Wolną Polskę mieli w sercu i za tę Polskę oddawali życie

2017-03-01 16:33:45(ost. akt: 2017-03-01 16:14:02)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Przez lata słyszeli, że są bandytami, zaplutymi karłami reakcji. Dlatego prędzej spodziewali się śmierci niż honorów jeszcze za życia. Dziś obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, którzy po wojnie nie złożyli broni.
Kiedy 19 stycznia 1945 roku komendant główny Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki, ps. Niedźwiadek, wydał rozkaz o rozwiązaniu organizacji, nie wszyscy złożyli broń. Wobec represji Sowietów i ówczesnych władz komunistycznych część żołnierzy AK walczyła dalej, tworząc legendę żołnierzy niezłomnych, zwanych też żołnierzami wyklętymi. Powstały nowe organizacje konspiracyjne m.in.: Ruch Oporu Armii Krajowej, Zrzeszenie "Wolność i Niezawisłość" czy Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, które kontynuowały walkę także na Warmii i Mazurach.

Był to nie tylko legendarny mjr Zygmunt Szendzielarz, ps. Łupaszka, i jego szwadrony V Brygady Wileńskiej AK, które w drodze na Pomorze przedzierały się przez Warmię i Mazury. Działały tu, jak wynika z wydanego przez IPN „Atlasu Polskiego podziemia niepodległościowego”, obejmującego lata 1944-1956, też oddziały innych organizacji podziemnych.

Żołnierzy wyklęci to żołnierze drugiej konspiracji, którzy walczyli z komunistami.
— Druga konspiracja zaczęła się już na Kresach, kiedy sowieccy partyzanci wymordowali oddział ppor. Antoniego Burzyńskiego, ps. Kmicic. Było to w 1943 roku. Już wtedy było wiadomo, że Sowieci nie zapewnią nam niepodległości — mówi Maciej Prażmo, prezes Niezależnego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
W oddziale „Kmicica” był Józef Rusak, ps. Belina, który dziś mieszka w Lidzbarku Warmińskim. Ocalał cudem. Dostał polecenie pójścia z rozkazem do Wilna. Kiedy wrócił z meldunkiem, spotkał kilku partyzantów, w tym „Łupaszkę.” Od nich dowiedział się, co się stało z „Kmicicem” i jego ludźmi. — I już zostałem z „Łupaszką” — wspomina 97-letni dziś weteran. — Mnie wtedy też by Ruskie rozstrzelali. Tak jak tamtych 80 naszych żołnierzy...

W Olsztynie już po wojnie Rusak spotkał swojego byłego dowódcę. — Było to na ul. 1 Maja, koło teatru — wspomina.
Z legendarną „Inką”, sanitariuszką z V Wileńskiej Brygady AK, spotkał się dwa razy też w Olsztynie. Było to wiosną 1946 roku. Dziewczyna przyjechała po zaopatrzenie medyczne dla oddziału. Nocowała u „Beliny”, który pomagał jej w zdobyciu lekarstw dla oddziału.
Na słowo "bohater" kpt. Józef Rusak, kręci głową. Jak inni weterani odsuwa to słowo od siebie.
— Byłem po prostu żołnierzem, walczyłem o wolną, niepodległą i sprawiedliwą Polskę — mówi kpt. Rusak. — A bohaterem to może tylko wtedy, jak mnie aresztowali. Ktoś mnie wydał. Było ciężko, męczyli, ale nie dałem się złamać ubekom. Nie poszedłem na współpracę. I tego jestem bardzo dumny.
Ale władza nie zostawiła go w spokoju. Nie wypuściła. Rusak, jak wielu żołnierzy niepodległościowego podziemia, za to, że przelewał krew za wolną Polskę, przesiedział trzy lata w więzieniu. — Za to, że byłem z Kresów i u „Łupaszki” — mówi. — Innych zarzutów nie było.

— „Łupaszka” mówił nam, że będzie trzecia wojna światowa, że Zachód nie popuści, nie odda Polski pod komunizm. Dlatego walczył, nie złożył broni. A widzi pan, całkiem inaczej wyszło. Przez te wszystkie lata straciłem nadzieję, że jeszcze doczekam wolnej Polski. A wyszło znowu coś innego — raduje się Rusak.

Olsztyńskie w strukturze Narodowego Zjednoczenia Wojskowego to był okręg „Bałtyk”. Samo NZW powstało na jesieni 1944 roku z połączenia organizacji zbrojnych związanych ze Stronnictwem Narodowym, a które w czasie okupacji podlegały akcji scaleniowej z AK. Była to Narodowa Organizacja Wojskowa (wprowadzona do AK w październiku 1942 roku) i Narodowe Siły Zbrojne (scalone w marcu 1944 roku).

