Piłka może być sposobem na życie, ale najpierw musi być pasją

2014-04-21 16:00:00(ost. akt: 2014-04-21 08:48:58)
— Nie znałem nigdy drugiego człowieka, którego życie piłka nożna wypełniałaby w takim stopniu jak u Ziutka — mówi jeden z przyjaciół Józefa Łobockiego. Minęło równe 10 lat od śmierci charyzmatycznego trenera. Największej legendy olsztyńskiego Stomilu.
Pod koniec zimy 2004 roku Józef Łobocki zachorował na zapalenie płuc. Rozchorował się w Wągrowcu podczas zgrupowania istniejącego wówczas OKP Warmia i Mazury Olsztyn. Jak wspominają przyjaciele trenera, choroba była poważna, ale Józef Łobocki długo nie dawał się namówić na wizytę w szpitalu. Taki już był — lubił „kozaczyć”.

Kiedy choroba rozhulała się na dobre, w końcu udało się go zawieźć do olsztyńskiej polikliniki. Wyglądało na to, że zapalenie udało się lekarzom opanować. Trener miał wracać do domu. Z przyjacielem, olsztyńskim przedsiębiorcą Zbigniewem Adamowiczem, planował nawet kolejny wyjazd na mecz, tym razem na spotkanie Polska — Stany Zjednoczone w Płocku. Niestety, tego meczu już nie doczekał…

— Aż się wierzyć nie chce, że minęło już 10 lat… — wzdycha Mirosław Romanowski, trener Olimpii Olsztynek, a w latach 80. i 90. podopieczny Łobockiego w Stomilu Olsztyn i Granicy Kętrzyn. — Chyba rzeczywiście się rozumieliśmy, bo pod koniec przygody z piłką Ziutek ściągnął mnie do Kętrzyna i mianował swoim asystentem. Zaliczyliśmy wtedy awans do III ligi. Zresztą do Stomilu to też on mnie ściągał. W 1983 roku namówił mnie na przenosiny z Warmii Olsztyn. Potem nasze drogi przewijały się również na gruncie towarzyskim.

Takich transferów z inicjatywy Łobockiego było wiele. Lubił wyłuskiwać talenty, a później dzień po dniu je szlifować.
— Podczas treningów „zarażał” nas swoim podejściem. Wiele rzeczy traktował na wesoło. Tłumaczył, że piłka może być naszym sposobem na życie, ale najpierw musi być pasją — wspomina Andrzej Biedrzycki, obecnie dyrektor sportowy Stomilu, a w przeszłości również zawodnik trenera Łobockiego.

— Poznaliśmy się w 1981 roku, gdy trafiłem do Stomilu z Tęczy Biskupiec — dodaje „Biedrza”. Gdy dopytujemy Biedrzyckiego i Romanowskiego o wspomnienia związane z Łobockim, opowiadają podobnie. Pojawiają się wspomnienia kuligów, ognisk, masa anegdot. — To był typ gawędziarza, niesamowicie towarzyski i wylewny człowiek — charakteryzuje swojego dawnego szkoleniowca Romanowski.

— Ale najchętniej rozmawiał o piłce. Bo piłka była dla niego wszystkim i poświęcał się jej bez reszty. To był główny temat nie tylko rozmów, ale i życia. Największa miłość. Dziś takich pasjonatów ze świecą szukać...

— Ziutek Łobocki poświęcił piłce nawet życie prywatne. Nie miał rodziny i oddawał się piłce praktycznie 24 godziny na dobę — dodaje Biedrzycki.
— Nie znałem nigdy drugiego człowieka, którego życie piłka wypełniałaby w takim stopniu jak Ziutkowi — mówi Romanowski.

Łobocki oddany był zwłaszcza piłce na Warmii i Mazurach. Z piłkarską sekcją OKS i później Stomilu był związany od lat najmłodszych, aż do końca swoich dni. Poza regionem pracował tylko przez dwa lata (1968-70), kiedy odbywał służbę wojskową i grał w Polonii Bydgoszcz. W Stomilu był i trenerem juniorów, asystentem trenera, pierwszym trenerem, wiceprezesem, a zdarzało się, że i sekretarką i bileterem.

Pod jego kierunkiem juniorzy młodsi Stomilu sięgnęli po wicemistrzostwo Polski. Największy sukces, pracując w Olsztynie, odniósł 20 lat temu, gdy w 1994 roku, jako asystent Bogusława Kaczmarka, wprowadził Stomil do Ekstraklasy.

