Kiedy ostatnio miałeś banana na twarzy?

2016-08-08 16:36:38(ost. akt: 2016-08-16 10:22:44)   Artykuł sponsorowany
Nie za górami, nie za lasami, lecz na Warmii w mieście Olsztyn mieszka Alicja z Krainy Czarów! Rozmawiamy z Alicją Jezierską, organizatorką imprez dla dzieci z firmy "Banana Smile".
— Lubi pani czarować i spełniać życzenia dzieci, prawda?
— Spełniam życzenia, ale dzieci mi zawsze pomagają. Każdy ma różdżkę i czarujemy. Nie jest to proste, bo różdżkom musimy przekazać magiczne moce... Dzieci zawsze są zdumione, że własnoręcznie zrobione mają taką wielką moc! Za każdym razem nasze magiczne różdżki są inne. Robimy je z papieru, naklejek, no i magicznego pyłu. Brokatu!

— Rozbawić dziecko - to łatwe zadanie?
— Generalnie nie jest trudno, ale niektóre dzieci są onieśmielone w ferworze ciekawych zabaw, dekoracji lub w towarzystwie nowo poznanych kolegów. Jednak nigdy nie trwa to długo! Chęć zabawy jest silniejsza.

— Słyszałem, że podczas organizowanych przyjęć czekolada leje się strumieniami, a watę cukrową można jeść do woli. Już mi się podoba i żałuję, że nie mam pięciu lat...
— Zabieram ze sobą czekoladową fontannę, a rodzice przygotowują przekąski, które są w niej maczane. Proszę wierzyć, że jest dużo umazanych czekoladą buź! I można by pomyśleć, że rzeka czekolady zaspokoi małe brzuszki... Ale jeśli dzieci widzą maszynę do waty cukrowej to nie odpuszczają! Każdy niecierpliwe czeka w kolejce na swoją porcję. Uważam, że jest dużo nostalgii w całym procesie nawijania waty, zapachu rozpuszczalnego cukru, nieziemsko sklejonych palcach. Sama pamiętam, kiedy jako dziecko patrzyłam na kręcącą się na patyku watę.

— W zależności od potrzeby może pani stać się księżniczką, wróżką, mistrzem Yodą, jelonkiem, a nawet koniem...
— Koniem to podczas westernowych urodzin była akurat moja siostra. Ja byłam wówczas kowbojem. Przygotowując przyjęcie urodzinowe z pełną dekoracją tematyczną, staram się, aby wszystko było perfekcyjne. Bardzo dużo rzeczy przygotowuję ręcznie. Nie boję się maszyny do szycia i pędzla z farbą… Co za tym idzie, czas realizacji jest nieraz dłuższy. Do pierwszego przyjęcia przygotowywaliśmy się około trzech tygodni. Nasze mieszkanie zamieniło się w dziki zachód, a ja pracowałam ciężko jak koń podczas kręcenia westernu! Byłam jednak zadowolona z efektu, chociaż przez jakiś czas mieszkaliśmy z sześcioma końmi na... kiju i dwoma kaktusami. Był także totem i drogowskaz do dobrej zabawy. W dekoracji kierowałam się prostotą. Klimat musiał być swojski, a przekąski w słoikach pasowały idealnie.

— Które z postaci, w jakie pani się przebiera, należą do ulubionych?

— Bardzo ciężko się zdecydować na ten jedyny. Lubię je wszystkie i z każdą imprezą kolekcja się powiększa. Nawet od świętego Mikołaja dostałam strój Elzy. Jak każda dziewczynka lubię być wróżką, ale kiedy impreza jest dla chłopców, to wcielam się na przykład w Mistrza Yodę! Dobrze wspominam również zabawę minionkową...

— Kto decyduje o tym, w jakim klimacie będą urodziny? Pomysły zapewne rodzą się w pani głowie...
— Moja głowa jest pełna pomysłów, ale tu dzieci mają pierwszeństwo! To one decydują, jaki bohater będzie gościł w jego domu czy ogrodzie podczas imprezy. Moim zadaniem jest przygotowanie zaproszeń, zabaw, dekoracji, pakunków z prezencikami dla gości. Zajmuje mi to mniej więcej tydzień.