Władze konspiracyjne uważały, że klęska niemiecka nie przyniesie ostatecznego wyzwolenia Polski, bo rządy obejmą komuniści podporządkowani Związkowi Sowieckiemu. W tej sytuacji za niezbędne wydawało się żołnierzom kontynuowanie walki o niepodległość.

Decyzja o powołaniu okręgu Olsztyn NZW "Bałtyk" zapadła w maju 1945 roku, a do jego powołania w rzeczywistości doszło w styczniu 1946 roku. Na czele okręgu stanął przedwojenny działacz narodowy kpt. Marian Kozłowski, ps. Lech, Dąbrowa. Okręgowi podlegał inspektorat „Tęcza” i komendy powiatowe Pisz i Giżycko. Okręg miał też swój oddział Pogotowie Akcji Specjalnej, którym dowodził Jerzy Karwowski, ps. Newada.

W 1947 roku kpt. Kozłowski skorzystał z amnestii i ujawnił się. Zrobiła to też większość jego żołnierzy, co zakończyło działalność NZW w regionie. Wtedy w województwie olsztyńskim ujawniły się 83 osoby, które podawały swoją przynależność do NSZ lub NZW.
Do historii przeszła bitwa NZW z funkcjonariuszami NKWD i UB pod Gajrowskimi, małą wsią ma Mazurach. Tyle że to biła się III Wileńska Brygada NZW z okręgu "Chrobry", który obejmował Białostocczyznę. Brygada była Pogotowiem Akcji Specjalnej Okręgu NZW "Białystok". Oddziałem dowodził kpt. Romuald Rajs, pseudonim "Bury".

Niewielu jest już tych, którzy pamiętają tamte wydarzenia, a co dopiero brali udział w tej bitwie.
— Jak pamiętam tamten dzień. Pod Gajrowskimi zostałem ranny. To było 16 lutego 1946 roku. Mieliśmy szwadron kawalerii, 260 ludzi piechoty i 16 wozów z ekwipunkiem — wspomina 91-letni por. Lucjan Deniziak, ps. Orzeł, który był w AK, a potem w brygadzie u "Burego". Weteran też mieszka Lidzbarku Warmińskim.
Oddział „Burego” trafił na Mazury z myślą o większych działaniach bojowych na tym terenie. Mieli iść do Puszczy Boreckiej. Prawdopodobnie komuniści mieli wtyczkę w oddziale, bo dowiedzieli się o ruchach brygady. Urządzili zasadzkę, rozstawili na skraju puszczy około 1500 żołnierzy. Od strony Wydmin na partyzantów ruszyło kilkuset żołnierzy, głównie sowieckich.

— Chcieli nas przymusić, żebyśmy jak najszybciej weszli do puszczy i wpadli w matnię — mówi Deniziak. — Doszło do walki, udało nam się zniszczyć grantami wóz pancerny. Wtedy dowódca, jakiś święty musiał go natknąć, zarządził kontratak. Ruszyliśmy i udało się przebić, ale zginęło 24 naszych, wielu zostało rannych. Od razu został zarządzony odwrót, że wracamy na Białostocczyznę. Po drodze sporo naszych rannych zmarło.

Por. Deniziak walczył do września 1947 roku, kiedy został aresztowany. Potem był sąd i więzienie. Za kratami spędził pięć lat, pięć miesięcy i 13 dni.
Dziś żołnierze wyklęci odzyskali pamięć. Jednak „Bury” to postać kontrowersyjna. Wielu mieszkańców wsi w okolicach Bielska Podlaskiego obwinia go o śmierć ponad 100 cywilów, w tym kobiet i dzieci podczas pacyfikacji białoruskich wsi.
— To był czas wojny. Dowódcy musieli podejmować dramatyczne decyzje — uważa prezes Prażmo. — I „Bury” to robił, mając na celu wolną Polskę. Dziś, z pozycji wygodnego fotela, łatwo wydawać sądy.

Dla por. Deniziaka jego dowódca to bohater. — Dobry żołnierz, dobry dowódca, twardy, sprawiedliwy — wspomina żołnierz „Burego”. — Oddał życie za wolną Polskę. W naszym oddziale byli też Białorusini, a tamte wydarzenia to nie były to żadne czystki na tle etnicznym, narodowościowym. Te wsie współpracowały z komunistami, z UB. Na pewno nie zostali zamordowani tylko za to, że byli Białorusinami — podkreśla. — A ilu Polaków wtedy zginęło. UB nazwało nas bandytami. A my ich sługami bolszewickimi.

— Pyta pan, o co się biłem? Na Białostocczyźnie już w 1944 roku została otwarta szkoła — wspomina. — Poszedłem się uczyć. Ale przyjechali Rosjanie i mnie aresztowali. Uciekłem. I co miałem robić, czekać? Ta część społeczeństwa, która żyła na Wschodzie, przeważnie wzięła broń do ręki i walczyła przeciwko władzy. Bo ludzi tam znali smak komunizmu. Nie mogli się pogodzić, że spod jednych represji trafią pod drugie.

