Suzuki ignis i... uda Beyonce

2017-03-01 08:45:21(ost. akt: 2017-03-01 08:46:35)   Artykuł sponsorowany

Autor zdjęcia: maxusluga-suzuki.pl

Projektanci suzuki ignis, chcieli, aby ich auto niewielkich rozmiarów było niczym modelka na wybiegu... Dlatego projektując go sięgnęli do archiwalnych projektów i wydobyli z nich najlepsze smaczki.
Piękno? Jedni powiedzą, że to uroczy uśmiech, inni zdrowe włosy, a kolejni pełne usta. Czy to jednak możliwe, aby każda modelka miała te wszystkie atuty?
Niewątpliwie definicją piękna kierują się również designerzy z branży motoryzacyjnej. Producenci dwoją się i troją, aby zaprojektować auto, które trafiłoby w gust jak największej rzeszy użytkowników.

Suzuki podczas projektowania nowego modelu ignis postanowiło sięgnąć do swojego archiwum, aby wyciągnąć z niego najlepsze smaczki. I tak... trzy paski z tylnego słupka to nie reklama znanej marki produkującej obuwie i ubrania sportowe, a przetłoczenie zaczerpnięte z modelu fronte coupe, pierwszego japońskiego mini sportowego auta z 1971 roku. Podobnie sprawa ma się z reflektorami, które nawiązują do modelu cervo powstałego w latach 70. ubiegłego wieku. Ale to nie koniec. Nowy ignis to również wykończenie maski zaczerpnięte z pierwszej generacji modelu vitara, który powstał w drugiej połowie lat 80. i przednie słupki z bardzo udanej, trzeciej generacji swifta z początku XXI wieku.

W Suzuki po prostu chcieli, aby ich "modelka" miała wszystko to, co najlepsze. Czy im się to udało? W Kraju Kwitnącej Wiśni już auto zostało docenione za styl. Ten miejski croccover otrzymał nagrodę Good Design Award. W werdykcie jury napisało, że szacunek do własnej przeszłości może być ogromną zaletą przy tworzeniu nowych projektów. Kiedy patrzy się na auto gołym okiem tak niewątpliwie jest. Ten kompaktowy crossover wygląda naprawdę dobrze. Widać projektanci kreślili na desce kształty ignisa, niczym samuraj mieczem powietrze. Nie było tu żadnych zbędnych ruchów, bo japoński wojownik powinien był umieć powalić swojego przeciwnika tylko jednym ciosem.

Takie samo wrażenie ma się po zajęciu miejsca za kierownicą. Prosta deska rozdzielcza i najpotrzebniejsze dane na wskaźnikach. Dobra jakość użytych materiałów. W centralnym miejscu wysunięty nieco panel dotykowy, który obsługuje się intuicyjnie niczym tablet.
W aucie nie brakuje również zaskakujących akcentów kolorystycznych. Kolory? To przede wszystkim eleganckie zestawienie czerni i bieli. Uwagę przykuwa centralna konsola, gdzie panuje udane połączenie metalicznego tytanu oraz koloru pomarańczowego.

Pod maską auta zamontowano benzynowy silnik 1.2 DUALJET o mocy 90 KM sprzężony z 5-biegową przekładnią manualną lub 5-biegową skrzynią zwaną Auto Gear Shift. Została ona opracowana na bazie przekładni manualnej, przy czym praca sprzęgła i układu zmiany biegów jest w tym wypadku wykonywana automatycznie.

W aucie zastosowano lekki układ hybrydowy typu "mild hybrid", który pozwala ograniczyć zużycie paliwa. Wspomaga on pracę silnika spalinowego wykorzystując alternator zespolony z rozrusznikiem oraz wydajnym akumulatorem litowo-jonowm. Ekonomicznej jeździe sprzyja również system Start/Stop, który wyłącza silnik na światłach oraz układ odzyskiwania energii podczas hamowania znany z bolidów Formuły 1.

Wypada zapytać: dla kogo powstał ignis? To swego rodzaju miejska odmiana suzuki jimny, bo on również może być wyposażony w napęd na cztery koła. Tyle tylko, że jadąc ignisem, można mieć założone na nogach lakierki czy szpilki w schowku, a podróżując jimny raczej one nam się nie przydadzą.
Wysoki prześwit, dobra widoczność, żwawa jednostka i wspomniany styl sprawia, że jest to auto przeznaczone do miejskiej dżungli, którym w razie potrzeby bez konsekwencji można wjechać na krawężnik lub zjechać z utartego szlaku. Autem mogą podróżować cztery osoby pakując się do 260-litrowego bagażnika.
Warto wspomnieć, że ignis to prawdziwy Japończyk, bo model ten produkowany jest tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni. Jego cena na polskim rynku zaczyna się od 49900 zł.

***
Nie raz w mediach dziennikarze zajmujący się modą próbują stworzyć ideał modelki. W jednym z zestawień jakie widziałem, miałaby ona mieć włosy Shakiry, uda Beyonce i figurę Rihanny... Ciekawe co na to designerzy Suzuki?


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5