Biznesmen z Olsztyna wygrał proces z Google

2017-04-06 18:52:18(ost. akt: 2017-04-06 16:18:59)

Autor zdjęcia: Google

Google musi usunąć ze swojej wyszukiwarki link, który narusza dobra osobiste olsztyńskiego biznesmena, oraz zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia. Tak zdecydował Sąd Apelacyjny w Warszawie. — To odważny wyrok i dla nas w pełni oczywisty, biorąc pod uwagę to, co przeszedł nasz klient — komentuje radca prawny Konrad Łaski, pełnomocnik biznesmena.
Cała sprawa zaczęła się od artykułu pod tytułem "Bardzo biedny gangster" opublikowanego w 2002 roku na stronach tygodnika "Polityka". Tam dziennikarz Piotr Pytlakowski opisał walkę przedsiębiorcy ze stolicy Warmii i Mazur z ówczesnymi gangsterami. Po pewnym czasie redakcja tygodnika wrzuciła tekst do internetu i wtedy się zaczęło...

Bezduszne roboty wyszukiwarki zapisały tekst na swoim serwerze i skojarzyły gangsterów z biznesmenem. Po wpisaniu imienia i nazwiska poszkodowanego, Google wyświetlał artykuł i wycinek słów z artykułu. — Ten wycięty z kontekstu fragment sugerował, że to właśnie mój klient, był gangsterem. Miał przez to szereg problemów, nie mówiąc już o stracie potencjalnych klientów, którzy szukali o nim informacji w sieci — tłumaczy Gazecie Olsztyńskiej, Konrad Łaski.

Opis, wyświetlający się pod linkiem do artykułu w wyszukiwarkach internetowych to tak zwany snippet, czyli fragment zdania ze strony docelowej. — Wyszukiwarki internetowe jeszcze nie są na tyle inteligentne, aby wyłapywać szerszy kontekst. Jeżeli strona nie ma odpowiedniego wskazania to taki wycinek jest po prostu losowo wybranym fragmentem zdania. Pech, jeżeli wyszukiwarka dobierze nieprawidłowy kontekst — tłumaczy Piotr Wasilewski, zarabiający na co dzień dzięki pozycjonowaniu stron w wyszukiwarkach internetowych.

W przypadku olsztyńskiego biznesmena, wycinek widniejący w wyszukiwarce, z ofiary i osoby zwalczającej przestępczość zorganizowaną uczynił go sprawcą. I to wszystko mimo zupełnie innego charakteru artykułu. W publikacji opisana była jego walka z olsztyńskim półświatkiem, która ostatecznie doprowadziła do zatrzymania bandytów wymuszających haracze w Olsztynie. Poszkodowany w 2012 roku wysłał wiadomość do Google, aby usunęła wpis naruszający jego dobra osobiste. Dostał standardową odpowiedź, że w Google mają dużo zgłoszeń, a jego czeka w kolejce. W treści Google zapewniał, że jak tylko stwierdzą naruszenia prawa to wpis zniknie z sieci. — Takie maile są wysyłane zwykle automatycznie, tak jak działa cały system. Nie ma innego sposobu, aby obsłużyć taką ilość zgłoszeń. Uważam, że Google zbankrutowałoby, gdyby każdy wpis miał być weryfikowany przez jakąś osobę — twierdzi Wasilewski.

Mijały miesiące, a wpis pozostał niezmieniony. Wreszcie w 2014 roku, biznesmen zdecydował się skierować sprawę do sądu. Poszkodowany od początku domagał się od amerykańskiego giganta internetowego usunięcia wpisu i zadośćuczynienia w wysokości 300 tysięcy złotych. W toku sprawy, przedstawiciele Google Polska uzasadniali, że do naruszenia dóbr osobistych nie doszło. Według obrony, w odnośniku kierującym do artykułu wszystko było wyraźnie opisane i nie sposób było skojarzyć biznesmena z gangsterem. — Po koniec pierwszej instancji, snippet zniknął z wyszukiwarki, ale link pozostał. Istnieje zresztą do tej pory — mówi Konrad Łaski.

Ostatecznie sąd oddalił powództwo, ze względu na pozwaną stronę. W uzasadnieniu Sądu Okręgowego, można było przeczytać, że sprawa została oddalona, ponieważ Google Polska nie odpowiada za wyniki w wyszukiwarkach internetowych. Dodatkowo niefortunny wycinek tekstu zniknął z opisu pod odnośnikiem, a dobra osobiste biznesmena zostały naruszone w sposób znikomy. Przedsiębiorca wniósł apelację.

W poniedziałek 3 kwietnia Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował inaczej. Decyzją sądu drugiej instancji, Google Inc ma niezwłocznie usunąć link do artykułu i zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd w uzasadnieniu powołał się na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które wspomina o prawie do bycia zapomnianym. Trybunał stwierdził, że w podobnych sprawach sądy powinny brać pod uwagę prawo do prywatności i prawo do informacji. Jak zaznaczył w rozmowie z Gazetą Olsztyńską Konrad Łaski, sprawa nie dotyczyła prawa do bycia zapomnianym, a zwykłym procesem o naruszenie dóbr osobistych. Biznesmen z Olsztyna z uwagi na to co przeszedł pragnie pozostać w tej sprawie anonimowy.



Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. czytelnik #2218506 | 151.228.*.* 7 kwi 2017 00:02

    Kto redaguje te artykuły, stazysci, ktoś to sprawdza? Proces cywilny, a występuje "obrona" ...Według obrony...

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. k #2218676 | 176.221.*.* 7 kwi 2017 11:01

    Strzeż się Gazeto Olsztyńska...Z tytułami Waszych artykułów też różnie bywa...

    odpowiedz na ten komentarz

  3. prawda materialna #2218751 | 7 kwi 2017 12:55

    Wygrał 10 tys. zł, przegrał 290 tys. zł. Ot, zwycięstwon a miarę olsztyńskiego "biznesmena".

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  4. prawda materialna #2218752 | 7 kwi 2017 12:56

    Wygrał 10 tys. zł, przegrał 290 tys. zł. Ot, zwycięstwon a miarę olsztyńskiego "biznesmena".

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5