Po wojnie w Olsztynie działała w siatka wywiadowczej DSZ-WiN. Jednym z jej członków był ppor. Stanisław Szwarc, ps. Roman, znany później dziennikarz i podróżnik. To były żołnierz AK, który po zakończeniu wojny pod przybranym nazwiskiem Piotr Bronikowski działał w „Wolność i Niezawisłość” i pracował w wydziale propagandy ówczesnego pełnomocnika w Olsztynie.
Dokładnie nie wiadomo, ilu żołnierzy było w konspiracji antykomunistycznej. Niektórzy liczą, że w kraju to mogła być rzesza licząca nawet 130-180 tys. ludzi związanych z podziemiem. A tu chodzi nie tylko o tych, którzy walczyli z bronią w ręku przeciwko komunistom, ale także tych, którzy stanowili dla nich zaplecze, pomagali żołnierzom. Trudno też o dokładną liczbę żołnierzy walczących na Warmii i Mazurach.

Dlaczego zwą ich żołnierzami wyklętymi? — Wyklęci czy niezłomni. Wokół tego toczy się dziś dyskusja — mówi dr Waldemar Brenda, naczelnik olsztyńskiej delegatury IPN. — Historyk użyłby określenia żołnierze konspiracji antykomunistycznej albo niepodległościowej po 1944 roku. Natomiast pojęcie żołnierze wyklęci jest pojęciem emocjonalnym, budującym piękną legendę tego procesu walki o niepodległość po wojnie. Powstało na początku lat 90. Pokazuje dramat tych ludzi. Żołnierzy, których władza komunistyczna chciała zabić, wsadzić do więzienia i sprawić, żeby ludzie myśleli o nich jak o bandytach.
— Końca świata albo śmierci prędzej bym się spodziewał niż tego, że ktoś o nas jeszcze wspomni, o naszej walce — dodaje por. Deniziak.

AM

Komentarze (20) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Hmm... #2201247 | 89.229.*.* 13 mar 2017 16:47

    mimo wszystko przeżył,jak do tej pory,97 lat czyli większość swojego życia w tzw.komunie,albo taki twardy albo jednak dało sie żyć w PRL-u...

    odpowiedz na ten komentarz

  2. piot #2196585 | 151.248.*.* 7 mar 2017 13:12

    Tak - pamięć musi być oparta na prawdzie. Podawanie historii zafałszowanej, a jest to obecnie zjawisko powszechne, było przerabiane w PRL-u. Obecne władze tak naprawdę niszczą np. legendę "Łupaszki", którego oddziały dokonały mordu na cywilach, w tym kobietach, starcach i dzieciach w Dubinkach. Ten fakt oficjalnie jest przemilczany. A nie powinien. Należałoby uczciwie gloryfikować Łupaszkę za jego niezłomność w walce z komuną, zaznaczając także, że tu bohater popełnił błąd (który go nie przekreśla i nie wykreśla). Dlatego teraz Łupaszka zamiast być bohaterem (ze skazą ale bohaterem) staje się symbolem fałszowania historii. I to jest ta krzywda!

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Czytelnik #2195601 | 217.99.*.* 5 mar 2017 19:16

      U nas taki bohater jak Bury i ukraiński Bandera budzą dziś wiele kontrowersje sądzę że usilnie bohatrzenie tymi wojownikami którzy właściwie nie wykonali rozkazu razformowania wyjdzie nam bokiem.

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

    2. Patrioci, tak, bandyci, nie! #2195316 | 5.172.*.* 5 mar 2017 11:02

      Pamięć Narodu wiinna dotyczyć prawdy! Nie dorabianych legend. Nie gloryfikować bandytów, a tych, którzy faktycznie walczyli nie ze zwykłymi ludźmi, a z sowieckim okupantem, jak mawia się teraz. Tzw. ludowa władza popełniła wielki błąd torturując schwytanych a nawet wielu ujawniających się prawdziwych żołnierzy całego okupacyjnego podziemia! Nie oszczędzono wielu powracających z obczyzny, a zachęcanych propagandą "wadzy". Jeśli sposoby tzw .walki polegające na terrorze i mordowaniu mieszkańców uznaje się teraz za słuszne - bo czynili to żołnierze wyklęci, to tak samo trzeba uznać za słuszne i usprawiedliwione działania nadal przeklętych banderowców w Bieszczadach po zakończeniu II wojny. Ten dzień proponuję nazwać dniem katowanych przez władzę ludową.

      Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. janko #2195221 | 178.235.*.* 5 mar 2017 08:23

        wnuczka miała lekcję o "wyklętych" i w domu zapytała z kim oni walczyli i w jaki sposob.nie wiedziałem jak odpowiedzieć bo z komuną to teraz prawie każdy walczył a o sposobach walki to nagle wszyscy milczą jakby się wstydzili tego jak postępowali

        Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (20)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5