— Spadek Stomilu z Ekstraklasy i późniejszy upadek klubu zabrał mu mnóstwo zdrowia. On naprawdę mocno to przeżywał i na pewno nadszarpnęło to jego formę — uważa Biedrzycki. — Był ze Stomilem na dobre i na złe.

Upadek Stomilu, któremu w pewnym momencie nie mógł już w żaden sposób zaradzić, bolał go szczególnie z jeszcze jednego powodu. Jak podkreślają przyjaciele, Łobocki miał mentalność zwycięzcy. Uwielbiał rywalizację, zakłady i wygrywanie. Wiąże się z tym niejedna anegdota.

— Na jednym ze zgrupowań, chyba w Wągrowcu, jeszcze przed awansem do Ekstraklasy, założyliśmy się z trenerem, kto szybciej przepłynie wyznaczony odcinek kajakiem. Stawką były chyba piłki adidasa, na które się wtedy zrzuciliśmy, a cała zabawa polegała na tym, że my płynęliśmy we dwóch, a Ziutek zapowiedział, że wygra z nami sam — relacjonuje historię sprzed lat Biedrzycki.

Finał był taki, że Łobocki, chcąc ruszyć z kopyta, złamał pióro wiosła zaraz po starcie i o zwycięstwie mógł zapomnieć. — Wiosłując jednym piórem zrobił na wodzie taki wir, że o mało go nie wciągnął! — śmieje się Biedrzycki.

Oprócz Stomilu Łobocki trenował też Jeziorak Iława i Granicę Kętrzyn. Liczne sukcesy odnosił również z reprezentacją okręgu. Triumfy święcił też jako współpracownik Wiktora Stasiuka w młodzieżowej reprezentacji Polski. W 1993 roku pod ich kierunkiem 16-latkowie zdobyli 3. miejsce w mistrzostwach Europy.

Cały jego dorobek, a także niespotykane usposobienie sprawiły, że po jego śmierci Memoriał Aleksandra Kupcewicza, który niegdyś współorganizował, przemianowano na Memoriał Józefa Łobockiego. To towarzyski mecz, który w sympatycznej atmosferze kończy każdy piłkarski sezon na Warmii i Mazurach.
— Pewnie jak na te mecze patrzy gdzieś tam z góry, to się uśmiecha. Pękałby z dumy, gdyby widział, że kibice wciąż o nim pamiętają i zdarza się, że skandują jego nazwisko albo wywieszają flagę z jego podobizną — uważa Romanowski.

Dawni piłkarze Łobockiego nie ukrywają, że są zwolennikami pomysłu, który już kilka lat temu przewinął się przez łamy „Gazety Olsztyńskiej”. Chodzi o to, by nazwiskiem popularnego Ziutka nazwać nowy piłkarski stadion, który — miejmy nadzieję — powstanie w niedalekiej przyszłości w Olsztynie.

— Myślę, że trudno byłoby znaleźć oponentów takiej idei — mówi Romanowski.

PEGA

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Sami widzicie...:) #1380167 | 83.9.*.* 22 kwi 2014 09:13

    Kibole zamiast robić coś pożytecznego, to siedzą i minusują czyjeś wypowiedzi. Do roboty się weźcie! ZERO STADIONU ZA PUBLICZNE PIENIĄDZE!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz

  2. Przaśny #1380119 | 83.9.*.* 22 kwi 2014 07:27

    Żadnego stadionu! Do roboty się wziąć, niech kibice sami postawią stadion, a nie za pieniądze uczciwie pracujących obywateli!Jeżeli zapadnie kiedykolwiek decyzja o budowie, ja zgłoszę SPRZECIW. Ta wasza pseudo piłka to hobby niedzielne, a nie prawdziwy sport- czy ja żądam żeby za publiczne pieniądze budowano wielkie hale boksu albo park klocków lego? Macie stadion adekwatny do poziomu waszych "mistrzów".Amen

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  3. do dupka #1380099 | 83.9.*.* 21 kwi 2014 23:51

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. a jaki sport miałby być finansowany wg ciebie, rozumiem ,że żaden zespołowy bo w nich każdy gania za jakąś piłką . Może budujmy tylko takie rzeczy jak plac solidarności czy tramwaje. Znawca sportu się znalazł

  4. johndoe #1380065 | 88.156.*.* 21 kwi 2014 22:20

    Skończyć z dofinansowaniami tych kopaczy! Jak chcą stadion, to niech albo zapracują na niego albo niech pokażą, że warto go dla nich wybudować. Na razie 9/10 meczów jest przegranych więc niech lepiej na orliku się szkolą.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5