie udzielania znieczulenia do porodu. W tym celu lekarze anestezjolodzy jeździli nawet na szkolenia do Francji. W dalszej kolejności był remont, ale wiadomo, że wszystko idzie naprzód i tamte rozwiązania wymagały unowocześnienia, sprzęt się zużywa, a do tego na rynku pojawiają się nowocześniejsze urządzenia. Zastanawialiśmy się tylko, skąd wziąć środki, by zrobić kolejny krok naprzód.

— I tu z pomocą przyszły środki norweskie.
— Tak, pamiętam, ile nas to kosztowało zabiegów, bo żeby móc sięgnąć po te pieniądze, konieczny był wkład własny, który zapewniły zarówno miasto, ale również szpital. Poza tym musieliśmy przekonywać ministerstwo zdrowia, że warto powierzyć nam realizację tego programu. Projekt był więc zarówno bardzo trudny, jak i kosztowny, ale jednoznacznie uważam, że warto było wziąć w nim udział. Udało nam się przebadać około 6 tysięcy kobiet w ciąży i około trzech tysięcy dzieci do 1. roku życia. Wykonaliśmy 78 tysięcy badań laboratoryjnych, do tego badania usg jamy brzusznej, przezciemieniowe usg głowy u noworodków i niemowląt. Dzięki badaniom udało się wykryć nieprawidłowości układu moczowego i układu krążenia. To sprawiło, że dzieci te od razu mogły trafić do odpowiednich specjalistów i w przyszłości będą mogły wyrosnąć na zdrowych ludzi. Te badania były ogromną szansą, z której zdecydowana większość dzieci by nie skorzystała, bo trzeba byłoby sporo za nie zapłacić, a dzięki programowi „Poprawa opieki perinatalnej gwarancją zdrowia społeczności subregionu olsztyńskiego” były nie tylko bezpłatne, ale także nie wymagały skierowań. Niezwykle popularne są także badania neurologiczne dla dzieci. Z kolei zainteresowanie, którym cieszyły się porady laktacyjne, sprawiło, że zatrudniłam na etat w oddziale położną, która zajmuje się tylko pomocą mamom w karmieniu. To też ma ogromny wpływ na zdrowie i rozwój dzieci. Do tego trzeba doliczyć zakup sprzętu i remont, które będą służyły pacjentom przez lata, w tym malutkim pacjentom, czyli wcześniakom, które wymagają specjalnej opieki.






— Czy te zmiany na położnictwie już panią satysfakcjonują?
— Tak, mogę powiedzieć, że tak. Teraz moim oczkiem w głowie jest ginekologia.

— A inne oddziały nie zazdroszczą położnictwu?
— Na innych oddziałach też wiele się dzieje. Przez to, że jestem neonatologiem, to właściwie położnictwo było zawsze poszkodowane, ponieważ najpierw dbałam o inne oddziały, a dopiero na końcu o położnictwo, żeby nikt mi nie zarzucił stronniczości i faworyzowania własnego oddziału. I tak mogę powiedzieć, że pięknie rozwija się torakochirurgia, chirurgia szczękowa... właściwie na każdym oddziale wiele się dzieje.

— A nie obawia się pani zmian, które czekają służbę zdrowia? Dużo mówi się obecnie o sieci szpitali. Jak pani się zapatruje na ten temat?
— Miejski Szpital Zespolony jako szpital o drugim stopniu referencyjności wchodzi do sieci szpitali. A jeśli chodzi o zmiany, to chyba najistotniejsze dotyczą kontraktowania. Finansowanie ma się odbywać albo w systemie kwartalnym, albo półrocznym. Ma wejść w życie od ostatniego kwartału tego roku. Nowy system będzie wymagał bardzo precyzyjnego raportowania o wykonanych procedurach. Jeśli ktoś nie będzie ich realizował, nie odłoży pieniędzy, ale po niezrealizowaniu planu może nie dostać więcej takich środków. Mnie osobiście to nie przeraża w żaden sposób. Uważam, że nowy system może być bardziej sprawiedliwy. Wymaga to na pewno dużej świadomości dyrektorów, aktywnej pracy i reagowania bieżąco na potrzeby. Myślę, że trzeba cały czas szukać jak najskuteczniejszego sposobu finansowania służby zdrowia.




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5