— I ćwiczy pani przed lustrem swoje show?
— Raczej radzę się mojej córeczki! Jeśli przygotowana historia ją zainteresuje, wówczas jest na to większa szansa, że inne dzieci ją polubią. Każda opowieść ma wprowadzić w klimat urodzin. Kiedyś dla przykładu bohaterem była... mądra sowa. Uszyłam nawet taką maskotkę.

— Która siedziała na pani ramieniu?
— Nie. Moja sowa była pastelowa i do przytulania! Solenizantce bardzo podobał się taki prezent. Zresztą, przygotowując się do urodzin, dopytuję, co dziecko lubi, a nawet z kim mieszka. Wszystko po to, aby historia była jak najbardziej wiarygodna.

— Dla dziewczynek zmienia się pani we wróżkę, a dla chłopców potrafi pani przygotować "rambo party". Brzmi zachęcająco...
— Podejmuje się każdego wyzwania! Podczas tego rodzaju zabawy nie może zabraknąć klimatów wojskowych. Są stroje moro, musztra i malowanie twarzy. Chodzi o to, aby chłopcy się zmachali, a przy okazji dobrze bawili. I jak w filmach akcji, są również bomby, oczywiście wodne!

— I pani też zakłada kombinezon moro?

— Oczywiście! Kobieta zmienną jest! Moro, barwy wojenne, sznurowane kamasze. Nie muszę dodawać ze moje trapery są różowe?

— Żeby się dobrze bawić, nie trzeba jednak czekać do urodzin. Organizuje pani również np. "piżama party". 

— Jak ktoś chce się dobrze bawić z Banana Smile to okazja zawsze się znajdzie! Na "piżama party" dzieci ubierają się w wygodne stroje, rozbijamy w pokoju namiot, robimy gorącą czekoladę z piankami, jemy owsiane ciasteczka. Potem włączamy kulę dyskotekową i wspólnie się bawimy. Czasami rozmawiamy "do poduchy" jak najlepsze przyjaciółki.

— Ci, którzy skończyli już dziesięć lat, mogą poczuć się niczym hollywoodzkie gwiazdy, a to za sprawą "teen party". Czerwony dywan, powitalny koktajl, fotościanka...
— Starsze dzieci zazwyczaj lubią dyskotekowe klimaty. Specjalnie dla nich mam przygotowane nieskomplikowane układy tańca, które tańczymy przy blasku wspomnianej dyskotekowej kuli!

— Skąd właściwie pomysł, aby przygotowywać imprezki dla maluchów?
— Zrządzenie losu! Zanim powstało Banana Smile, pracowałam w ubezpieczeniach, w banku. Wydawało mi się ze ciepła posada i regularne wypłaty powinny mi wystarczyć. Myliłam się! Ta praca nie dawała mi satysfakcji. Musiałam coś zmienić i pójść w zupełnie innym kierunku. Pierwszym pomysłem była praca wedding plannera. Musiałam zainwestować w szkolenie. Podczas samego wyjazdu, wielu wykładów i rozmów doradzono mi, abym poszła w kierunku organizowania imprez dla dzieci. Potwierdziła to analiza mojej osobowości. Nie byłam pewna i wahałam się. Przecież chciałam organizować wesela! W efekcie końcowym zajmuję się imprezami dla dzieci, również podczas wesel. Jestem bardzo szczęśliwa, że obrałam ten kierunek. Przecież sama jestem mamą!

— Po roku bycia animatorem może chyba pani stwierdzić, że obrana droga była właściwa?

— Zdecydowanie! To jedna z najlepszych decyzji! Często słyszę: "Ty to masz zdolności" lub słowa niedowierzania: „Naprawdę sama to zrobiłaś?”. Wtedy wiem, że dobrze wybrałam. Mimo, że to czasochłonne zajęcie, które wymaga ogromnej pomysłowości i cierpliwości, jednak uwielbiam to, co robię! Kiedy usłyszę od dziecka: "To były najlepsze urodziny w moim życiu", wówczas, co prawda zmęczona, ale pełna radości, wracam do domu z bardzo dużym Banana Smile!


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5