Olsztyńskie Zatorze. Kiedyś niebezpieczna dzielnica, a dziś?

2014-10-25 14:19:00(ost. akt: 2014-10-25 14:38:07)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

— Złą opinię o Zatorzu znam tylko ze słyszenia. Dużo się zmieniło, ale nadal mamy tam co robić — mówi sierż. sztab. Szymon Brzdąkiewicz, dzielnicowy z Zatorza, a także jeden z najlepszych dzielnicowych w kraju.
— Ile pan ma lat?
— 27.

— To nie pamięta pan czasów, kiedy na Zatorzu strach było się pojawić.
— Rzeczywiście, tę złą opinię znam tylko ze słyszenia. Teraz dużo się zmieniło, a Zatorze jest takim samym osiedlem jak każde inne w Olsztynie. Odmłodniało. Stare Zatorze poszło w zapomnienie. Jest tu coraz więcej nowych bloków, wprowadzają się młodzi ludzie. Jest zdecydowanie bezpieczniej, niż było kiedyś.

— Z czym ci młodzi mieszkańcy przychodzą do policjantów?
— Różnie to bywa. To sprawy od sąsiedzkich sprzeczek, przez zakłócanie spokoju, aż po przemoc w rodzinie. Ilu ludzi, tyle problemów. Najczęściej sygnalizują nam wykroczenia, które popełnił ktoś inny. Często też sąsiedzi kłócą się między sobą, nie potrafią sami rozwiązać konfliktu i proszą, żebyśmy my w tym pomogli.

— A o co się kłócą?
— A choćby o miejsca parkingowe. Albo o to, że ktoś inny remontuje mieszkanie w nieodpowiednich godzinach. Niektóre sprawy mogą wydawać się zaskakujące. Jak np. kłótnia o otwieranie okna na klatce schodowej.

— Nie wierzę...!
— Tak było. Jeden sąsiad otwiera okno, żeby przewietrzyć klatkę. Drugi zamyka, bo mówi, że mu w mieszkaniu przez to zimno. Nawet klamki z okna wyciągają, żeby nie dało się otworzyć.

— Brzmi to absurdalnie, ale gdzie tu robota dla policji? Ani to przestępstwo, ani wykroczenie...?
— Rzeczywiście, kodeksy takich sporów nie przewidują. Mimo wszystko i tak staramy się pomóc. Rozmawiamy z obiema stronami, wspólnie szukamy jakiegoś rozwiązania, jakigoś złotego środka.

— No i jakie rozwiązanie zaproponował pan w tym przypadku?
— Otwieranie okna wtedy, kiedy w mieszkaniu nie ma sąsiada, który marznie.

— Sprytnie. Nauczył się pan rozmawiać we własnym domu rodzinnym, czy kończył pan jakieś szkolenia?
— Przede wszystkim najwięcej nauczyłem się w pracy. Najbardziej na co dzień pomaga mi własne doświadczenie. To, czego nauczyłem się przez pięć lat służby, teraz procentuje. Zaczynałem służbę w oddziale prewencji w Warszawie, potem przeniosłem się do Olsztyna.

— Zaczynał pan jak każdy, czyli od krawężnika?
— Oczywiście. Dużo dobrego dała mi praca w wydziale interwencyjnym Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. Teraz, kiedy jestem dzielnicowym, to wszystko procentuje. I — co ważne — staramy się nie odsyłać mieszkańców, którzy do nas przychodzą, nawet jeśli teoretycznie to nie jest sprawa dla policji. Proszę pamiętać, że nam coś może się wydawać błahostką, ale dla nich to coś bardzo istotnego. Poza tym skoro do nas przychodzą, to znak, że sami sobie nie poradzą i potrzebują pomocy. Wysłuchujemy, zapraszamy na wspólne spotkania, wskazujemy drogę i ukierunkowujemy na rozwiązanie problemu.

— Kto jest bardziej konfliktowy: młodzi z Zatorza czy emeryci?
— Osoby od 18 roku życia w górę.

— Wrócił pan niedawno z Katowic, gdzie odniósł ogromny sukces. Jest pan w ścisłej czołówce najlepszych dzielnicowych w kraju.
— Tak i jestem szczęśliwy. Najpierw mieliśmy eliminacje powiatowe, później wojewódzkie. Wtedy podszedłem do konkursu z marszu. Ale kiedy dowiedziałem się, że będę reprezentował nasze województwo w Katowicach, to już postanowiłem się przygotować.

— Wziął pan przed wyjazdem urlop?
— Tak, dwa dni. Chciałem się odstresować, poczytać, przypomnieć sobie niektóre ustawy, ułożyć całą wiedzę w głowie. To przecież były zawody ogólnopolskie. Wyższa ranga. Te dwa dni wystarczyły mi na przygotowania.

— Wrócił pan z sukcesem. Kto na pana czekał w domu?
— Żona. Jesteśmy małżeństwem od sierpnia ubiegłego roku. Poznaliśmy się pięć lat temu pod Szczytnem.

— Żona też jest policjantką?
— Nie, w naszej rodzinie mundurowym jest tylko mój brat cioteczny. No, i ja.

kun



Komentarze (31) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kokosik #1530299 | 81.190.*.* 2 lis 2014 15:02

    Podoba mi się w Panu, Panie Prezydencie, że wszyscy Pana poprzednicy mówili że coś tam zrobią, a Pan głównie robił i dopiero teraz powoli widać, że jest Pan lepszy w robieniu niż w mówieniu. I niech tak zostanie.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. aleks #1522030 | 95.49.*.* 26 paź 2014 19:41

    Straszniejsze są Pieczewo czy Hamburg -same przeszczepy z głuchej wsi . Nie wiadomo co wyrośnie z Zacisza czy budowanych obecnie osiedli slumsów z mieszkaniami gł. na wynajem . Jakieś Tęczowe Lasy itp . Do tego nasprowadzano do Olsztyna Arabów i Czeczenów ( ci już pokazali na co ich stać ...) . Na tym tle bujna przeszłość dzielnicy z artykułu to tylko historia .

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. dociekliwy #1522027 | 88.156.*.* 26 paź 2014 19:41

    Kiedy było owe tytułowe „kiedyś” ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

    1. AP #1521212 | 89.228.*.* 26 paź 2014 08:26

      Każdy głos się liczy http://turniejmiast.zumi.pl/w%C4%99gorze wo,index.html

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz

    2. on #1521184 | 37.152.*.* 26 paź 2014 07:50

      największy syf na ul. Zamenhofa

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      Pokaż wszystkie komentarze (31)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5